[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może nadal ktoś tam był.Może miał coś do picia.Rzeczywiście, był.Ale woda od miesięcy nie była mu potrzebna.***O ósmej rano głośne pukanie zbudziło Bezama Plantera, właściciela Odium, jednej z wyrastających w Ankh-Morpork jak grzyby piwnic ruchomych obrazków.Miał ciężką noc.Mieszkańcy Ankh-Morpork lubili nowości.Problem polegał na tym, że nie lubili ich zbyt długo.Odium miało znakomity dochód w pierwszym tygodniu, wychodziło na swoje w drugim, a teraz konało.Wczoraj na nocnym pokazie zjawili się tylko głuchy krasnolud i orangutan, który przyniósł własne fistaszki.Bezam liczył na zysk ze sprzedaży fistaszków i pukanych ziaren, więc teraz nie był w najlepszym humorze.Otworzył drzwi i wyjrzał sennie.- Zamknięte do drugiej - oznajmił.- Do popołudniówki.Proszę przyjść później.Są wolne miejsca po obu stronach.Zatrzasnął drzwi.Odbiły się od buta Gardła Dibblera i uderzyły Bezama w nos.- Przychodzę w sprawie specjalnego pokazu Myecza namyętności - poinformował Gardło.- Specjalnego pokazu? Jakiego specjalnego pokazu?- Specjalnego pokazu, o którym zamierzam ci powiedzieć.- Nie pokazujemy żadnych specjalnie namiętnych mieczy.Pokazujemy Emocjonujące.- Pan Dibbler mówi, że pokazujecie Myecz namyętności - zahuczał jakiś głos.Gardło oparł się o futrynę.Za nim stał kamienny blok, który wyglądał, jakby ktoś przez trzydzieści lat rzucał w niego żelaznymi kulami.Zgiął się w połowie i schylił do Bezama.Bezam poznał Detrytusa.Wszyscy poznawali Detrytusa.Nie należał do trolli, których się zapomina.- Nawet nie słyszałem o.- zaczął Bezam.Gardło wyciągnął spod płaszcza dużą puszkę.- A tu są plakaty - dodał, wyjmując gruby biały wałek.- Pan Dibbler pozwolił mi zawiesić parę na murach - pochwalił się Detrytus.Bezam rozwinął plakat.Wydrukowano go w kolorach, od których szczypały oczy.Przedstawiał coś, co mogło być Ginger w opiętej za małej bluzce, i Victora, który przerzucał ją przez ramię, drugą ręką walcząc ze stadem potworów.W tle wybuchały wulkany, smoki śmigały po niebie i płonęły miasta.- „Ruchomy obrazek, którego nie zdołali zakazać!” - czytał powoli Bezam.- „Porywayąca Przygoda wśród Rozpalonego Brzasku Nowego Kontinentu! Męczyzna i Kobieta w Oszalałym Ścięcie! GWIZDY **Delores DeSyn** jako Kobieta i **Victor Maraschino** jako Cohen Barbarzyńca!! SENSACYA! PRZYGODA!! SŁONIE!!! Już wkrótce we wszystkich piwnicach!!!!”.Przeczytał jeszcze raz.- Dlaczego ta Delores DeSyn ma gwizdać? - zapytał.- To znaczy „gwiazdy” - wyjaśnił Gardło.- Dlatego daliśmy gwiazdki przy ich nazwiskach.Widzisz? - Pochylił głowę i zniżył głos do przenikliwego szeptu.- Podobno jest córką klatchiańskiego pirata i jego dzikiej, zuchwałej branki.A on to syn.syn.zbuntowanego maga i lekkomyślnej cygańskiej tancerki flamenco.- A niech mnie.Na Bezamie zrobiło to wrażenie.Dibbler w myślach poklepał się z uznaniem po plecach.Na sobie też zrobił wrażenie.- Uważam, że powinieneś zacząć pokaz za jakąś godzinę - uznał.- Tak wcześnie rano?Migawka, jaką Bezam dostał na dzisiaj, nosiła tytuł Emocjonujące studium garncarstwa, co go niepokoiło.Myecz był chyba lepszą propozycją.- Tak - potwierdził Dibbler.- Ponieważ mnóstwo ludzi będzie chciało to obejrzeć.- Nic o tym nie wiem.Ostatnio piwnice ruchomych obrazków padają.- Ten obrazek będą chcieli oglądać.Zaufaj mi.Czy kiedykolwiek cię okłamałem?Bezam podrapał się po głowie.- Właściwie.W zeszłym miesiącu sprzedałeś mi kiełbaskę w bułce i mówiłeś.- Mówiłem retorycznie - zastrzegł się Gardło.- Właśnie - dodał Detrytus.Bezam zrezygnował.- Aha.No tak.Na retorycznym to się nie znam.- Otóż to.- Dibbler uśmiechnął się niczym drapieżna dynia.- Otwórz tylko, a potem możesz siedzieć i zbierać pieniądze grabiami.- No dobrze - zgodził się niezbyt pewnie Bezam.Gardło przyjaźnie objął go ramieniem.- A teraz - rzekł - porozmawiajmy o procentach.- Co to są procenty?- Zapal cygaro - zaproponował mu Gardło.***Victor szedł powoli bezimienną główną ulicą Świętego Gaju.Pod paznokciami miał piasek.Nie był pewien, czy postąpił właściwie.Ten człowiek był chyba zbieraczem śmieci na plaży; pewnego dnia zwyczajnie zasnął i już się nie obudził, chociaż poplamiony czerwono-złoty płaszcz nie był typowym ubiorem plażowych zbieraczy.Trudno określić, od jak dawna już nie żył.Suche, słone powietrze zakonserwowało zwłoki; wyglądał pewnie dokładnie tak jak za życia - to znaczy jak martwy.Sądząc po wyglądzie jego chaty, znalazł na plaży dziwne rzeczy.Victor pomyślał, że powinien kogoś o tym zawiadomić, ale prawdopodobnie w Świętym Gaju nikogo by to nie zainteresowało.Przypuszczalnie tylko jeden człowiek na świecie był ciekaw, czy starzec żyje, czy umarł.A on dowiedział się pierwszy.Victor pochował ciało w piasku, po lądowej stronie chaty.Przed sobą zobaczył szopę Borgle’a.Postanowił, że zaryzykuje tam śniadanie.Zresztą musiał gdzieś usiąść i przeczytać książkę.Nie należała do przedmiotów, które zazwyczaj znajduje się na plaży, w drewnianej chacie, w zaciśniętych palcach martwego człowieka.Na okładce były słowa Xięga fylmu.Na pierwszej stronie równym, okrągłym pismem kogoś, komu pisanie przychodzi z trudem, nakreślono kolejne słowa: „Oto Kronka Stażnkow ParaGóry, skoppiowana przez mnie, Deccana, Ponieważ że Ta Stara zaczęła sieni Rozpadać”.Ostrożnie przewracał sztywne stronice.Zapełniały je niemal identyczne wpisy.Nie datowane, ale daty nie miały właściwie znaczenia, gdyż jeden dzień nie różnił się od drugiego.Wstałłem.Byłem w tualecie.Rozpaliłem ogień, ogłosiłem Seans Popołudniowy.Przerwałem post.Zebrałem drewno.Rozpaiiłem ogień.Szukałem pożywwienia na pagórku.Odśpiewałem Seans Wieczerny.Kolacja.Powiedziałem modlitwę Nocnego Seansu.Poszłem do tulety.Łóżko.Wstałłem.Puszłem do tualefy Rozpaliłem ogień, powiedziałem Seans Popołudniowy.Przerwałem post.Crullet, rybak z Zatoczki Jowser zostawił 2 duże morskie okunie.Zbierałem drwo.Zapowiedziałem Wieczorny Seans, rozpaliłem ogień.Sprzątanie.Kolacja, Zaśpiewałem Nocny Seans.Łóżko.Wstałłem w północ, poszłem do tułeaty, sprawdziłłem ogień, ale nie miał poczeby drwa.Kątem oka zauważył kelnerkę.- Poproszę jajko na miękko - powiedział.- Jest potrawka.Z ryby.Spojrzał w rozpłomienione oczy Ginger.- Nie wiedziałem, że jesteś kelnerką.Demonstracyjnie przetarła miseczkę z solą.- Do wczoraj też nie wiedziałam - odparła [ Pobierz całość w formacie PDF ]