[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Wcale nie muszę, wystarczy, że przewiozę innych i wysadzą ich po cichu w Warowni.Widok królowej go nie zaniepokoi — zaśmiała się brzydko.— Wiecie, jego zdaniem nie stanowimy niebezpieczeństwa — dodała i mrugnęła do Zulayi.— Jeśli w Bitrze jest tyle śniegu, dokąd mógłby uciec? — chciała wiedzieć Zulaya.— Racja.Ale może się także ukryć wewnątrz Warowni i grać na zwłokę, kiedy nasi przedstawiciele zaczną doprowadzać jego dobra do porządku — oświadczył Bastom.— Iantine spędził tam kilka tygodni — zamyśliła się Zulaya.— Może on będzie wiedział coś więcej o rozplanowaniu pięter i o wyjściach…— Issony jeździł tam przez kilka ostatnich lat jako nauczyciel — dodał M’shall, wstając.— Obaj są tu, w Telgarze, prawda? Poproszę ich do nas.Gdy wyjaśniono Iantine’owi i Issony’emu o co chodzi, obaj wyciągnęli ołówki, ale tylko Iantine miał papier.— Trochę się tam rozglądałem na własną rękę — powiedział malarz, szkicując na kartce nieregularny wielobok.— Nie złapał cię? — spytał Issony, wpatrując się w jego palce, które szybkimi, pewnymi pociągnięciami wyczarowywały plan Warowni.— Miałem doskonałe wytłumaczenie — że się zgubiłem.Na początku ulokował mnie na dole, razem ze służbą.Issony zrobił zdziwioną minę.— Nikt cię nie ostrzegł, co powinieneś umieścić w umowie?— Ostrzegali, ale niezbyt stanowczo.Sam się z czasem dowiedziałem.— Niesamowite! — zawołał nauczyciel z podziwem.— Nigdy w życiu bym tak nie narysował.W dodatku zachowałeś wszystkie proporcje.— Mistrz Domaize upierał się, że musimy także poznać podstawy rysunków architektonicznych — wyjaśnił młody artysta.— Jest jeszcze jedno piętro — Issony postukał palcem w prawy róg kartki.— Miałeś szczęście, że go nie widziałeś.— Westchnął ciężko.— Chalkin mówi, że to jego chłodnia — z tymi słowy nauczyciel popatrzył na obecnych.— To kilkanaście cel, w jednych można tylko leżeć, a w innych tylko stać… są o wiele za ciasne dla tych wszystkich nieszczęśników, których tam pozamykano.— Nie mówisz chyba poważnie? — S’nan był przerażony.— Nigdy w życiu nie byłem tak poważny — odparł Issony.— Jedna z dziewek kuchennych upuściła słój ze słodzikiem i zamurowano ją na tydzień.Umarła z zimna i wilgoci.— Ołówek Iantine zwolnił bieg, więc nauczyciel zaczął wyjaśniać: — Z jego pokojów prowadzą w dół schody, prosto do kuchni.Zawsze narzeka, że ze spiżarni znikają przysmaki, ale sam się przekonałem, że to on je podkrada.— Issony uśmiechnął się.— kiedyś w nocy chciałem wziąć sobie coś do jedzenia i o mało mnie na tym nie przyłapał.— Nad tą częścią jest jeszcze jedna kondygnacja — wskazał Iantine.— Ale drzwi są zamknięte na kłódkę.— Pewnie sufit się osuwa — prychnął Issony.— Ale w korytarzu było mniej kurzu, niż w innych, rzadziej używanych przejściach.Myślę, że to dojście na poziom paneli słonecznych.— Można tam posadzić smoka — stwierdził Paulin.Nie tylko on stanął z tyłu za rysownikiem, obserwując jego pracę.— Co za twierdza.Cieszę się, że trochę poznałeś Bitrę w czasie swojego pobytu, Iantine.— Z aprobatą poklepał młodego człowieka po ramieniu.— Powiedzcie mi jeszcze, ile jest tych… ehm, dyskretnych wyjść?— Wiem o dziewięciu, oprócz drzwi kuchennych i głównego wejścia — Issony wskazał je po kolei.Paulin zatarł ręce, gestem zaprosił wszystkich do zajęcia miejsc przy stole i przez dłuższy czas wpatrywał się w rysunek.— Nie traćmy więc czasu i przedyskutujmy naszą… hm… strategię.Ireno, doceniam, że zgłosiłaś się do roli przynęty, ale lepiej będzie, jeżeli zadziałamy z zaskoczenia.Issony, Iantine, o jakiej porze Warownia będzie najbardziej podatna na atak?Obaj mężczyźni wymienili spojrzenia.Issony wzruszył ramionami.— Wcześnie rano, o piątej, może nawet o czwartej.Nawet wher–stróże czasem bywają zmęczone.Większość strażników o tej porze drzemie — popatrzył na Iantine’a, który potakująco pokiwał głową.— Tak więc, będziemy potrzebować jeźdźców…— Postarajmy się ograniczyć do osób obecnych na tej sali — poradził M’shall.— Nie wolno osaczyć człowieka w jego własnej Warowni, to niewłaściwe — zaczął S’nan, stając na równe nogi.Siedzący tuż za nim G’don z Dalekich Rubieży pociągnął go za ramię i usadził z powrotem na krześle.— Daj już spokój, S’nanie — powiedział, znużony.— Niniejszym usprawiedliwiam twoją nieobecność podczas desantu — oświadczył Paulin z niesmakiem.— Ale… ale…Nawet jego partnerka syknęła, by go uciszyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]