RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Albo można zostawić nam zimną kolację, którą spożyjemy o pierwszej w nocy.A lepszego sposobu zabezpieczenia dóbr nikt chyba nie zdoła wymyślić.W mgnieniu oka nagana przeistoczyła się w uzna­nie i zachwyt, jaśnie panienki okazały się nie takie głupie, jak na to wyglądało.Zyskałyśmy aktywną pomoc, służba podzieliła się obowiązkami, Gaston działał późnym wieczorem, a kucharka z pokojówką od wczesnego poranka.Włamywacze stracili wszel­kie szansę.Zdecydowałyśmy się robić sobie od razu spis praw­dziwie cennych zabytków i do garderoby prababki Karoliny dotarłyśmy dopiero po dziesięciu dniach.***- Słuchaj - powiedziała akurat o północy Krys­tyna, nagle rozpłomieniona.- To znaczy nie słu­chaj, tylko popatrz! Czy ja dobrze widzę? Pudła na kapelusze!Popatrzyłam.Rzeczywiście, cała szafa w gardero­bie była tym zawalona, wielkie okrągłe bałwany, część stała także na szafie.Uświadomiłam sobie, że pierwszy raz trafiamy na takie bogactwo nakryć gło­wy, do tej pory pojawiały się tylko czepeczki i ozdob­ne stroiki, balowe i wieczorowe, a prawdziwych ka­peluszy nie było.Nie miałam kiedy dziwić się temu, bo inne atrakcje odzieżowe waliły Niagarą i same pantofle do przymierzania zajęły nam jedną całą noc.Widocznie nastąpił tu jakiś podział na asor­tymenty.Krystyna dostała istnego szału.- Kapelusze! Nareszcie! Popatrzmy na te osła­wione kapelusze, niech ja raz wreszcie sprawdzę, jak one to nosiły, że im wiatr nie zdzierał z głowy! Może będą ogrody warzywne i ptaszarnie, młyńskie koła i bocianie gniazda! Chronologicznie chcę, his­torycznie, mów, które z jakich czasów!- Wariatka - powiedziałam z przekonaniem i sięgnęłam na najwyższą półkę.Krystyna wlazła na krzesło i zaczęła ściągać te z góry.Dostarczyłam jej dodatkowych emocji wstęp­nych, suponując, że widzimy magazyn.To jest druga garderoba prababci, ukryta za pierwszą, niejako podręczną, może się tu znajdować generalny skład nakryć głowy wszystkich przodkiń od pokoleń.Krys­tyna omal nie zleciała z krzesła, chwyciłam pudło, wypadające jej z rąk.Uroczyście, acz niecierpliwie, zaczęłyśmy to ot­wierać.Zmiłuj się Panie, a cóż te baby na głowach nosiły! Niby to wszystko było nam wiadomo, ale nie ma jak kontakt bezpośredni.Nie rozczarowało nas nic, prze­ciwnie, głos odbierało od wstrząsów, największe wra­żenie robił kapelusz, na którym ze stada małych ptaszków wyrastały olbrzymie strusie pióra, komplet­ne ogony.Nie umywała się do niego nawet strzecha słomiana i cała winorośl z potężnymi gronami.Ogro­dy kwiatowe, papużki-nierozłączki, koronki, upierze­nie wszelkiego autoramentu, gałązki uwite w formie gniazdka, owoce swojskie i egzotyczne, rajskie ptaki i pawie, nie mówiąc już o kokardach i wstążkach, którymi po rozwinięciu, dałoby się zapewne opasać kulę ziemską w okolicy równika, wszystko zapierało dech w piersiach.Woale usłały całą podłogę.Rzecz jasna były też te przerażające rury od piecyka, ster­czące pół metra przed twarzą i krochmalone falbanki, wiązane pod brodą.Istna orgia!Mierzyłyśmy to, oczywiście, luster w garderobie nie brakowało.Do zamku mógł się wedrzeć w tym momencie pułk włamywaczy i siekierą porąbać po­sadzki, nie zwróciłybyśmy na nich najmniejszej uwa­gi.Zapomniałyśmy o chronologii, przytłoczyło nas to bogactwo, a co najśmieszniejsze, cały ten majdan okazał się zaskakująco twarzowy!Uspokoiłyśmy się wreszcie na chwilę ze zwyczaj­nego zmęczenia, bo ręce mdlały od trzymania w górze.Druga szafa również była tym zapchana, Kryśka wygarnęła resztę pudeł, nieco mniejszych.Otworzy­łam ostatnie wielkie, ujrzałam mnóstwo czarnego pierza, mieniącego się odrobinę zielono i fioletowo.- Chyba żałobne - stwierdziłam.- Nie ma żad­nych dodatkowych śmieci.Ciekawe, z jakiego to ptaka.Krystyna wyciągnęła szyję i zajrzała ciekawie do pudła akurat w chwili, kiedy wyjęłam kapelusz.- Ejże, a to co? - wykrzyknęła, zdumiona.Wychyliłam się zza opierzonego ronda i też spoj­rzałam.W pudle leżało jeszcze coś, przedtem zakryte ka­peluszem.Jakby współczesna pederastka, tyle że nie­typowa i bardzo stara, z pociemniałej skóry.Nasa­dziłam kapelusz na głowę, żeby uwolnić ręce i sięg­nęłam po to.Krystyna sięgnęła równocześnie, przez chwilę wydzierałyśmy sobie przedmiot, za długo już byłyśmy w zgodzie, żeby tak od razu jedna drugiej ustąpić.Ona pierwsza puściła, ponieważ spojrzała na mnie i jakby się zachłysnęła.- Jezus Mario! - krzyknęła zdławionym głosem i zerwała mi z głowy pierzasty kapelusz.Obejrzałam się za nią, zaskoczona.Rzuciła się do lustra, już nasadzając to czarne pierze na łeb, ujrza­łam jej wizerunek i zamurowało mnie.Tak pięknej mojej siostry jeszcze nie widziałam!Mieniące się czarne pióra pokrywały całe rondo, chyba znajdowały się nawet pod spodem, bo rzucały na twarz jakiś tajemniczy cień.Coś jakby liliowego, co wzmagało blask oczu i podnosiło świeżość cery.Najobrzydliwszej mazepie dodałoby urody, a co tu mówić o kobiecie pięknej z natury.- No, no.- powiedziałam wreszcie, ochłonąw­szy z wrażenia.- Ja też tak w tym wyglądałam.?Krystyna z politowaniem łypnęła na mnie okiem.- To jest najcenniejszy przedmiot, jaki znalaz­łyśmy w tym zamku - oświadczyła stanowczo.- Słuchaj, gdzie my to możemy nosić? Nie mówię równocześnie, ale na zmianę.Jestem uczciwa i mi­mo wszystko nie zabiję cię, żeby nosić sama.- Na wyścigach w Ascot - odparłam bez waha­nia.- Tam można nosić wszystko, co się tu znaj­duje.Krystyna pokręciła głową, niezdolna oderwać oczu od samej siebie.- Marnotrawstwo.Na wyścigach nikt nie zwróci uwagi, nawet kobiety.- Kobiety zwrócą.Przynajmniej niektóre, te, co przychodzą wyłącznie dla kapeluszy.- Za mało dla mnie.Niechby nawet jakaś padła trupem z zawiści, co mi z tego.Widzę, że modystki naszych prababek miały swój rozum, należy to jakoś wykorzystać.Wyeksponować.- ożywiła się nag­le.- Słuchaj, może Andrzej spojrzy na mnie znie­nacka.?Rozważyłam myśl błyskawicznie.- Musiałabym być przy tym i musiałby wiedzieć, że mu stoję za plecami, bo inaczej mógłby pomyśleć, że ty to ja.Znaczy, musiałby wiedzieć, że wchodzisz albo co.- To jest rzecz do zrobienia.Słuchaj, zamieńmy się! Oddam ci diament za ten kapelusz.Protest ogarnął mnie jak pożar lasu.- Mam wysoko rozwinięte poczucie estetyki i nawet nie będę ci zgłaszała takich kretyńskich pro­pozycji.Chętnie na ciebie niekiedy popatrzę.Ale wybij sobie z głowy, żebym zrezygnowała z wyglą­dania tak samo!Krystyna westchnęła ciężko i z głębokim żalem zdjęła kapelusz z głowy.- Grzeje, cholernik.Ciekawa rzecz, że zawsze i wszędzie znajdzie się jakiś jeden kapelusz, od któ­rego można dostać szału.Scarlet O'Hara też taki miała, ten, co jej przywiózł Clark Gable.- Rett Butler.- Wszystko jedno.Zastanowię się, gdzie i kiedy w tym wystąpić, to musi być wystrzałowa okazja [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl