RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz ukazała się za oknem, trochę przestraszona, zaniepokojona, zaskoczona, z wło­sami w nieładzie, niepewna, czy może wejść do domu, czy też powinna się jednak rzeczywiście czym prędzej oddalić.Alicja, okropnie skruszona i zakłopotana, otworzyła jej drzwi.- Chyba sobie coś stłukłam - powiedziała Agnieszka bezradnie.- Boże, jak mnie prze­raziłaś! Naprawdę mam sobie pójść? Nie mam dokąd.Potknęłam się o coś.- Ależ nie, chodżże! Myślałam, że to dzieci.Co ty tak dziwnie wyglądasz?W krótkich słowach, łagodnie i z niejakim smutkiem, Agnieszka poinformowała nas, że podróżowała autostopem po Europie, ponieważ Adam kazał jej zwiedzać zabytki architek­tury Francji i Hiszpanii, a ona chciała mu zrobić przyjemność.Trafiła jej się okazja do Danii, postanowiła więc wracać przez Danię i Szwecję, ale po drodze był wypadek, opuściła zatem pojazd, którym jechała, i kierowcę, który zaczŕů jŕ nachalnie podrywaă, i dotarta do Aller¸d na piechotć od jakiejú dziwnej strony.Nie ma ani grosza, nie spaůa juý dwie noce, jest bardzo gůodna i brudna i ma nadziejć, ýe rodzina z Anglii przyúle jej jakieú pieniŕdze na adres Alicji.Nie wie, czy można, ale okropnie chciałaby się przespać, a to wszystko, co sobie stłukła najpierw w katastrofie, a potem tu, w daliach, teraz ją boli.Przyjrzałam się jej.Rzeczywiście, była prześliczna i miała w sobie jakąś cielęcą łagodność.Prawdopodobnie ta właśnie cielęca łagodność stanowiła dodatkowy urok dla co energiczniejszych facetów, którzy latali za nią, moim zdaniem, przesadnie.- Trzeba ją położyć do jakiegoś łóżka - powiedziała z lekkim zakłopotaniem Alicja.- Przeczuwam, że znowu narobi kłopotów.Ty zostajesz w atelier, tak? To ona może spać w ostatnim pokoju.Chwała Bogu, że Elżbiety nie ma!- Dlaczego? - zdziwiłam się, bo w westchnieniu Alicji brzmiała niewymowna ulga.- Mogłyby spać nawet razem w tym jednym pokoju.- Przeciwnie.Nie mogłyby chyba spać nawet w jednym domu.Nie trawią się nawza­jem.Elżbieta nie znosi Agnieszki, a Agnieszka Elżbiety, maniacko odbijają sobie wzajemnie facetów, a jak nie ma facetów, odbijają sobie cokolwiek.Jak się zejdą, robi się coś takiego, że już lepszy byłby koniec świata.- A! - powiedziałam ze zrozumieniem.- Oczywiście! Obie mają w sobie coś tego samego gatunku, a są za ładne, żeby to przeszło ulgowo.Wrócili Zosia z Pawłem.Zmęczona, niewyspana, kulejąca Agnieszka wyszła z łazien­ki i nagle zrobiła się nie ta sama.Paweł wyglądał bardzo dorośle jak na swoje lata i dyspo­nował wszelkimi walorami młodzieńczej urody.Z Agnieszki zaczęły promieniować jakieś fluidy, a promienne, ufne spojrzenie zdziwionej życiem sierotki Marysi nie odrywało się od niego ani na chwilę.Nawet kulała jakoś wdzięczniej.Paweł nieco z tego zgłupiał, Zosię zaś w mgnieniu oka zaczął szlag trafiać.Pojęłam dokładnie, skąd się biorą te wojny trojańskie i niechęć Elżbiety.- No właśnie - powiedziała z westchnieniem Alicja, której zdradziłam swoje spostrze­żenia.- Ona już taka jest.Zdaje się, że u niej to jest odruch.Ona chyba sama sobie nie zdaje z tego sprawy.- Stara gropa, a głupia - rzekłam wzgardliwie.- Mnie nie weźmiesz na te plewy.Ona sobie świetnie zdaje z tego sprawę.To nie jest żadna skrzywdzona ofiara gruboskórnych namiętności, tylko antypatyczna rozwydrzona podrywaczka.Paweł jest od niej młodszy co najmniej o pięć lat!- O sześć - skorygowała Alicja.- Mnie ona nie przeszkadza.- Mnie osobiście też nie, ale nie lubię mydlenia oczu.Coraz bardziej niezadowolona Zosia odczuła nagle gwałtowną potrzebę odnalezienia faceta w czerwonej koszuli.Zgoła żyć bez niego dłużej nie mogła i zażądała kategorycznie, żeby Paweł natychmiast objął posterunek pod byle którym hotelem.Rozumiałam ją nawet nieźle, na rozmowę z Alicją w cztery oczy nie było już szans, zdecydowałam się zatem towarzyszyć mu do Kopenhagi.Z trudem udało nam się wyżebrać od Zosi zgodę na zjedzenie przedtem śniadania, po czym uzgodniliśmy, że ja posiedzę w Angleterre, a Paweł sprawdzi nieduży, ale bardzo przyzwoity pensjonat na jednej z bocznych ulic koło Kongens Nytorv.Byłam zdania, że siedzenie w Angleterre okaże się czystą stratą czasu, facet bowiem, choć wyglądał zamożnie, to jednak nie robił wrażenia milionera.Powinien był mieszkać raczej w jakimś średnim hotelu.Siedziałam więc spokojnie i bez podniecenia na czerwonej kanapce w głębi, z nudów usiłując czytać duńską gazetę, kiedy nagle ujrzałam rzecz wstrząsającą.Drzwi windy, na które patrzyłam jednym okiem wyłącznie dlatego, że z natury jestem obowiązkowa, otworzyły się i do holu wyszły dwie osoby.Facet w czerwonej koszuli tym razem w żółtej koszuli i oszałamiająco elegancka Ewa w wielkim kapeluszu, zasłaniającym twarz.Poznałam ją po figurze i po nogach.Przeszli przez hol i wyszli na ulicę.Przez chwilę byłam tak zdumiona i zaskoczona, że omal nie wróciłam do czytania duńskiej prasy.Oprzytomniałam nagle, kiedy mi już znikli z oczu.Zerwałam się i wypadłam za nimi.Po czym zatrzymałam się i stałam sobie na Kongens Nytorv, po raz nie wiadomo który lżąc się i szkalując za to, że wyjechałam do tej Danii pociągiem, a samochód zostawi­łam w Warszawie.Podeszli do najbliższego parkingu, wsiedli do forda i zniknęli mi z oczu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl