[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.BĘDZIEMY GRAĆ NA ZMIANĘ.Mam wejść? Gdzie? - zapytał Grundy.MOŻESZ ZACZYNAĆ - wyświetlił Komputer.Po chwilinapis zniknął.Ekran był pusty.Urządzenie powiedziało im jużwszystko, co chciało.Chyba już coś z tego rozumiem - szepnął Bink.- Będziemymu po kolei podawać nasze wersje rzeczywistości.Ta, której się nie daodrzucić, zostanie.To gra na inteligencję.Jeżeli mamy stąd wyjść,musimy udowodnić mu, że jesteśmy mądrzejsi od niego.Jeżeli zaś niebędziemy na tyle mądrzy, by się stąd wydostać, to to Pudło udowodni,iż jest mądrzejsze od nas.Byłoby jednak lepiej, gdybyśmy ustalili jakieśreguły gry.Tym razem musimy wygrać!Reguły gry? - spytał zdziwiony Chester.Nie możemy wszyscy razem podawać danych.Trzeba obraćjakiś wspólny kierunek działania.Sądzę, że ta machina nie będzie oszukiwać.Musimy po kolei podsuwać jej nasze najlepsze rozwiązania.Pamiętam, że kiedyś, kiedy byłem w jaskini.ach nie, lepiej dajmy temuspokój.Teraz wybierzmy jednego z nas, kogoś, kto będzie podawał dane.Komputer będzie nas poganiał, gdy zobaczy, że się naradzamy - zauważył Chester.Nie sądzę.Takie urządzenia mają zupełnie inne poczucie czasuniż żywe istoty.Będzie czekał.Dopóki nie podamy mu danych, noi póki nie naciśniemy „EXE", na pewno nic się nie zdarzy.No, to kto będzie wprowadzał dane? - spytał podejrzliwieGrundy.To jasne! Nasz lider! - odpowiedział Bink.To znaczy kto? - znowu zagadnął zaniepokojony Grundy.Najwyraźniej denerwowało go to, że to właściwie Bink, a nie on kierujeWyprawą.Powiedziałbym, że ten, kto to wszystko wymyślił - przekomarzał się Bink.To przecież ja! - wrzasnął Grundy.Otóż to! A więc ty powinieneś wprowadzać dane.Grundy nie mógł uwierzyć własnym uszom.A wy? Co wy będziecie robić? - szepnął.- Będziemy służyli ci dobrą radą i ustalali, co mamy powiedzieć - stwierdził Bink, po czym zwrócił się do Chestera.- Co ty nato?Po minie Chestera widać było, że nie bardzo wiadomo, co o tym wszystkim sądzi.Jednak po chwili poparł swego przyjaciela.Chyba się z tobą zgodzę - mruknął.Grundy pomyślał, że coraz bardziej lubi Binka.No dobrze? Jak uważasz, co mam teraz zrobić? - zapytał.- Myślę, że musimy opracować plan ucieczki.Może uda się namstworzyć jakieś wyjście, jakieś otwarte drzwi.- Świetnie! - zawołał Grundy, odwrócił się w stronę ekranu,nacisnął „ENTER" i powiedział: - Drzwi w skale, prowadzące nazewnątrz otwierają się.- Zaraz potem nacisnął „EXE", czyli„WYKONAĆ".W skalnej ścianie pojawiły się wielkie drzwi, których do tej pory tu wcale nie było.Otworzyły się skrzypiąc.Czyż możliwe, aby to było aż takie łatwe - pomyślał Grundyi zrobił krok naprzód.Lecz w tym momencie na ekranie pojawił sięnapis:BARDZO MI PRZYKRO, LECZ TYCH DRZWI STRZEGĄ STRASZLIWE KWIATY.POŻERAJĄ WSZYSTKIE ŻYWEISTOTY.Grundy zamarł.W drzwiach pojawiły się bowiem olbrzymie, zielone rośliny.Miały wielkie, kielichowate liście pokryte jasnym, spływającym z nich sokiem.W niektórych widniało coś, co przypominało zęby.Długie, poskręcane i wijące się na wszystkie strony wąsy tylko patrzyły, jak capnąć jakiś smakowity kąsek.Chyba nie macie zamiaru przejść przez te drzwi - powiedziałChester, trzęsąc się ze strachu.Chciałbym, żeby tu był jakiś Pomarańczowy Agent - mruknąłgolem.-Zaraz rozprawiłby się z tymi roślinami.Zwiędłyby jak niepyszne.No, to już.Dawaj! - odezwał się Bink.- Wystarczy, żewrzucisz to do Komputera.Grundy znów odwrócił się w stronę machiny i nacisnął odpowiednie klawisze.„Enter.Jest z nami Pomarańczowy Agent.Exe.Wykonać".Pomarańczowy Agent natychmiast się pojawił.- POMARAŃCZOWY AGENT MA TAKI SAM WPŁYWNA ZWIERZĘTA, JAK I ROŚLINY - wyświetlił ekran.Czy to prawda? -jęknął zmartwiony Chester.- Jeśli tak, tozniszczy nie tylko rośliny, ale i nas, gdy będziemy przekraczać tedziwne drzwi.Jeszcze przed chwilą tak nie było, ale teraz jest, jak mówisz -powiedział Bink.- Wydaje mi się jednak, iż żadna ze stron nie jestw stanie zmienić zastanej rzeczywistości.Można ją jedynie modyfikować.No, ale cóż! W tej sytuacji nie odważyłbym się skorzystać z usługnaszego Pomarańczowego Agenta.Golem całkowicie się z nimi zgadzał, choć nie bardzo wiedział, którego z uczestników wyprawy należało zaliczyć do zwierząt.Zwierzęciem na pewno był Chrapuś, być może i Chester, a kto wie, czy nawet i nie on sam.Musimy spróbować wymyślić coś nowego, coś czego nie da sięw żaden sposób zmodyfikować - powiedział.W pewnych rejonach Mundanii, by podróżować - głośnomyślał Bink - trzeba mieć specjalne pozwolenie.Zwą je „paszport".Ciekaw jestem, czy takie coś nie przydałoby się nam tutaj.A cóż to takiego? - spytał golem.To taka mała książeczka, w której piszesz, dokąd się udajesz,a odpowiednie władze sprawdzają, czy rzeczywiście tam jedziesz.Tu można by to wykorzystać w nieco inny sposób - wtrącił sięChester.Masz całkowitą rację - przytaknął Bink.Grundy myślał, jak by to zrobić.Było jasne, że to coś ułatwiające podróż, coś, co było zupełnie normalne w Mundanii, byłoby magiczne w Xanth.- Ach, gdybyśmy mieli taką zaczarowaną książeczkę, która by nas stąd wyprowadziła.- westchnął i nacisnął: „Enter.Podróżnicy znajdują cztery paszporty, po jednym dla każdego.Exe."Ukazały się cztery małe książeczki.Bink podniósł je i rozdał zebranym.Golem ledwie mógł swoją utrzymać.Ważyła połowę tego co on.Bink wziął swój paszport i ostrożnie wypisał dużymi literami: Wielka Rozpadlina.Inni poszli w jego ślady.Nie wymieniali głośno żadnych uwag, więc mieli nadzieję, że Komputer nie zorientuje się, o co chodzi.Po chwili jednak ujrzeli napis: „CZERWONA WSTĄŻECZKA NIE POZWALA NA UŻYCIE PASZPORTÓW" i zobaczyli zwisającą ze sklepienia masę czerwonyh wstążek.W niedługim czasie byli prawie że pogrzebani pod stertami czerwonej materii, która poza tym nie robiła im nic złego.Byli po prostu jedynie jakby związani, oplatani i prawie nie mogli się ruszać.Wśród tych czerwonych zwojów z ledwością mogli dojrzeć swoje paszporty.- Widać nasze Pudło musi coś niecoś wiedzieć o Mundanii -mruknął rozczarowany Bink.Zaczęli się szamotać.Powoli uwalniali się z czerwonych zwojów.Materiał darł się łatwo, lecz gdy się zupełnie oswobodzili, okazało się, że w całym tym zamieszaniu paszporty gdzieś się zapodziały [ Pobierz całość w formacie PDF ]