[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli kto inny skrytykuje zbyt ślamazarnie prowadzone reformy gospodarcze, tasama gazeta wymieni go w artykule dającym zbiorowo odpór krytykom LeszkaBalcerowicza, na konkretnym przykładzie poglądów senatora bredzącego o masońskimspisku, mającym na celu zniszczenie naszego kraju, i o wrogach Polski, panach Jeffreyui Sachsie". Gdybym ja, poseł, występując wczoraj, optował za podwyższeniem rent i emerytur iobniżeniem wieku emerytalnego, podobałoby się to moim wyborcom.I gdybym dziśprzemawiał za całkowitą likwidacją majątku po byłej PZPR - też spodobałbym się moimwyborcom", konkluduje Michnik.Po tej ekspozycji sytuacja jest jasna, przynajmniej zpunktu widzenia etyki.Z jednej strony populiści, którzy szukają łatwej popularności, zdrugiej - Michnik, który na takie pokusy nie idzie.Czas na kolejną retoryczną sztuczkę, również ze stałego Michnikowego repertuaru: Co tyczy się rzeczywiście wstrząsających przykładów, o których mówili koledzyposłowie: jestem zdania, że w każdej konkretnej sprawie powinna być otwarta droga dosprawiedliwości.Natomiast jednym aktem nacjonalizując ten majątek, my tę właśniedrogę blokujemy".Przypomina mi się, gdy to cytuję, czytana w dzieciństwie powieść, w której staryoszust wyjaśniał młodemu, że aby ukraść z kościelnej tacy talara, trzeba najpierw rzucićna nią denara.Deklarowanie się ogólnie po stronie tej właśnie idei, którą zwalcza,powtarza się w polemikach Michnika i jego ludzi regularnie.Oczywiście, komunistycznezbrodnie trzeba rozliczyć, oznajmia Michnik, by potem na czterech pełnych kolumnachmnożyć trudności, które to uniemożliwiają, etyczne wątpliwości i argumenty praktyczneprzeciwko takiemu rozliczeniu przemawiające.Ludzie, którzy dopuszczali sięnieprawości, powinni zostać ukarani, oznajmia na wstępie - ale.I po tym ale" zajmujesię przez cały tekst już tylko wzywaniem na wszelkie możliwe sposoby, aby prób ichkarania zaprzestać.Jacek Kuroń, mistrz i przyjaciel Michnika, podobną zasadę ujął w głośnym pózniejpowiedzonku o stadzie mustangów.Stada mustangów, miał powiedzieć, nie możnazatrzymać, stając mu na drodze - trzeba zręcznie wskoczyć jak największemumustangowi na kark, i pędząc wraz z całym stadem, z wolna, od środka, zmieniaćkierunek, w którym ono biegnie.Widziano w tym powiedzonku metaforę strategiipolitycznej, jaką grupa Kuronia i Michnika zastosowała wobec Solidarności".Aleoddaje ono także szerszą, nie tylko polityczną filozofię działania lewicy laickiej"; wminionym piętnastoleciu zaznaczyła ona zresztą wyraznie istotną mentalną odmiennośćpomiędzy ludzmi michnikowszczyzny a tak zwaną niepodległościową centroprawicą.Podczas gdy pierwsi stale kombinowali, gdzie by tu się jeszcze wkręcić i co przestroić naswoją modłę, główną troską tych drugich było, od kogo by się tu jeszcze demonstracyjnieodciąć i kogo pryncypialnie potępić. Wstrząsającym przykładom" niesprawiedliwości, podawanym przez goniących zatanim poklaskiem przeciwników, zaprzeczyć w oczy nie sposób i poseł ziemi bytomskiejnawet tego nie próbuje.Bierze je w nawias, i gdyby był mówcą mniej w retorycewyćwiczonym, odsunąłby po prostu na bok: wymierzeniem sprawiedliwości.-przepraszam, nasz mówca wspomina tylko, arcyostrożnie, o otwarciu drogi" dosprawiedliwości - w konkretnych sprawach zajmiemy się osobno.Ale Michnik poczynasobie sprytniej.Oto, oznajmia, że właśnie nacjonalizując majątek po byłej PZPR owądrogę do sprawiedliwości zamykamy.Dlaczego?A bo tak.Michnik nie fatyguje się, żeby swą zdumiewającą tezę jakoś uargumentować.Poprostu, istnienie jednego aktu", jeśliby prawodawca taki przyjął, zamyka drogę dorozwiązań szczegółowych.Tak Michnik mówi i musicie mu wierzyć.Po pierwszedlatego, że jeśli nie wierzycie, to jesteście po stronie prymitywnego populizmu,przeciwko szlachetnej wielkoduszności - to już zostało wyjaśnione na wstępie i zostaniejeszcze dobitniej wykazane za chwilę.A po drugie dlatego, że jeśli nie uwierzycie i zaczniecie sprawę brać na rozum,dojdziecie nieuchronnie do wniosków zdumiewających.Jeśli jednym aktemnacjonalizując" majątek PZPR zamyka się drogę do sprawiedliwego osądzenianieboszczki Kompartii, to, logicznie, na przykład, przyjmując jedną ustawą kodekskarny, zamyka się drogę do wymierzenia sprawiedliwości wszelkiej maści złodziejom,bandytom i oszustom.To znaczy, że zamiast jedną ustawą wprowadzać zasadę, iż, dajmyna to, kto działając umyślnie w zamiarze osiągnięcia zysku pozbawia kogoś innego życia,podlega karze pozbawienia wolności od 10 lat do dożywocia, powinniśmy każdą sprawękażdego konkretnego zbrodniarza traktować osobno, i otwierać mu drogę dosprawiedliwości - w oparciu o Bóg jeden raczy wiedzieć co.To znaczy, dojdziecie wtedy do jedynego logicznie możliwego wniosku, że AdamMichnik po prostu bredzi.Ale może bredzi szczerze, spyta ktoś.Może naprawdę uważa, że jedną ustawą niemożna załatwić spraw skomplikowanych, że to by było za proste.Wątpię, by takiepytanie padło, ale na wszelki wypadek wspomnijmy, że jeszcze w tym samym roku 1990,w numerze Gazety Wyborczej" z 13 grudnia, Adam Michnik zaapeluje o uchwalenie -oczywiście, że jednym aktem", bo jakże by inaczej - ustawy o abolicji dla winnychwprowadzenia stanu wojennego.pardon, dla architektów" stanu wojennego.Michnikowszczyzna już wtedy nie może wykrztusić w tym kontekście słowa winni" czy odpowiedzialni", musi dokonywać leksykalnych łamańców, jakby stan wojenny byłpałacem [ Pobierz całość w formacie PDF ]