RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.d.) 6.(c.d.) ** ** ** Tej nocy Scarlett nie mogła zasnąć.Ilekroć zamykała oczy, zakażdym razem widziała frontowe drzwi domu ciotki Pitty, zamknięte i zaryglowaneprzed nią.To sprawka Indii, sama się przyznała.Lecz niemożliwe, by miał racjęwuj Henryk mówiąc, że wszystkie drzwi w Atlancie są przed nią zamknięte.Tak,ale czyż kilka godzin temu nie równie stanowczo odmawiała mu racji w tym, comówił o panice i jej skutkach? Trwała w swych złudzeniach zaledwie do chwili,gdy rzuciła okiem na gazety, a wtedy okazało się, że było nawet gorzej, niżmówił.Bezsenność to dla niej żadna nowina - już przed laty przekonała się, żedwa, trzy kieliszki koniaku znakomicie koją stargane nerwy i przywołują sen.Cichutko więc ześlizgnęła się po schodach do jadalni.Podeszła do kredensu.Wkarafce z rżniętego kryształu tęczowymi rozbłyskami załamywało się światło lampynaftowej, którą trzymała w ręku.Spała dłużej niż zwykle.Nie dlatego, żeprzesadziła z koniakiem, lecz że pomimo leczniczej dawki środka nasennego niezmrużyła oczu aż do wschodu słońca.To, co usłyszała od Henryka Hamiltona,spędzało jej sen z powiek.Po drodze do sklepu wstąpiła do piekarni Mrs.Merriwether.Sprzedawczyni za ladą patrzyła na nią, jakby była powietrzem, akiedy się odezwała, dziewczynisko sprawiała wrażenie głuchej jak pień.Zachowujesię tak, jakbym w ogóle nie istniała - stwierdziła ze zgrozą.Gdy wyszłabocznymi drzwiami i zamierzała wsiąść do powozu, spostrzegła, że zbliża się Mrs.Elsing z córką.Scarlett zatrzymała się, już się chciała uśmiechnąć, już miałana ustach słowa powitania, gdy zdążające z naprzeciwka kobiety, spostrzegły ją,stanęły jak wryte, po czym - bez słowa, starannie unikając patrzenia w jejstronę - zawróciły i odeszły.Scarlett zamarła w półruchu, jakby chwycił jąparaliż.Po czym wskoczyła do powozu, wcisnęła się w sam kąt i ukryła twarz wgłębokim cieniu.Przez kilka straszliwych sekund miała wrażenie, że już - jużpadnie zemdlona na podłogę.Gdy Eliasz zatrzymał powóz przed głównym wejściem,pozostała w kryjówce.Kazała mu odnieść koperty z pieniędzmi dla subiektów.Gdyby wyszła i natknęła się na kogoś znajomego, mógłby to być dla niej śmiertelny cios.Nawet nie była w stanie myśleć o tym.Tak, India Wilkes kryłasię za tym wszystkim.A ona obeszła się z nią tak wspaniałomyślnie! Nie podarujęjej tego, nigdy! Nikt nie ma prawa traktować mnie w ten sposób i wyjść z tegobez szwanku.- Do składu drzewa! - powiedziała Eliaszowi, gdy wrócił.Tak, musiporozumieć się z Ashleyem.Ashley musi coś zrobić, by powstrzymać rozchodzeniesię trucizny, którą rozlewała India.Ashley wezmie jej stronę, już on potrafiprzywołać Indię do porządku.Ją i jej przyjaciół.Choć i tak już miała kamień nasercu, gdy ujrzała skład drewna poczuła, że robi się jej jeszcze ciężej naduszy.Za dużo wszystkiego! Stosy sosnowych tarcic piętrzyły się aż pod niebo,wyzłocone ciepłym blaskiem jesiennego słońca.Desek było moc, lecz ani wozów,ani ładowaczy.Nikt niczego nie kupował.Zbierało się jej na płacz.Wuj Henrykprzewidział, że to się stanie, lecz nigdy nie przypuszczała, że będzie aż takzle.Jak można nie chcieć kupować tak wspaniałych, jasnych desek? Głębokowciągnęła powietrze.Zapach świeżo ściętej sosny był dla niej najwspanialsząperfumą na świecie.Jakże było jej teraz żal, że za namową Retta odsprzedałatartaki Ashleyowi, nie mogła pojąć, dlaczego zgodziła się na to.Gdyby nadaltrzymała wszystko w swoich rękach, coś podobnego nie mogłoby się zdarzyć.Wjakiś sposób sprzedałaby komuś te zapasy.Niepokój zaledwie musnął jej umysł,szybko zdołała opanować wzbierającą panikę.To prawda, wokół działy się okropnerzeczy, ale przy Ashleyu nie mogła okazać zdenerwowania.Przecież potrzebowałajego pomocy.- Magazyny cieszą oko! - przywitała go z rozpromienioną twarzą.-Piły pewnie pracowały dzień i noc, żebyś mógł zgromadzić tak wspaniałe zapasydesek.Ashley ciężko podniósł wzrok znad rozłożonych na biurku ksiąg i Scarlettprzekonała się, że gdyby naraz cała radość świata skupiła się w tym gabinecie,jedno spojrzenie Ashleya zamieniłoby wszystko w gradową chmurę.Wyglądał wcalenie lepiej niż wówczas gdy dała mu się wygadać tak długo.Wstał, usiłując zdobyćsię na uśmiech.Jego wrodzona uprzejmość przeważyła wyczerpanie, lecz rozpaczbyła silniejsza od nich obu.W ogóle nie powinnam wspominać mu o Indii -uświadomiła sobie Scarlett.Ani też o interesach.Doprowadził się do takiegostanu, że wygląda, jak gdyby jedyną rzeczą do której jest jeszcze zdolny todobyć z płuc następny oddech.Wygląda na to, że jedynie ubrania trzymają go wkupie.- Scarlett, kochanie, jak to miło, że zajrzałaś.Nie zechcesz usiąść?"Miło"! Rany boskie, głos Ashleya brzmiał tak, jakby miał w sobie katarynkęnastawioną na powtarzanie grzeczności.Chociaż nie: z tego, jak mówił, możnabyło wysnuć wniosek, że Ashley nie zdaje sobie sprawy, co mówi.Scarlettsądziła, że to drugie jest bliższe prawdy.Cóż może się przejmować tym, żeprzychodząc tu bez przyzwoitki mogę stracić te resztki reputacji, które mipozostały? Przecież nie przejmuje się samym sobą - byle głupiec to zrozumie -tym bardziej nie będzie się troszczył o mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl