[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opadłam na stary dywan.Czułam tylko pustkę, czarną dziuręw sercu, bo tak bardzo zraniłam Clarka.To bez znaczenia, żemiędzy mną a Hankiem do niczego nie doszło.Zabiło mnie to, żebibliotekarz pomyślał, że coś się wydarzyło i że swoimpostępowaniem zadałam tyle bólu temu wspaniałemu, słodkiemumężczyznie.Azy płynęły mi po twarzy, którą przed chwilą głaskały jegopiękne dłonie.Cieszyłam się, że mogłam poczuć je na swojej skórze.Wielekobiet z dumą trzymałoby go za te ręce, z radością przyjmowałobyich dotyk i wiło się z rozkoszy pod jego wpływem.Pragnęłamtego.Co w takiej sytuacji zrobiłaby bohaterka książki?Szlochałaby, zawodziła i krzyczała?Może.Ale na pewno nie leżałaby zwinięta w kłębek napodłodze.Raczej pokazałaby kochankowi łzy i zrobiłabywszystko, by jej wysłuchał.Walczyłaby o swojego faceta.W mgnieniu oka zerwałam się na nogi, przebiegłam przezdom i tylnym wyjściem wypadłam na deszcz.Zbiegłam poschodkach i wreszcie go dostrzegłam.Stał przy samochodzie.Nie wsiadł do niego.Po prostu tamsterczał.W deszczu.Pośród błysków i grzmotów.W huku wiatru.Pokostki w błocie.Stał.W mocno zaciśniętej pięści trzymał kluczyki.Drugą dłońpołożył na dachu auta.Był już przemoczony.Wściekły.Ale nadalstał. Clark! wrzasnęłam.Odwrócił się.Przebiegłam przezpodwórko.Mokra.Wściekła. Wracaj do środka powiedział, przekrzykując rozszalałydeszcz. Nie odparłam, a on uderzył pięścią w dach samochodu.Najpierw mnie wysłuchaj. Wracaj.Do.Zrodka powtórzył i zrobił krok w mojąstronę.Zdjął okulary z nosa i schował je do kieszeni marynarki.Woczach miał szaleństwo.Włosy przylepiły mu się do twarzy.Marynarka i koszula zupełnie przemokły.Wyglądał wspaniale.Zrobiłam krok w jego stronę. Zmuś mnie.Widziałam, że wrze z wściekłości.Równocześniewykonaliśmy krok do przodu.Otworzył usta, ale zakryłam jedłonią, by nie kazał mi ponownie iść do domu.Czułam, że mam mało czasu, zanim całkiem zamknie się namnie i odjedzie.Dlatego wzięłam głęboki wdech i powiedziałamprosto z serca. Ty przeklęty bibliotekarzu, kocham cię, do cholery.Złość w jego oczach ostygła, więc kontynuowałam. I nie tylko dlatego, że jesteś niesamowicie uroczy iserdeczny czy nieziemsko przystojny i oszałamiający, i oczytany.Nie dlatego, że jesteś szalenie seksowny i apetyczny jak cholera.Nie z powodu tego, że jesteś bardzo niecierpliwy i przemądrzały.Nie przez to, że jesteś silny i opalony, i wspaniałomyślny, irycerski.I nie dlatego, że masz okazałego penisa.Tak zakładam,bo widziałam cię w spodenkach do biegania, i cholera jasna, Clark. Patrzył na mnie uważnie, więc mówiłam dalej. Kocham cię, bomasz te wszystkie cechy, ale przede wszystkim dlatego, że jesteśClarkiem.Tym, o którym śniłam i którego pragnęłam.Na ciebieczekałam.Możesz odjechać, jeśli chcesz, ale jutro rano będę stałaprzed twoim domem z ciastkami, Clark.I będę tam każdego ranka,aż w końcu znowu mnie dostrzeżesz.Aż ponownie będę twojąVivian mówiłam, nadal trzymając dłoń na jego ustach. Albomożesz zostać tutaj.Tej nocy i każdej następnej.I pozwolić mi siękochać. Pochyliłam się w jego stronę. I chcę, żebyś wiedział,że twoje łaty na łokciach tak mnie podniecają, że zaraz wyjdę zsiebie.Jego spojrzenie nabrało mocy.Nadal miał w oczach złość, alejego wzrok nie był już taki zimny.Wtedy na palcach dłoni poczułam, że otworzył usta i złożyłna nich ciepły i miękki pocałunek.A potem chwycił moją rękę i zarzucił ją sobie na szyję.Mocno mnie objął i przysunął blisko do siebie. Nie zgadzam się na mniej niż każdą noc powiedział.Uniósł mnie i mocno ściskając, przebiegł przez podwórko ipo schodach wbiegł do domu.Potem przycisnął mnie do ściany.Byłam przyszpilona przez mokrego, namiętnego i twardegobibliotekarza.Położył dłonie po obu stronach mojej głowy.Napierałam naniego ciałem, by pozostać w ścisłym kontakcie.Patrzył na mnie. Czy mam rozumieć, że śniłaś o mnie? spytał.Jego mokrewłosy łaskotały mnie po szyi, kiedy gładził ją nosem.Zatrzymał się na obojczyku i złożył na nim pocałunek, lekkogłaszcząc policzkiem moją skórę.Jęknęłam, czując jego boskidotyk.Roześmiał się. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem. Ponowniepieścił mój dekolt i powędrował w górę, do ucha, i delikatnie jeprzygryzł. Zniło ci się to? Tak ledwie wyrzuciłam z siebie. A to? spytał, napierając na mnie biodrami tak, że czułamjego męskość dokładnie tam, gdzie chciałam, żeby trafiła. Tak.O matko.Tak mruczałam podniecona.I wtedy mój bibliotekarz pocałował mnie.Jego słodkie ustadotknęły moich.Zapomniałam o całym świecie, kiedy wbił sięmiędzy moje wargi językiem.Rozkoszowałam się dotykiem jegoust.Całowaliśmy się szaleńczo i drapieżnie, splatając języki.Pojękiwałam w zapomnieniu, kiedy z wprawą ssał moje usta.Doskonałe słodkie dopasowanie.Ponownie spojrzał mi w oczy. Mmm, Vivian.Westchnęłam, słysząc swoje imię.Ramiona odsunęłam niecow tył, przez co przemoczony T-shirt napiął się na moich piersiach.Uśmiechnęłam się z zakłopotaniem, bo było mi wszystko widaćprzez prześwitującą koszulkę.Moja mina mówiła nic na to nieporadzę.On także się uśmiechnął.Był to bezkreśnie seksownyuśmiech. Vivian, to najbardziej idiotyczny strój, w jakim cięwidziałem oznajmił, a jego głos po raz pierwszy tego wieczoruzabrzmiał normalnie. Powędrowałam za jego wzrokiem.Ubłocone podkolanówkizsunęły mi się do kostek.Mokra koszulka była bardzo rozciągniętai spadała mi z ramienia. Zdejmij ją rozkazał takim tonem, że aż podniosłamgłowę.Patrzył mi zdecydowanie w oczy.Zrobiłam zdziwionąminę [ Pobierz całość w formacie PDF ]