[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pachniało wodorostami oraz spalinami diesla.Guy prowadził w milczeniu, według wskazańskomplikowanych znaków drogowych, w końcu ustawił sięna torze dla kamperów i przyczep, między torem dlaciężarówek oraz torem dla samochodów osobowych. Wszystko wygląda całkiem normalnie stwierdził,a potem wyłączył silnik. Rozejrzę się. Dobra powiedziała Serenity z niepokojem.Patrzyła, jakForti przechodzi między rzędami zaparkowanych aut, poczym znika za drzwiami jakiegoś budynku z czerwonąfasadą.Jadąc tutaj, przez większość drogi milczeli.Guy byłpogrążony w myślach, a Serenity nie miała nastroju dorozmowy.Wyglądała na zewnątrz, wpatrując sięw ciemniejące niebo.Co teraz robi Christopher? Co sięz nim dzieje? Czy już wylądował w Londynie? Nie miałapojęcia.Ile mógł trwać taki lot?Do szyby podszedł Guy. Ruch promów przebiega normalnie oznajmił. Dzisiajodchodzi jeszcze jeden, o dwudziestej trzeciej.Serenity musiała przez chwilę się zastanowić, która tobędzie godzina według rachuby, do której przywykła.Jedenasta wieczorem.Dobra. A o której będziemy na miejscu? Przed siódmą rano Guy wskazał swoją kurtkę, wiszącąna fotelu kierowcy. Podaj mi, proszę, portfel.I swójpaszport, na wypadek gdybym go potrzebował.Kupię nambilety.Serenity pochyliła się, wypełniając jego polecenie.Niewiedziała, czy to wszystko w ogóle ma jakiś sens.Jednak nicnie mówiła.Coś przecież musiała robić.Guy znowu odszedł.Przyglądała się jakiejś kobiecie, którastała obok swojego auta, paliła papierosa i patrzyła na morze.Mia-ła utapirowane włosy, które do tej pory dziewczynawidywała tylko na zdjęciach z lat sześćdziesiątychdwudziestego wieku.Między autami przeszedł węszący pies, podekscytowanyzamachał ogonem.Jakiś kierowca ciężarówki czytał gazetę,siedząc za kierownicą i przy tym z zaangażowaniem dłubał17w nosie.Inny mężczyzna chodził po kei tam i z powrotem,rozmawiając przez telefon.Potem wrócił Guy.Już z daleka machał biletami.OddałSerenity paszport. Nikt nie chciał go oglądać.I dobrze.Był przecież fałszywy.Dziewczyna schowaładokument. Co teraz? Poczekamy na prom.Ach tak, racja.Przy kei, na której kończyły się tory dlawszystkich pojazdów, było jeszcze pusto.Guy wsiadł drzwiami dla kierowcy, wetknął portfelz powrotem na swoje miejsce i od razu przecisnął się do tyłu,aby przynieść stamtąd komputer. Możemy sprawdzić, czy coś się da zobaczyć stwierdził.Potem przez jakaś chwilę milczał.Słychać było tylkostukot klawiszy oraz mimowolne mruczenie Fortiego lubjego mamrotanie a to co znowu?Serenity siedziała na swoim miejscu.Zastanawiała się,czy nie włączyć radia, ale dała spokój. Serenity? Tak? Odwróciła głowę. Mam go.Jak on to powiedział.Tonem wręcz pełnym tragizmu.Szybko przecisnęła się do tyłu, obok na niego. Pokaż.Guy chwilę jezdził myszką. Na liście została jeszcze ta kamera, przez którąChristopher widział swoją matkę. Kliknął w prawy róg,który wtedy się powiększył.Zobaczyli nocny widok na rzęsiście oświetlony EmergentBuilding.Pustą ulicą jechało jakieś auto.Zatrzymało się podwejściem do budynku.Ktoś otworzył drzwiczki z tyłusamochodu.Wysiadł jakiś mężczyzna, potem Christopher,pózniej drugi mężczyzna.Guy kliknął na przycisk.Obraz się zatrzymał. Obejrzyj to w powiększeniu powiedział i zrobiłzbliżenie. Widzisz, co ma przegubach? To są kajdanki,prawda?Serenity przytaknęła, zaniepokojona. Tak.Dosyć dziwnie trzyma ręce. A ci dwaj goryle trzymają go za ramiona.Przełknęła ślinę.To było szaleństwo, ale tak jakoś poczułaulgę.A więc Christopher wcale ich nie porzucił! Kiedy to sfilmowano? Mniej więcej przed kwadransem wyjaśnił Guy.W Londynie jest już prawie ciemno.To było upiorne, odbierać taką transmisję na żywo. Kto to jest? zapytała. Co to za ludzie?Guy westchnął. Wygląda na to, że pogłoski o śmierci Koherencji okazałysię znacznie przesadzone. Sądzisz, że nie wszyscy Upgraderzy zamarli bez ruchu? Na to wygląda, prawda?Serenity wpatrywała się w monitor, w Christophera, jakstoi i spogląda w górę na jasno oświetloną budowlę.Fakt,inaczej nie dało się tego wytłumaczyć.Koherencja nadaldziałała. I co teraz robimy?W tej właśnie chwili poruszyła się ciężarówka, obok którejstali.Spojrzeli przez przednią szybę.Rzeczywiście, dobrzegu przybił ogromny prom.Jakiś człowiek w uniformiemachaniem kierował stojące z przodu samochody do rampyzaładunkowej. Najpierw wjedzmy na pokład powiedział Guyi zamknął komputer. Potem zobaczymy co dalej.Jako pierwsze ruszyły ciężarówki.Jednak kiedy wewnętrzu promu zniknęło ich zaledwie kilkanaście, człowiekw mundurze zatrzymał kolejkę i pomachał kamperom orazprzyczepom, w sumie trzem.Guy ruszył swoim autem zapozostałymi po szerokiej, grzechocącej rampie z metalu.Napokładzie czekała już osoba, która poprowadziła ich naodpowiednie miejsce, a potem zeskanowała bilety.Pózniej wjechały samochody osobowe.Serenity zwróciłauwagę na to, że większość kierowców, zaraz pozaparkowaniu, brała z aut torby i znikała za niebieskimi,przesuwnymi drzwiami. Dokąd idą? zapytała. Do wykupionych kabin pasażerskich wyjaśnił Guy.Serenity pokiwała głową. My tego nie potrzebujemy. Właśnie.Na koniec wjechała reszta ciężarówek.Serenitystwierdziła, że pewnie chodziło o równomierne obciążeniepromu.Guy znowu gramolił się do tyłu.Po chwili chwycił swójkomputer. Chodz powiedział. Zanim położymy się spać,napijemy się czegoś w pokładowej kawiarni.Wysiedli, zamknęli wóz i też przeszli przez niebieskieprzesuwane drzwi.Statek był ogromny.Wedle tablicinformacyjnych, miał na pokładzie restaurację, kawiarnięi bar, a poza tym pokój zabaw dla dzieci, strefę gier wideo,kino, różne sklepy, salon piękności& Serenity uznała, że towręcz nierealne, że prawie można było zapomnieć, iż jestsię na promie.Poszła za Guyem do punktu informacji, gdzie u młodejkobiety kupił jakąś kartę.Zapłacił gotówką i oczywiścieznowu na całego flirtował. Chciała zobaczyć moje dokumenty wyjaśniał w drodzedo kawiarni.Pokazał Serenity kartę, niebiesko-czerwonykawałek kartonu, na którym nadrukowano jakiś długi kod.To karta dostępu do wi-fi.Faktycznie, żeby ją otrzymać,trzeba się wylegitymować, ale zdołałem przekonać tamtąpanią, żeby nie brała się do tego aż tak dokładnie.Serenity uniosła brwi ze zdumienia. W ogóle nie chcę wiedzieć, co jej powiedziałeś. I nie dowiesz się Guy wyszczerzył się, zadowolony.W każdym razie& Przez wi-fi na statku to do tej pory mojenajoryginalniejsze włamanie.W kawiarni prawie nikogo nie było.Mężczyzna zakontuarem kwaśno odpowiedział na pytanie Guya,informując, że lokal otwarty jest całą noc.Serenity zamówiłagorącą czekoladę, Guy podwójne espresso.Obserwowanie Fortiego trudno było uznać za szczególnąrozrywkę.Najpierw przez pięć minut jak szalony stukałw klawiaturę, potem zjawiły się napoje.Kiedy Serenityoszczędnymi łykami piła czekoladę, zobaczyła, że hackerwpatruje się w szeregi cyfr i liter na monitorze, masujeskronie i nic nie mówi. I co? zapytała w końcu.Statek dość wyraznie sięchybotał.Zauważyła, że robi się coraz bardziej znużona. Zagadkowe odparł Guy, nie unosząc wzroku znadekranu. Co masz na myśli& jak dużo jeszcze czasu potrzebujesz? Tego nigdy nie wiadomo [ Pobierz całość w formacie PDF ]