RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To było realne.Obok całego cywilizowanego świata żył człowiek, który na co dzieńwykorzystywał wiedzę, wydawałoby się umarłą przed stu laty.Człowiek, który wyganiałzłe duchy, walczył z wampirami, gadał ze swoim koniem.Mercedes miał warszawską re-jestrację.Sława jego rozchodziła się daleko.A on nic nie robił, aby podnieść sobie po-ziom życia.Wkładał pieniądze do słoików i zakopywał w ziemi.I najwyrazniej było muobojętne, czy ktoś je wygrzebie, czy nie.82 Jakub przechowywał w swoim umyśle wiele prastarych tajemnic.Trzeba było zacho-wać je od zapomnienia.Spisać.Tylko, czy mogła napisać w swojej pracy, że narysowaw-szy kilka znaków na ziemi, zmienił pogodę w całej okolicy? W stajni nie było much.Czydlatego, że pora była zbyt wczesna i jeszcze nie obudziły się z zimowego snu? Czy możepomogły wiszące pod sufitem zioła, a może i na to miał metodę? Magiczną albo zdro-worozsądkową.Zdjęła ze ściany szczotkę i wolno zaczęła szczotkować nią swoje włosy.Szczotka była szorstka i pachniała koniem.* * *Herberto, słaniając się nieco na nogach, opuścił swój pokój.Nie odzyskał jeszczew pełni sił, ale informacja o rzezbie na cmentarzu była na tyle ciekawa, że postanowiłją sprawdzić.Nawet za cenę własnego zdrowia.Zabrał ze sobą narzędzia.Nie chciał siępo nie wracać, gdyby okazało się, że trafił faktycznie na to, czego szukał.Posąg kultowyz jedenastego wieku.Wdrapanie się na Górkę od strony parku trzydziestolecia nie byłospecjalnie wyczerpujące, on jednak musiał, co chwila przystawać i odpoczywać.Umysłnie wrócił mu jeszcze do pełnej sprawności.Myśli płynęły wolno.Gdyby Iwanów poja-wił się teraz w Chełmie, miałby łatwą robotę.Unieszkodliwienie egzorcysty zajęłoby munie więcej niż dziesięć sekund.Ale czarownik zajmował się akurat w Wojsławicach pod-kładaniem świni Jakubowi Wędrowyczowi, dlatego Herberto był względnie bezpieczny.Choć oczywiście nie tylko Iwanów dybał na jego życie.Cmentarz był totalnie zapusz-czony, jednak pewne ślady wskazywały na to, że ktoś zagląda tu od czasu do czasu.Nagrobie premiera Zakarpackiej Ukrainy leżały świeże kwiaty.Na jednym z innych gro-bów stało kilka zniczy, wygasłych obecnie i wypalonych.Zcieżką przeszedł niedawnospory odział ludzi w oficerkach podkutych gwozdziami.Musieli dzwigać coś ciężkiego, bowiem ich ślady odcisnęły się głęboko w rozmiękłejziemi.Spróbował wyczuć odłamki myśli tkwiące w kamieniach nagrobków.Wzdrygnąłsię z obrzydzenia.Przez ostatnie pięćdziesiąt lat nekropola była widownią bijatyk i or-gii.Zdarzyło się tu także kilka zabójstw.Kamienie poznaczone były zakrzepłą krwią.Cud prawdziwy, że żaden z nieboszczyków nie wstał nigdy z tej ziemi.Może dlatego,że leżeli tu w większości dobrzy ludzie.Uchwycił się tej myśli i podążył za nią w głąb.Pod zewnętrzną warstwą plugastwa odkrył wiele dobrego.Smutek, żal za zmarłymi.Ichżycia.Często wypełnione trudem i ciężką, uczciwą pracą.I piękne wspomnienia, jakiepo sobie zostawili.Dotarł do rzezby.Rzezba wyglądała na starą.Była silnie nasiąkniętawilgocią, pokrywały ją zielone liszaje jakichś glonów.Przedstawiała paskudnego niedz-wiedzia stojącego na pryzmie ludzkich czaszek.Była nawet nieco większa niż powinnabyć. No i spotkaliśmy się  mruknął do siebie.83 Ponownie wsłuchał się w echo rzezby.Odebrał dziwne i sprzeczne wrażenia.Wściekłość, szalony pośpiech, ból poranionych rąk.Nadzieję na wolność, niena-wiść, jakąś lisią chytrość.Wszystko to wydawało się pochodzić od jednego człowieka.Herberto zamyślił się, a potem spróbował wczuć się głębiej.Chciał odnalezć myśli ka-płanów składających ofiary, błagających tłumów pogan, może krwawych ofiar.Zamiasttego, wyczuł radochę kilku robotników z cementowni, którzy wykuwali ten blok zeskały na specjalne i cholernie dobrze płatne zmówienie.I wściekłość ośmiu kryminali-stów, którzy pod konwojem nieśli ten posąg na dniach zabłoconą ścieżką, a potem sma-rowali go mchem i błotem.Nigdy nie zdarzyło mu się kląć, ale teraz miał ochotę zakląć jak szewc.Zamiast tego,wydobył młotek i dla ostatecznego upewnienia się walnął z rozmachem, utrącając rzez-bie kawał łapy.Kreda pod cienką warstewką fałszywej patyny była biała jak śnieg i tylkoniewielkie rdzawe plamki znaczyły ślad mikroorganizmów zawierających odrobinyżelaza, które obróciły się w skałę przed stu pięćdziesięciu milionami lat.Zatracił nadsobą kontrolę.Zaczął wściekle kuć młotkiem.Odłupywał mniejsze i większe kawałki.Niespodziewanie poczuł na swoim ramieniu ciężką rękę.Rękę socjalistycznej sprawie-dliwości. Urząd Bezpieczeństwa.Wasze dokumenty?Nagle cała wściekłość zniknęła mu, jakby zdmuchnął płomień świecy.Wygrzebałnieporadnie z kieszeni swój portugalski paszport. Jesteście aresztowani pod zarzutem niszczenia bezcennego zabytku naszej sztuki.Macie prawo nie odpowiadać na pytania.Wszystko, co powiecie zostanie użyte prze-ciw wam.Poprowadzili go do góry rozmiękłą ścieżką, a potem koło kopca kryjącego w sobierelikty palatium księcia Daniela i dalej schodami w dół ku ulicy Lubelskiej, gdzie cze-kała na nich nieoznakowana nyska.Powiezli go w nieznane.W czasie, gdy samochódpodskakiwał na dziurach w jezdni, Herberto rozmyślał, że smutkiem, że zawiódł na ca-łego.Nie wykona zadania.Wybuchnie nowa wojna lub nastąpi wysyp sekt.Może ka-miennemu posągowi złożeni zostaną jako krwawe ofiary niewinni ludzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl