[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy w ten sposób nie zwracała się do Doca.Mówi, że gdy zobaczył Jima w mundurze, Doc od razu zmienił się w Mr Hyde’a i dopiero wówczas okazał się takim, jakim jest w istocie.Zuzanna jest strasznie zabawna, ale poczciwa z niej staruszka.Shirley powiada, że jest ona półaniołem, a ta druga połowa to dobra kucharka.Ale Shirley jest jedynym z nas wszystkich, którego Zuzanna nie łaje.Flora Meredith jest nadzwyczajna.Mam wrażenie, że ona i Jim są naprawdę zaręczeni.Flora chodzi po domu z błyszczącymi oczami, lecz uśmiech jej jest jakiś dziwny, taki sam, jak uśmiech mamy.Wątpię, czy ja potrafiłabym być taka dzielna, gdybym miała narzeczonego, który poszedł na wojnę.Dosyć, jeżeli się ma na wojnie brata.Bertie Meredith płacze całymi nocami, jak mówi pani Meredith, gdy słyszy, że Jim i Jerry poszli do wojska.Chciałby wiedzieć, czy „KK” to znaczy „Król Królów”.Strasznie miły z niego dzieciak.Przepadam za nim, chociaż na ogół dzieci nie lubię.Wcale nie lubię dzieci, a jak przyznaję się do tego, to ludzie patrzą na mnie, jakbym powiedziała coś bardzo szokującego.Nie lubię i koniec, jestem szczera.Mogę patrzeć na ładne, czyste dziecko siedzące u kogoś na ręku, ale wolę go nie dotykać, bo nie mam do tego żadnego pociągu.Gertruda Oliver powiada, że ona czuje to samo.(Gertruda jest najbardziej szczerą osobą, jaką znam.Ona nigdy nie udaje).Twierdzi, że dzieci męczą ją, a gdy są już takie duże, że umieją mówić, to przecież przestają być dziećmi.Mama, Nan i Di szalenie lubią dzieci i uważają mnie za anormalną dlatego, że ich nie lubię.Krzysztofa nie widziałam od owej nocy podczas balu.Był tutaj pewnego wieczoru po powrocie Jima, ale mnie wtedy w domu nie było.Wątpię, czy wspominał o mnie w ogóle, bo nikt mi o tym nic nie mówił, a ja oczywiście nie pytałam.Wcale nie dbam o niego.To wszystko w tej chwili nie ma dla mnie żadnego znaczenia.Najważniejsze jest to, że Jim zapisał się na ochotnika do służby czynnej i za kilka dni ma pojechać do Valcartier.Mój duży, wspaniały brat Jim! Och, jaka ja jestem z niego dumna!Przypuszczam, że Krzysztof też by się zapisał, gdyby nie jego noga.Sądzę, że to jest przeznaczenie.Przecież Krzysztof jest jedynakiem i matka zamartwiłaby się, gdyby poszedł.Jedynacy nigdy nie powinni myśleć o wojsku!Walter wolnym krokiem szedł doliną z głową opuszczoną i założonymi w tył rękami.Ujrzawszy Rillę cofnął się, lecz po chwili skierował się w jej stronę.— Rillo–ma–Rillo, o czym myślisz?— Wszystko się tak zmieniło, Walterze — rzekła Rilla w zadumie.— Nawet ty… ty także jesteś zmieniony.Tydzień temu wszyscy byliśmy tacy szczęśliwi… a… a teraz po prostu zupełnie nie mogę się odnaleźć.Ginę w tym chaosie.Walter usiadł na pobliskim kamieniu i ujął małą, delikatną rączkę Rilli.— Obawiam się, że nasz stary świat się skończył, Rillo.Stanęliśmy w obliczu tego faktu.— Tak strasznie jest myśleć o Jimie — szepnęła Rilla.— Czasami zapominam na krótką chwilę, co to wszystko znaczy, i czuję się dziwnie dumna… a potem przychodzi to na mnie znowu, jak zimny wiatr.— Zazdroszczę Jimowi — rzekł Walter ponuro.— Zazdrościsz! Och, Walterze, ty… ty nie chciałbyś iść?— Nie — rzekł Walter patrząc przed siebie na pobliską ukwieconą łąkę — nie, nie chciałbym iść.W tym właśnie całe zmartwienie.Rillo, ja się boję pójść.Jestem tchórzem.— Nieprawda! — wybuchnęła Rilla z gniewem.— Każdy by się lękał.Mógłbyś przecież… mógłbyś zostać zabity.— Nie zważałbym na to, gdyby to nie bolało — wymamrotał Walter.— Wątpię, czy boję się śmierci samej… Boję się bólu, który jest przedtem… Umrzeć nie byłoby tak strasznie, ale cierpieć! Rillo, zawsze się bałem cierpienia, wiesz o tym.Nie mogę tego opanować… drżę na samą myśl, że jakaś kula mogłaby mnie zranić… że mógłbym stracić wzrok.Rillo, nie mogę myśleć o tym.Być ślepym… nie widzieć świata… nie widzieć księżyca nad Przystanią Czterech Wiatrów… gwiazd, mrugających spoza drzew… połysku wody w zatoce… Powinienem pójść… powinienem mieć tę ochotę, lecz nie mam.Nienawidzę myśli o tym i wstydzę się… strasznie się wstydzę.— Ale przecież i tak nie mógłbyś pójść — rzekła Rilla żałośnie.Przejęta była nowym strachem, że Walter jednak zdecyduje się zaciągnąć do wojska.— Nie jesteś jeszcze zupełnie zdrowy.— Owszem, jestem.Czuję się zupełnie dobrze.Wiem doskonale, że przeszedłbym przez każdą komisję.Wszyscy myślą, że nie jestem jeszcze dość silny, a ja się osłaniam tym mniemaniem.Powinienem… powinienem być dziewczyną! — zakończył Walter z wybuchem namiętnej goryczy.— Nawet gdybyś był zupełnie zdrowy, to i tak byś nie poszedł — szlochała Rilla.— Co by mama zrobiła? Ona i tak strasznie się martwi o Jima.Nie przeżyłaby tego, gdybyście obydwaj poszli.— Och, nie martw się, nie pójdę.Powiadam ci, że się boję… boję.Sam nie chcę myśleć o tym.Tobie jednej o tym mówię, nikomu bym się nie zwierzył.Nawet Nan i Di na pewno by mnie nie zrozumiały.Nienawidzę tego wszystkiego, strachu, bólu i okrucieństwa.Wojna nie jest paradą pięknych uniformów.Wszystko, co czytałem o wojnie, przejmowało mnie wstrętem.Leżę w nocy z otwartymi oczami i widzę te wszystkie okropności, widzę krew, walkę i całą ohydę tego wszystkiego.Jestem po prostu chory, myśląc o tym, myśląc, że mógłbym na przykład zanurzyć bagnet w piersi innego żołnierza.— Walter zadrżał przy tych słowach.— Myślę o tych wszystkich rzeczach i jestem pewien, że Jim i Jerry nigdy o nich nie myślą.Śmieją się i mówią o „zniszczeniu Hunów”! Po prostu szaleję patrząc na ich mundury.A oni myślą, że przykro mi jest dlatego, że pójść nie mogę.Zaśmiał się z goryczą.Nie jest rzeczą przyjemną czuć się samemu tchórzem.Rilla otoczyła ramieniem jego szyję.Była taka szczęśliwa, że on nie pójdzie, bo jeszcze przed sekundą myśl o tym przejmowała ją lękiem.I tak przyjemnie było posiadać zupełne zaufanie Waltera, który opowiadał jej o rzeczach, o jakich nigdy by nie mówił nawet Di.Nie czuła się już teraz taka samotna i nikomu niepotrzebna.‘— Nie gardzisz mną, Rillo–ma–Rillo? — zapytał Walter w zamyśleniu.Widocznie zależało mu na tym, aby Rilla nim nie pogardzała, może zależało mu nawet więcej, niż gdyby gardziła nim Di.Dopiero teraz zorientował się, jak bardzo kochał swą siostrzyczkę, jak bardzo lubił jej rozumne oczy i smutną dziewczęcą twarz.— Nie, przecież setki ludzi myśli tak samo, jak ty.Znasz ten wiersz Szekspira: „Odważnym człowiekiem nie jest ten, kto nie odczuwa strachu” [ Pobierz całość w formacie PDF ]