RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z westchnieniem przewróciła się na drugi bok.Omijanie zakazów i łamanie prawa leżało całkowicie w ludzkiej naturze.Cech nie tylko zabraniał.Musiał też chronić, bo inaczej ta diabelska planeta już dawno znalazłaby się w wyłącznym władaniu zarodników i kryształu.Rano obudziło ją natarczywe burczenie terminalu.Poinformowano ją, że jej piła jest już gotowa.Miała odebrać narzędzie i zameldować się w pokoju 47.Otępiała z niewyspania, Killashandra wzięła szybki prysznic i zjadła wysokobiałkowy posiłek.Przyłapała się na tym, że stale zerka w stronę konsoli, jakby spodziewała się, iż wczorajsze dane nagle wyskoczą ze środka i ukażą się światu.Komputery musiały zadowalać się faktami, ona zaś miała jedną przewagę, która nie poddawała się obliczeniom: wrażliwość na czarny kryształ.Komputery nie podawały też same z siebie informacji, nie wątpiła jednak, że śmierć Keborgena wzbudzi szerokie zainteresowanie jego bogatą działką.Tylko trzydziestu dziewięciu śpiewaków wróciło, uciekając przed tą samą wichurą.Nie miała pojęcia, ilu mogło zaraz rozpocząć poszukiwania.Zdawała sobie sprawę z tego, że szansę na to, by akurat ona odnalazła działkę, były z jednej strony spore, z drugiej zaś – znikome.Dostarczenie gotowej piły uznała za dobry omen.Czekała właśnie na windę, gdy usłyszała, jak ktoś z niedowierzaniem wykrzykuje jej imię.– Killashandra! Wyzdrowiałem.Też jestem śpiewakiem! Całkowicie zaskoczona odwróciła się i ujrzała Rimbola, zmierzającego ku niej szybkim krokiem.– Rimbol! – poddała się jego entuzjastycznemu uściskowi, uświadamiając sobie z całą ostrością, że nie poświęciła mu nawet jednej myśli przez ostatnie kilka dni.– Powiedzieli mi, że przeszłaś przemianę zadowalająco, ale nikt inny cię nie widział.Wszystko w porządku? – Rimbol przytrzymał ją przed sobą, jego zielone oczy powędrowały ku twarzy dziewczyny.– Czy to tylko gorączka, czy naprawdę odwiedziłaś mnie kiedyś? – I to kilka razy – odparła dyplomatycznie, ani o włos pnie mijając się z prawdą.– Potem stwierdzili, że przeszkadzam w leczeniu.Kto jeszcze wyszedł? Twarz Rimbola posmutniała.– Cariganie się nie udało.Shillawn ogłuchł i przydzielono go do działu badań.Mistra, Borton, Jezerey, niech żyją w stadle długo i szczęśliwie; w sumie dwadzieścia dziewięć osób przeszło w porządku.Celee, ten pilot, uzyskał jedynie niewielką adaptację, ale zachował wszystkie zmysły.Ma pilotować prom.Nie sądzę, aby kłóciło się to z jego upodobaniami.– A Shillawn? Czy bardzo to przeżył? – Killashandra wiedziała, że pytanie zabrzmiało oschle.Oblicze Rimbola zachmurzyło się, póki go nie uściskała.Teraz musiał nauczyć się nie dbać tak bardzo o innych.– Naprawdę sądzę, że będzie szczęśliwszy prowadząc badania, niż poszukując kryształu w Pasmach.Celee pracuje w swoim zawodzie, więc nie stracił niczego.Antona mówiła, że Carigana nie chciała poddać się symbiontowi.Rimbol zmarszczył brwi, a jego ciało zesztywniało.– Buntowała się przeciw wszystkiemu.Nie pytałeś Antony?– Nie.– Rimbol przekrzywił głowę.Uśmiechnął się niezbyt mądrze.– Bałem się, bo inni byli jeszcze w trakcie adaptacji.– Teraz mamy to już za sobą.I umieszczono cię na poziomie śpiewaków – dostrzegła jego bransoletę i pokazała mu swoją.– Gdzie idziesz?– Mają mi dopasować piłę – entuzjazm rozjaśnił jego oczy.– A więc możemy pójść razem.Ja idę odebrać swoją.– Odebrać?– Powiedzieli ci chyba, jak długo chorowałeś? – Killashandra wiedziała, że to pytanie miało zapewnić jej nieco czasu do namysłu.W oczach Rimbola błysnęło zaskoczenie i zakłopotanie.– Och, po prostu miałam szczęście.Antona nazwała to Przeskokiem Mikeleya.Bardzo szybko wykopali mnie ze szpitala, bo blokowałam komuś miejsce, i wysłali na ćwiczenia, żebym nie broiła.No, jesteśmy, i nie przejmuj się zachowaniem technika.Nie cierpi, kiedy odrywa się go od jego ryb.Weszli do pracowni, gdzie natknęli się na Jezerey, Mistrę i jeszcze dwie osoby.– Killashandra! Udało ci się!Killashandra odniosła wrażenie, że w głosie Jezerey pobrzmiewa nuta nieprzyjemnego zaskoczenia.Dziewczyna zmizerniała i straciła całą swą urodę.– Cisza tam! – zawołał Rybak, ucinając w zarodku odpowiedź Killashandry.W dłoni dzierżył lśniącą nową piłę.– Ty tam, Killashandra – gestem wezwał ją do swej lady.Pozostali się odsunęli.Przyjmując narzędzie pracy, Killashandra czuła na sobie spojrzenia kolegów.Gdy jednak zacisnęła palce na uchwycie i przyłożyła prawą dłoń do sterownika, zapomniała o swym zakłopotaniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl