[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odetchnął głęboko i wstał powoli, ociekając wodą.Próbował jakoś doprowa-dzić się do porządku, ale zrezygnował i rozejrzał się wokół.Nagle zamarł.Stał na szczycie skały ze swojego snu, setki metrów nad oce-anem, tak wysoko, że wydawało mu się, iż może dotknąć obłoków przepływają-cych po niebie.Laguna znajdowała się tuż przy brzegu wyspy, otoczonej lazuro-wymi wodami, białą pianą i lśniącymi grzywami fal.Ze środka wyspy wznosiłysię szczyty gór pokryte śniegiem.Z wodospadów tryskających do morza zwie-szały się łukami dwie blizniacze tęcze.Gdzieś, hen w dole, o wiele mil stamtąd,przycupnęło w swej zacisznej zatoce pirackie miasteczko Jakuba Haka.Jeszczedalej, tam gdzie niebo i ocean spotykały się na linii horyzontu, słońce rzucałozłocistopurpurowy blask chyląc się ku zachodowi.76Piotr spojrzał w niebo i zdziwił się, że widzi nie jeden, ale trzy księżyce, biały,brzoskwiniowy i wreszcie różowy, które w najlepsze świeciły pospołu.A w samym środku laguny stało największe drzewo, jakie kiedykolwiek wi-dział w życiu wielkie, sękate, jakby ktoś przeniósł je na tę skałę ze starychborów, wznosiło się wysoko ku niebu z rozłożonymi jak w błagalnym geście ko-narami.To mógł być klon albo dąb, a może jedno i drugie naraz, ale wyglądałojeszcze dostojniej.Coś takiego pojawiało się chyba w marzeniach jego dzieciństwa.Albo w snach.Nibydrzewo.To chyba wiatr szepnął mu do ucha to imię.Ruszył w stronę drzewa, mijając żółte kwiaty z różowymi koniuszkami; kiedyprzechodził, nachyliły się nad nim ciekawie, żeby je powąchać.Odskoczył niewierząc własnym oczom.Kwiaty kichnęły.Co jest? Cofnął się niepewnie.Kwiaty,które wąchają i kichają?Wciąż zmagał się z tą zagadką, kiedy nagle stąpnął na jakąś pętlę ze sznu-ra, która zacisnęła się wokół jego kostek, zbiła go z nóg i zawiesiła głową w dółpomiędzy trzema gałęziami.Wszystko wypadło mu z kieszeni karty kredyto-we, portfel, klucze i monety.Piotr starał się wyprostować, ale lina naprężyła sięi zawisł bezradnie. To nie do wiary powiedział do siebie.Wisiał tak przez chwilę zastanawiając się, co robić.W końcu po kilku próbach udało mu się wychylić na tyle, by złapać się zanogi (naprawdę będzie musiał wziąć się za siebie i poćwiczyć), a potem chwyciłtrzymającą go linę.Postanowił rozbujać się na tyle, by złapać pobliską gałąz, którawydawała się dostatecznie gruba, aby go utrzymać.Nagle zauważył, że z gałęzi zwisa jakiś zegar w drewnianej, zdobionej obu-dowie; wyglądał na górną część stojącego zegara z jakiegoś angielskiego domu.Tarcza zegara wyłożona była złotem i srebrem, a wokół biegł wzór w kształciewinorośli.Piotr schwycił się gałęzi potrząsając zegarem, z którego wydobył się jakiśokrzyk.Tarcza zegara otworzyła się i ze środka wyleciała wróżka Dzwoneczek.Za-toczyła w powietrzu kilka kółek i w końcu przysiadła na Piotrze, przybierającdwakroć większą niż zwykle postać. %7łyjesz! zawołała.Wrota pamięci otwarły się w jednej chwili i Piotr przypomniał sobie wszystko. Dzwoneczku! Muszę ratować Maggie i Jacka! Uwolnij mnie z tej pułapki!Ale wróżka była nazbyt zaaferowana; latała w tę i z powrotem całując gow policzek swoimi usteczkami i wykrzykując radośnie: Ty żyjesz, ty żyjesz!77 Tak, chyba dzięki syrenom, ale nie jestem tego taki pewien.Czy tu są sy-reny? nie chciał jednak zastanawiać się nad tym zbyt długo. Dzwoneczku,co z moimi dziećmi? Co mam robić? Jak mam walczyć z Hakiem? Przecież nieumiem! Spójrz na mnie! Jak ja wyglądam! Gruby i bez kondycji, nie mógłbymnawet walczyć ze swoim cieniem, nie mówiąc o jakimś piracie. Zagubieni Chłopcy wykrzyknęła wróżka, jak gdyby to miało rozwiązaćwszystkie problemy. To jest Nibydrzewo, Piotrusiu! To jest ich dom! Potrze-bujesz ich, jeśli chcesz zmierzyć się z Hakiem! Musimy tylko przekonać ich, żejesteś Piotrusiem Panem! Ale nie jestem! Jestem Piotr Banning! jęknął. Ha! Na razie! Może na to jeszcze nie wyglądasz, ale jesteś bardziej Pio-trusiem Panem, niż ci się wydaje! Będziesz walczył z Hakiem i odzyskasz swojedzieci.Obiecuję ci to! Zobaczysz!Podleciała w górę do liny, na której wisiał Piotr, wyjęła nie wiadomo skądnożyczki i zaczęła ciąć.Piotr rzucił szybkie spojrzenie na ziemię była daleko. Zaczekaj, chyba nie. próbował protestować, kiedy nagle lina puściłai spadł z przerażającym, przeciągłym krzykiem na poszycie z mchu. On wrócił, wrócił! usłyszał wołanie wróżki i jak przez mgłę dostrzegł,że Dzwoneczek wzlatuje ku koronie wielkiego drzewa. Zagubieni Chłopcy! Wychodzcie! To Piotruś Pan! On wrócił!Piotr utkwił wzrok w rozległej plątaninie konarów, obserwując w zdumieniuto, co się miało za chwilę wydarzyć.Kiedy wróżka przelatywała z gałęzi na gałąz, błyskając światełkiem na tle ko-ry i liści ocienionych zapadającym zmrokiem, Nibydrzewo zaczęło ożywać [ Pobierz całość w formacie PDF ]