RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A był to naprawdę szeroki uśmiech. My.wciąż jesteśmy atakowani.A ostatni atak był naprawdę poważny. Wybraniec powstrzymał go za cenę własnego życia  przypomniała Kapitan. Ale on.tego.wróci, a dwudziestu naszych nie.Uśmiech artylerzysty poszerzył się na tyle, że zmieściłby się w nim zestaw kul do bi-larda razem z kijem.W poprzek.Kapitan zdała sobie sprawę, że ma na pokładzie bunt, którego ośrodkiem jest tenuśmiechnięty przygłup.I że jest już za pózno, by dało się go zastrzelić i skończyć tymsamym z problemem. I co proponujesz?  spytała spokojnie. Hmm.my.to jest kadra oficerska.uważamy, że.no.powinniśmy zawrócić.i. I co? Walczyć do końca? Hmm.no.Właśnie! I tak uważacie wszyscy?Oficerowie kolejno przytaknęli. Przykro nam, ma am. wykrztusiła Nawigator. Inni właśnie tak postąpili  powiedziała z naciskiem. Choćby KosmiczniNajezdzcy.Wraki widzieliśmy wszyscy.Walczyli i ginęli, odważnie i głupio.Aż zgi-nęli wszyscy. No.my też giniemy. przypomniała Nawigator. Wiem, i boleję z tego powodu.Tylko że większość z nas żyje, a liczba zgonówznacznie spadła od chwili, w której się poddaliśmy.Każda chwila przybliża nas doGranicy.Jeśli się zatrzymamy, by walczyć, wszyscy wiecie, co nastąpi: przestrzeń gryprzybliży się, a Granica oddali.Ludzie nas znajdą i wtedy.69  Zginą!  warknął Oficer Ogniowy. A my wygramy! Tamci byli głupi, a my po-każemy ludziom, jak się walczy! Wątpię, by to, co ty im możesz pokazać, kogokolwiek zainteresowało!  nie wy-trzymała Kapitan. Nie mamy żadnych szans wygrać ani żadnych szans przeżyć! Jeśliwierzysz w to, co powiedziałeś, to jesteś głupszy, niż sugeruje twój wygląd.A to już jestsztuka! I to mówi głównodowodzący?!  Artylerzysta był wściekły i nawet nie próbowałtego ukryć. Tak mówi patetyczny tchórz! Gdy dotrzemy do domu. zaczęła Kapitan. Do jakiego domu? To jest nasz dom! Innego nigdy nie mieliśmy i nie będziemymieli! Całe to gadanie o Granicy czy o naszej własnej planecie toż to legendy! Nikt nig-dy nie widział jednego ani drugiego.Ten cały Wybraniec z Tysiącem %7łyć to nasz wła-sny wymysł! %7łyjemy, rodzimy się i giniemy na okrętach.Tak było i będzie! W tej spra-wie nie mamy żadnego wyboru! 8Pokojowe rozmowy, pokojowe wrzaski.Johnny obudził się w kabinie.Zwykle znajdował się w takich sytuacjach w pobliżu floty, tym razem był międzyjednostkami ScreeWee.Lecącymi w złym kierunku.Na ekranie komunikatora pojawił się łeb ScreeWee.I nie była to Kapitan. Wołam ludzki okręt!.Hej, jesteś tam? Jestem.A kim ty jesteś? Kapitanem.Oto instrukcje. A co się stało z dotychczasową Kapitan? Została aresztowana.Oto instrukcje. Aresztowana?!  Johnny ego zatkało, acz na krótko. Za co?! Co zrobiła? Nic nie zrobiła.Przestań pytać i słuchaj: masz sześćdziesiąt sekund, by odleciećpoza zasięg naszej broni.Potem, jeśli się zbliżysz, zostaniesz ostrzelany. Zaczekaj. Odliczanie rozpoczęte! Ale. Koniec łączności.Gińcie, ludzie!Ekran zgasł.A Johnny nadal się weń wpatrywał.To nie był przyjaciel.Gębę też miał nieprzyjazną.A mówił tak, jakby po angielskunauczył się  podobnie jak Kapitan  z książki, tyle że wrednej.No i mówił jak ktoś,kto doliczy do sześćdziesięciu jednym tchem, bez przerwy na przecinki.Dał pełen ciąg i obserwował, jak po bokach migają jednostki ScreeWee.Jedną z mil-szych stron gry była możliwość wykonywania manewrów i osiągania przyspieszeń, któ-re w normalnym życiu rozsmarowałyby pilota na ścianach.Flota została za nim, stale malejąc, mimo że wyhamował.Zawrócili!A więc wkrótce pojawią się na ekranach monitorów tych graczy, którzy się dotąd niezniechęcili.Zawsze kilku takich się znajdzie.A gdy się wieść rozniesie, to zaraz ich bę-dzie więcej.Znacznie więcej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl