[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.138Jena tylko rzecz bardzo mnie zdziwiła: to, co pani pisze, niby wtedy, jak już wyjdę za mąż,co do pana Danceny i pana de Valmont.Zdawało mi się, że kiedyś w Operze mówiła paniprzeciwnie, że gdy już raz wyjdę za mąż, będę mogła kochać tylko męża i trzeba będzie za-pomnieć nawet o Dancenym; może zresztą zle zrozumiałam i nawet wolę to, bo teraz nie będęmiała takiego strachu przed małżeństwem.Owszem, cieszę się na nie, będę miała więcejswobody; mam nadzieję, że wówczas będę się mogła urządzić w taki sposób, aby myśleć tyl-ko o Dancenym.Zdaje mi się, że naprawdę to mogłabym być szczęśliwa tylko z nim: terazmyśl o nim nęka mnie ciągle i mogę się czuć dobrze jedynie wtedy, kiedy potrafię nie myślećo nim całkiem, a to bardzo trudno; a jak tylko zacznę, zaraz się martwię na nowo.Pociesza mnie trochę to, co pani mówi, że Danceny będzie mnie kochał tym więcej; aleczy pani jest pewna?.Och, tak! Pani nie chciałaby mnie zwodzić! A jednak, jakie to zabaw-ne, że ja kocham Danceny ego, a że pan de Valmont.Ale, jak pani mówi, może to właśniebardzo szczęśliwie! Zresztą zobaczymy.Niezupełnie zrozumiałam, co pani mówi o moim sposobie pisania.Zdaje mi się, że Dance-ny emu podobają się moje listy, tak jak są.Czuję jednak, że nie powinnam mu nic mówić otym, co się dzieje między mną a panem de Valmont; co do tego, może pani być bez obawy.Mama mi jeszcze nic nie mówiła o małżeństwie, ale niech pani będzie spokojna; teraz,kiedy wiem, że to tylko po to, aby mnie złapać, przyrzekam, że będę umiała kłamać.Do widzenia, dobra przyjaciółko; dziękuję bardzo i obiecuję, że nie zapomnę nigdy twejdobroci.Muszę kończyć, już blisko pierwsza: pan de Valmont powinien lada chwila nadejść.Z zamku***, 10 pazdziernika 17**LIST CXWicehrabia de Valmont do markizy de Merteuil Potęgi niebios, dałyście mi duszę dla cierpienia, dajcież mi ją i dla szczęścia. 27Zdaje mi się, że to czuły Saint-Preux wyraża się w ten sposób.Ja, lepiej odeń wyposażonyprzez losy, przeżywam równocześnie oba te istnienia.Tak, droga przyjaciółko, jestem wrazbardzo szczęśliwy i bardzo nieszczęśliwy; skoro posiadasz zupełne moje zaufanie, winienjestem ci podwójny raport z mych smutków i rozkoszy.Wiedz więc, że niewdzięczna świętoszka wciąż jest nieubłagana.Już czwarty list otrzy-małem z powrotem.Może niesłusznie wyrażam się: czwarty; domyśliwszy się bowiem z ła-twością po pierwszym zwrocie, że po nim nastąpi wiele innych, i nie chcąc czasu tracić da-remnie, wpadłem na pomysł skreślenia swoich lamentacji w samych ogólnikach i bez daty,tak że od drugiej poczty ciągle ten sam list wędruje i wraca; zmieniam jedynie kopertę.Jeżelimoja piękność skończy tak, jak kończą wszystkie, i zmięknie któregoś dnia, bodaj ze znuże-nia, wówczas przyjmie nareszcie mój list i wtedy będzie czas nadrobienia drogi.Pojmujesz,że przy tym nowym sposobie korespondowania nie mogę mieć zbyt dokładnych informacji.Odkryłem mimo to, że płocha osóbka zmieniła powiernicę: przekonałem się przynajmniej,że od czasu wyjazdu z zamku pani de Volanges nie odebrała ani jednego listu, natomiastprzyszły aż dwa do starej Rosemonde; że zaś ta nie powiedziała nam ani słowa i w ogóle niewspomina o swej pieszczotce, o której przedtem mówiła bez przerwy, wywnioskowałem, żeto ona jest obecnie powiernicą.Przypuszczam, że z jednej strony potrzeba mówienia o mnie, zdrugiej zaś nieco wstydu przyznania się pani de Volanges do uczucia, którego się tak długowypierała, sprowadziły tę zmianę gabinetu.Obawiam się, iż jeszcze straciłem na tej zamianie:im kobiety bowiem robią się starsze, tym stają się surowsze i bardziej nieprzejednane.Tamta27Rousseau, Nowa Heloiza.(Przyp.aut.)139by jej powiedziała więcej złego o mnie , ta więcej złego o miłości; tkliwa zaś skromność owiele więcej drży przed uczuciem niż przed osobą.Jedynym sposobem przekonania się o tym jest, jak sama widzisz, przejąć te konszachty;wysłałem już odpowiednie rozkazy.Nim będę cośkolwiek wiedział, mógłbym działać jedyniena los szczęścia; toteż od tygodnia przechodzę bezużytecznie w myśli wszystkie środki opisa-ne bądz w romansach, bądz w moich sekretnych pamiętnikach, ale nie znajduję ani jednego,który by się nadawał do obecnej przygody lub do charakteru bohaterki.Ostatecznie, mógłbymzakraść się do niej, bodaj w nocy, uśpić ją wreszcie i zrobić z niej nową Klarysę: ale podwóch przeszło miesiącach starań i trudów uciekać się do środków nie mojej inwencji! Wlecsię śladami innych i odnieść zwycięstwo bez chwały!.Nie, nie będzie miała u p o j e ń w ys t ę p k u, a z a s z c z y t ó w c n o t y [ Pobierz całość w formacie PDF ]