[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Dziewczyna mogła to uczynić z łatwością; jest wysportowana.Panna Brent wygląda znowu na chucherko.ale ten rodzaj kobiet często ma niespożyte siły.A musi pan pamiętać, że w ogóle osoby cierpiące na choroby umysłowe wykazują niespodziewany zasób sił.Sędzia skinął głową w milczeniu.Blore podniósł się z westchnieniem.— Ani śladu odcisków palców.Stylisko jest starannie wytarte.Nagle usłyszeli śmiech i nerwowo się odwrócili.Vera Claythorne stała przed domem i krzyczała piskliwym głosem, przerywanym dzikimi wybuchami śmiechu:— Czy na tej wyspie są pszczoły? Proszę mi powiedzieć, skąd wziąć miód? Cha! Cha!Spojrzeli na nią zdumieni.Wydawało się, że ta zdrowa, zrównoważona dziewczyna zaczyna wariować w ich oczach.A ona ciągnęła tym samym nienaturalnym głosem:— Co się tak na mnie gapicie? Jak gdybyście myśleli, że zwariowałam! Zadałam wam najzupełniej normalne pytanie.Pszczoły, ule, pszczoły.Och, nie rozumiecie? Nie czytaliście tego idiotycznego wierszyka? Przecież wisi we wszystkich sypialniach, by każdy mógł go sobie dobrze przestudiować… Siedem małych Murzyniątek chciało drwa do kuchni znieść… Chcecie wiedzieć, jak brzmi następna zwrotka? Umiem cały wiersz na pamięć, mogę wam powiedzieć; Sześć malutkich Murzyniątek na miód słodki miało chęć — właśnie dlatego pytałam, czy na tej wyspie są pszczoły.Czy to nie śmieszne? Czy to nie szalenie śmieszne?.,.Znów wybuchnęła dzikim śmiechem.Armstrong szybko podszedł do niej.Podniósł rękę i uderzył ją w policzek.Zakrztusiła się, z trudem łapiąc oddech, wreszcie przełknęła ślinę.Stała chwilę bez ruchu, potem odezwała się:— Dziękuję… Już mi lepiej.Jej głos stał się ponownie spokojny i opanowany.Był to głos energicznej nauczycielki gimnastyki.— Przygotujemy z panną Brent śniadanie.Czy mogliby panowie przynieść drew do rozpalenia pod kuchnię? — Odwróciła się na pięcie.Na jej twarzy pozostał czerwony ślad ręki doktora.Gdy zniknęła w drzwiach kuchni.Blore zauważył:— Postąpił pan zupełnie słusznie, doktorze.Armstrong odpowiedział tonem usprawiedliwienia:— To było jedyne wyjście.W naszej sytuacji nie możemy sobie pozwolić na ataki histerii.— Ona nie jest histeryczką— wtrącił Lombard.— O nie — przyznał Armstrong.— Jest zdrową dziewczyną.Uległa po prostu szokowi.Mogło się to zdarzyć każdemu z nas.Rogers zdążył porąbać trochę drewienek, zanim został zamordowany.Zebrali je i zanieśli do kuchni.Panna Brent wygarniała popiół z pieca.Vera okrawała skórkę z szynki.— Dziękujemy — rzekła panna Brent.— Postaramy się uwinąć szybko, powiedzmy: w pół godziny, najwyżej w trzy kwadranse.— Musimy tylko poczekać, aż woda się zagotuje.IVBlore zwrócił się do Philipa cichym, chrapliwym głosem: — Czy pan wie, co myślę?— Jeśli ma mi pan zamiar powiedzieć, nie widzę potrzeby zgadywania.Inspektor Blore byt poważnym mężczyzną, nie reagował na dowcipy.Mówił więc dalej:— W Ameryce zdarzył się następujący wypadek: jakiś starszy pan i jego żona zostali zabici siekierą.Przed południem w domu nie było nikogo prócz córki i służącej.Przewód sądowy wykazał, że służąca nie mogła tego uczynić.Córka była szacowną starą panną w średnim wieku.Oskarżenie w stosunku do niej było tak pozbawione sensu, że została uniewinniona.Ale nigdy nie znaleziono rozwiązania zagadki.— Przerwał.— Pomyślałem o tym, gdy zobaczyłem siekierę.Później, gdy wszedłem do kuchni, zobaczyłem pannę Brent tak schludną i spokojną.Ta dziewczyna, która dostała ataku histerii — w porządku, to się zdarza, to są rzeczy, których można się ostatecznie spodziewać, prawda?— Można — rzekł lakonicznie Lombard.Blore ciągnął dalej:— Ale ta druga! Taka czysta i wymuskana… ubrana w fartuszek, przypuszczam, że w fartuszek pani Rogers… i mówiąca: śniadanie będzie gotowe za pół godziny… Według mnie ona nie jest normalna, U starych panien to często się zdarza.Nie chcę twierdzić, że ulegają manii zabijania, ale po prostu mają trochę pomieszane klepki.Nieszczęśliwym trafem i z nią ma się podobnie.Religijna mania — wydaje się jej, że jest narzędziem Boga czy coś w tym rodzaju! Czy pan wie.że ona w swoim pokoju ciągle czyta Biblię?Philip Lombard westchnął.— To nie jest dostatecznym dowodem pomieszania zmysłów, drogi inspektorze.Ale Blore z uporem trzymał się swojej teorii.— A poza tym ona jedna rano wychodziła, tłumaczyła się, że poszła spojrzeć na morze.Lombard potrząsnął głową.— Rogers został zabity, gdy rąbał drwa.to znaczy z samego rana, ledwo wstał z łóżka.Po co panna Brent miałaby później godzinami spacerować na dworze? Według mnie morderca Rogersa udałby się przede wszystkim do swego pokoju, by go później znaleziono chrapiącego w najlepsze.Zapomniał pan o jednym — rzekł Blore.— Gdyby ta kobieta była niewinna, nigdy w życiu nie odważyłaby się na samotny spacer po wyspie.Mogła to uczynić tylko w tym wypadku, jeśli miała pewność, że mc jej nie grozi.Tę pewność mogłaby mieć tylko w tym wypadku.gdyby sama była mordercą.— Hm, to ciekawy punkt widzenia… Tak, nie pomyślałem o tym.— Dodał, skrzywiwszy się lekko: — Miło mi.że jak dotąd nie posądza pan mnie.Blore odparł nieśmiało:— Z początku myślałem o panu… ten rewolwer… la dziwna historia, którą pan opowiadał czy też nie opowiadał.Ale teraz zdałem sobie sprawę, że to byłoby zbyt rzucające się w oczy.Zawahał się.— Mam nadzieję, że odniósł pan to samo wrażenie, jeśli chodzi o mnie.Może się mylę — rzekł Lombard w zadumie — ale nie wydaje mi się.by pan miał dostateczną dozę wyobraźni do takiej roboty.Mogę panu jedynie powiedzieć, że jeśli rzeczywiście jest pan mordercą, to jest pan również wspaniałym aktorem.Zniżył głos.— Ale tak miedzy nami mówiąc.Blore, ponieważ za dzień, dwa obaj prawdopodobnie wyciągniemy nogi, może się pan przyznać, jak to było z tym krzywoprzysięstwem.Blore niespokojnie przestąpił z nogi na nogę.W końcu rzekł:— Nie wydaje mi się, by to było takie ważne.Ale niech tam, przyznaję, że Landor był niewinny.Przekupili mnie, gdyż postanowili na pewien czas go usunąć.Niech pan pamięta, że nie przyznałbym się do tego, gdyby…— Gdybyśmy rozmawiali przy świadkach — dokończył Lombard z ironicznym uśmiechem.— Ale mówimy przecież między sobą.Sądzę, że połknął pan wtedy niezły kąsek?— Nie dostałem tego.co mi się należało.Podła szajka ta banda Purcella.Ale ostatecznie zyskałem awans.— A Landor dostał dożywocie i umarł w więzieniu.— Czy mogłem przewidzieć, że umrze? Nie, to już pański pech.— Mój? Chyba jego.— Pański również.Bo w związku z tym pańskie życie może zostać nagle i zgoła niemile przerwane.— Moje życie? — Blore spojrzał na niego ze zdumieniem.— Czy pan sądzi, że czeka mnie ten sam los co Rogersa i innych? O nie.mój drogi.Mogę pana zapewnić, że potrafię przedsięwziąć odpowiednie środki ostrożności.— Dobrze, dobrze — odparł Lombard — nie lubię się zakładać.Zresztą, jak pan zginie, i tak nie odbiorę wygranej.— Co pan chciał przez to powiedzieć? Lombard uczynił ruch ręką.— Po prostu, drogi Blore, moim zdaniem nie ma pan najmniejszych szans.— Co pan mówi?— Pański brak wyobraźni czyni z pana łatwą do upolowania zwierzynę.Zbrodniarz na miarę U.N.Owena będzie mógł zarzucić na pana pętlę tyle razy, ile mu się tylko spodoba.Twarz Blore’a spurpurowiała.Zapytał gniewnie:— A z panem będzie inaczej?Rysy Philipa Lombarda stwardniały, stały się groźne [ Pobierz całość w formacie PDF ]