[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Triss, której spojrzenie starała się natomiast przyciągnąć, unikała jej oczu.Cholera, myślała Yennefer, z trudem przywołując na twarz obojętny wyraz, ale się wrobiłam.W jakąż cholerną matnię wplątałam tę dziewczynę.Cholera, jak ja spojrzę wiedźminowi w oczy.- Będzie zatem świetna okazja - zawołała podnieconym głosem Keira Metz - by odzyskać Ciri i zarazem dobrać się do skóry Vilgefortzowi.Zapalmy łobuzowi grunt pod dupą!- Zapalanie gruntu musi poprzedzić odnalezienie kryjówki Vilgefortza - zadrwiła Sheala de Tancarville, czarodziejka z Koviru, której Yennefer nigdy nie darzyła specjalną sympatią.- A dotychczas nikomu się to nie udało.Nawet niektórym siedzącym za tym stołem paniom, które wszakże nie skąpiły na poszukiwania ani czasu, ani swych nieprzeciętnych talentów.- Odnaleziono już dwie z licznych kryjówek Vilgefortza - odrzekła chłodno Filippa Eilhart.- Dijkstra intensywnie szuka pozostałych, a nie lekceważyłabym go.Niekiedy tam, gdzie zawodzi magia, sprawdzają się szpiedzy i konfidenci.* * *Jeden z towarzyszących Dijkstrze agentów zajrzał do lochu, cofnął się gwałtownie, oparł o mur i zbladł jak płótno, wyglądał, jakby za moment miał zemdleć.Dijkstra zanotował w pamięci, by przenieść delikacika do pracy papierkowej.Ale gdy sam zajrzał do celi, natychmiast zmienił zdanie.Żołądek podjechał mu do gardła.Nie mógł jednak skompromitować się przed podwładnymi.Nie spiesząc się wyjął z kieszeni perfumowaną chustkę, przyłożywszy ją do nosa i ust, pochylił się nad nagimi zwłokami leżącymi na kamiennej posadzce.- Brzuch i macica rozcięte - zdiagnozował, siląc się na spokój i zimny ton.- Bardzo wprawnie, ręką chirurga.Z dziewczynki wyjęto płód.Gdy to robiono, żyła.Ale nie robiono tego tutaj.Wszystkie są w takim stanie? Lennep, mówię do ciebie.- Nie.- agent drgnął, oderwał wzrok od trupa.- Innym połamano karki zakręcaną garotą.Nie były ciężarne.Ale zrobimy sekcję.- Łącznie ile znaleziono?- Oprócz tej tutaj, cztery.Żadnej nie udało się zidentyfikować.- Nieprawda - zaprzeczył zza chustki Dijkstra.- Ja już zdążyłem zidentyfikować tę tutaj.To Jolie, najmłodsza córka grafa Laniera.Ta, która rok temu przepadła bez wieści.Rzucę okiem na pozostałe.- Niektóre ogień nadtrawił - powiedział Lennep.- Ciężko będzie poznać.Ale, panie, prócz tego.Znaleźliśmy.- Gadaj, przestań się jąkać.- W tamtej studni - agent wskazał ziejącą w podłodze dziurę - są kości.Dużo kości.Nie zdążyliśmy wydobyć i zbadać, ale głowę stawię, że wszystko to będą kości młodych dziewek.Gdyby tak poprosić magików, może dałoby się rozpoznać.I powiadomić tych rodziców, którzy wciąż poszukują zaginionych córek.- Pod żadnym pozorem - Dijkstra odwrócił się gwałtownie.- Ani słowa o tym, co tu znaleziono.Nikomu.A zwłaszcza magikom.Po tym, co tu widziałem, tracę do nich zaufanie.Lennep, czy górne poziomy zostały dokładnie zbadane? Nie odnaleziono niczego, co mogłoby pomóc w poszukiwaniach?- Niczego, panie - Lennep opuścił głowę.- Gdy tylko dotarło do nas doniesienie, pędziliśmy do zamku co koń wyskoczy.Ale przybyliśmy za późno.Wszystko spłonęło.Ogień o straszliwej mocy.Magiczny, ani chybi.Jeno tutaj w lochach, czar nie ze wszystkim podziałał.Nie wiem dlaczego.- A ja wiem.Zapłonu nie odpalał Vilgefortz, lecz Rience albo inny totumfacki czarownika.Vilgefortz nie popełniłby błędu, nie zostawiłby nam nic prócz czarnego nalotu na murach.Tak, on wie, że ogień oczyszcza.I zaciera ślady.- Ano, zaciera - mruknął Lennep.- Nie ma nawet dowodu, że ów Vilgefortz w ogóle tu był.- Sfabrykujcie zatem takie dowody - Dijkstra odjął chustkę od twarzy.- Mam was uczyć, jak się to robi? Ja wiem, że Vilgefortz tu był.W podziemiu, oprócz trupów, nic nie ocalało? Co jest tam, za tymi żelaznymi drzwiami?- Pozwólcie, panie - agent wziął z rąk pomocnika pochodnię.- Pokażę wam.Nie było wątpliwości, że magiczny zapłon, mający spopielić wszystko, co znajdowało się w podziemiu, ulokowany był właśnie tutaj, w przestronnym pomieszczeniu za żelaznymi drzwiami.Błąd w zaklęciu w znacznej mierze zniweczył ten plan, ale pożar i tak był silny i gwałtowny.Ogień zwęglił regały zajmujące jedną ze ścian, porozsadzał i stopił szklane naczynia, zamienił wszystko w śmierdzącą masę.Tym, co w pomieszczeniu pozostało nienaruszone, był stół z blaszanym blatem i dwa wmurowane w podłogę krzesła o dziwacznych kształtach.Dziwacznych, ale nie pozostawiających wątpliwości co do przeznaczenia.- To jest tak skonstruowane - przełknął ślinę Lennep, wskazując krzesła i zamocowane na nich uchwyty - by trzymać.nogi.w rozwarciu.Szerokim rozwarciu.- Skurwysyn - warknął przez zaciśnięte zęby Dijkstra.- Cholerny skurwysyn.- W ścieku pod drewnianym fotelem - kontynuował cicho agent - znaleźliśmy ślady krwi, kału i uryny.Stalowy fotel jest nowiutki, chyba nigdy nie używany.Nie wiem, co o tym sądzić.- A ja wiem - powiedział Dijkstra.- Ten stalowy szykowany był dla kogoś specjalnego.Kogoś, kogo Vilgefortz podejrzewał o specjalne zdolności.* * *- Wcale nie lekceważę Dijkstry i jego wywiadu - powiedziała Sheala de Tancarville.- Wiem, że odnalezienie Vilgefortza to kwestią czasu.Pomijając jednak motyw osobistej zemsty, zdający się pasjonować niektóre z pań, pozwolę sobie zauważyć, że wcale nie jest pewne, że to Vilgefortz ma Ciri.- Jeżeli nie Vilgefortz, to kto ją ma? Była na wyspie.Żadna z nas, jak rozumiem, nie teleportowała jej stamtąd.Nie ma jej Dijkstra ani żaden z królów, wiemy to.A w gruzach Wieży Mewy nie odnaleziono jej ciała.- Tor Lara - powiedziała wolno Idą Emean - kryła niegdyś bardzo silny portal.Czy wykluczacie, że dziewczyna uciekła z Thanedd tym portalem?Yennefer zakryła oczy rzęsami, wpiła paznokcie w głowy sfinksów na poręczach fotela.Tylko spokojnie, pomyślała.Tylko spokojnie.Poczuła na sobie wzrok Margarity, ale nie podnosiła głowy.- Jeżeli Ciri weszła w teleport z Tor Lara - powiedziała zmienionym nieco głosem rektorka Aretuzy - to obawiam się, że o naszych planach i projektach możemy zapomnieć.Obawiam się, że możemy już Ciri nigdy więcej nie zobaczyć.Nie istniejący już portal Wieży Mewy był uszkodzony, wypaczony.Zabójczy.- O czym my tu mówimy? - wybuchnęła Sabrina.Żeby w ogóle wykryć teleport w wieży, żeby w ogóle móc go zobaczyć, trzeba było użyć magii czwartego stopnia? A do uruchomienia portalu potrzeba było zdolności arcymistrzowskich! Nie wiem, czy Vilgefortz zdołałby tego dokonać, a co dopiero jakaś piętnastoletnia podfruwajka.Jak wy w ogóle możecie zakładać coś takiego? Kim, według was, ta dziewczyna jest? Co w niej takiego jest?* * *- Czy to ważne - przeciągnął się Stefan Skellen, zwany Puszczykiem, koroner cesarza Emhyra var Emreisa - co w niej takiego jest, panie Bonhart? I czy w ogóle coś w niej jest? Mnie interesuje, by jej w ogóle nie było.Płacę wam za to sto florenów.Jeśli wola wasza, sprawdźcie, co w niej jest, po zabiciu lub przed, jak wolicie.Cena nie wzrośnie wszelakoż, nawet jeśli coś znajdziecie, uprzedzam solennie i lojalnie.- A jeśli dostarczę żywą?- Też nie.Olbrzymiego wzrostu, ale kościsty jak szkielet mężczyzna nazwany Bonhartem podkręcił siwego wąsa.Drugą dłoń opierał na mieczu, cały czas, jak gdyby chciał ukryć przed wzrokiem Skellena rzeźbę rękojeści.- Mam przywieźć głowę?- Nie - skrzywił się Puszczyk.- Na co mi jej głowa? Mam ją zakonserwować w miodzie?- Dowód.- Uwierzę waszemu słowu.Jesteście sławni, Bonhart.Także z solidności [ Pobierz całość w formacie PDF ]