[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dwadzieścia osiem.A ty? Dwadzieścia sześć.Stare konie z nas, a przeraził nas film skomentowałam, wgryzając się w kawałek szarlotki.Była dobra. Nie powiedziałbym, że jestem przerażony sprostował.Przestraszony? Tak.A przyszedłem tylko dlatego, że krzyczałaś. I żeby zjeść ciasto dodałam, puszczając oczko. Milcz uciął i sięgnął po placek. Chryste, ale pyszne mówiłz pełnymi ustami i zamkniętymi oczami. Wiem.Co takiego ma w sobie domowej roboty ciasto? Jest coślepszego? Byłoby jeszcze lepiej, gdybyśmy je jedli nadzy. Wyszczerzyłzęby i otworzył jedno oko. Nikt się nie będzie tu rozbierał.Po prostu jedz szarlotkę.Wysunęłam w jego stronę widelec.Zajadał się. Lepiej mi powiedziałam po chwili i łyknęłam mleka. Mnie też.Mniej strasznie.Zabrałam od Simona talerz i odstawiłam go na stolik nocny.Westchnęłam z zadowoleniem.Zaspokojona i mniej wystraszona,ułożyłam się na poduszkach. Muszę zapytać& James Brown? Naprawdę James Brown? Zmiał się.Kopnęłam go lekko, gdy kładł się obok mnie.Leżeliśmy naboku, zwróceni twarzami do siebie, a ręce mieliśmy schowane podpoduszkami. Wiem, wiem.I tak podziwiam, że wytrzymałeś tak długo.Czułam, że od wczoraj aż cię skręcało, żeby się ponabijać. A tak serio, to kim on jest? spytał. Nowy klient. A, rozumiem powiedział z ulgą. I mój dawny chłopak dorzuciłam, obserwując jego reakcję. Nowy klient, ale stary chłopak.Ej, czyżby prawnik? dopytywał się, próbując utrzymać pogodny ton.Nie wychodziło mu to. Tak.Nie widziałam go od lat. Jak się wam będzie pracowało? Jeszcze nie wiem.Zobaczymy.Naprawdę nie miałam pojęcia, jak się potoczą sprawy zJamesem.Cieszyłam się ze spotkania, ale wiedziałam, że trudno będziezachować relacje zawodowe, jeśli oczekiwał ode mnie czegoś więcej.Intuicja podpowiadała mi, że tak właśnie było.W przeszłości miał nademną olbrzymią kontrolę, spod której nie potrafiłam się wyrwać.Wsysało mnie pole grawitacyjne prawnika Jamesa Browna, a nie królarhythm and bluesa. W każdym razie łączy nas tylko praca.A dla mnie to świetnezlecenie.James chce zmienić całe swoje mieszkanie. Westchnęłam.W myślach dobierałam paletę kolorystyczną.Przekręciłam się na plecyi wyciągnęłam się.Porządnie rozepchałam dziś żołądek i w końcurobiłam się śpiąca. Nie lubię go oznajmił Simon po chwili milczenia.Odwróciłam się do niego i napotkałam jego gniewne spojrzenie. Nawet go nie znasz.Jakim cudem możesz go nie lubić? Roześmiałam się. Nie lubię i już potwierdził i popatrzył na mnie tymi swoimiczarująco niebieskimi oczami. O, daj spokój, śmierdziuszku. Zmiejąc się, rozmierzwiłam muwłosy.Zły pomysł.Były takie miękkie& Nie śmierdzę.Sama mówiłaś, że pachnę świeżo jak wiosennydeszcz zaprotestował i podniósł rękę, żeby powąchać się pod pachą. Tak, Simonie, pachniesz cudownie potwierdziłam ześmiertelną powagą, wciągnąwszy powietrze.Położył rękę nieco wyżej na poduszce i wiedziałam, żewystarczyłoby się trochę przekręcić na bok, żeby wtulić się w niego.Patrzył na mnie w zamyśleniu.Czyżby chodziło mu po głowie to samo,co mnie?Chciał mnie przytulić?Chciałam się wtulić? A, do diabła z tym. Będę się tulić oznajmiłam i przytuliłam się na całego.Głowęułożyłam mu pod ramieniem, lewą rękę przerzuciłam przez jego klatkę,a prawą wsunęłam pod poduszkę.Nogi trzymałam przy sobie.Całkiemjeszcze nie oszalałam. Ooo, witaj. Udawał zaskoczonego, ale od razu otulił mniesobą.Westchnęłam otoczona męskim czarem. Co cię do tego pchnęło, przyjaciółko? szepnął mi nad głową,wywołując u mnie ciarki. Opózniona reakcja na Lindę Blair.Potrzebuję utulenia.Przyjaciele mogą się przytulać, prawda? Jasne.Tylko czy jesteśmy przyjaciółmi, którzy mogą sięprzytulać? zapytał, rysując palcem kółka na moich plecach.On i tejego demoniczne palce. Jakoś to zniosę.A ty? Wstrzymałam oddech. Zniosę prawie wszystko, ale& Urwał nagle. Co? Co chciałeś powiedzieć? ponagliłam go i odchyliłam siętrochę, żeby na niego popatrzeć.Z mojego kucyka wysunął się kosmykwłosów i opadł mi na twarz.Powoli, z dużą czułością Simon wsunął migo za ucho. Powiedzmy, że gdybyś miała na sobie tę różową koszulkę, tobyłabyś w niezłych tarapatach. W takim razie to bardzo dobrze, że jesteśmy przyjaciółmi, co? Zmusiłam się, żeby wydobyć z siebie to stwierdzenie. Taaa, przyjaciele.Wpatrywał mi się w oczy.Robiłam wdech, on wydech.Jak byśmy dokonywali wymianypowietrza. Simon, po prostu mnie przytul szepnęłam, a on sięrozpromienił. Chodz tu powiedział i przyciągnął mnie.Zsunęłam się tak, żemogłam słyszeć bicie jego serca.Narzucił na nas koc, który bardzo sięprzydał tej nocy.Był taki miękki. Uwielbiam twój koc.Chociaż, szczerze powiedziawszy, to onw ogóle nie pasuje do twojego mieszkania w stylu luzacki koleś wyznałam.Okrycie było pomarańczowo-zielone i dość staromodne.Simon nic nie odpowiedział i pomyślałam, że zasnął. Należał do mojej mamy oznajmił po chwili cicho ijednocześnie nieznacznie mocniej przytulił się do mnie.Nic więcej nie pozostało do powiedzenia.Tej nocy spaliśmy z Simonem przy wszystkich światłachwłączonych.Clive i jego pazury trzymały się z daleka [ Pobierz całość w formacie PDF ]