[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mercy, ulituj się nade mną!Westchnęła i z łagodniejszą już minązerknęła na ciotkę, która z zaciekawieniemsłuchała ich rozmowy. Dobrze, zatem po spektaklu.Kit niechętnie puścił jej rękę. A więc spotkamy się tutaj i przedstawiszmnie swojej cioci? Tak, panie potwierdziła Mercy i wreszciesię uśmiechnęła.* * *Rose uiściła opłatę w budce przy wejściu ipoprowadziła Mercy do ławki, która znajdowałasię w bezpiecznej odległości od sceny.Podsceną tłoczyła się bowiem tłuszcza, która zapensa kupowała miejsca stojące, aby podziwiaćaktorów z bliska i komentować sztukę.Mercyusiadła i z przejęciem chłonęła każdy szczegółtej jaskini zła.Zauważyła, że towarzysze Kitanie zmieszali się z tłumem, tylko zasiedli nabocznej galerii, przy samej krawędzi sceny, namiejscach przeznaczonych dla znaczniejszychwidzów.Z ulgą stwierdziła, że nie ma go tam, coświadczyło, że nie chce, jak oni, wystawiać sięna widok publiczny.Najwyrazniej nie był zżyty znimi aż tak, jak podejrzewała.Poczuła się teraznieswojo, że przerwała mu rozmowę z ludzmi,którzy byli zwykłymi widzami, poznanymizapewne przypadkowo.Dziwił ją jedyniepstrokaty strój Kita, ale miała nadzieję, że i tojej wyjaśni, kiedy spotkają się poprzedstawieniu. Mercy, skąd znasz tego młodegoczłowieka? zagadnęła ciotka sztywnym tonem. Poznałam go wczoraj w domu Ann.Mercy wygładziła kartkę z wydrukowanymprogramem.Kupiecka córka tytuł brzmiałraczej niewinnie. On śpiewał dla gości, a jamu przygrywałam.Rose ciaśniej splotła dłonie na podołku. I nie martwi cię jego reputacja?Mercy zdawała sobie sprawę, że famaśpiewaka mogła uderzyć do głowy nawetnajskromniejszemu młodemu człowiekowi. Wiem, że jest bardzo utalentowany, alewydaje mi się, że nie dba o sławę, więc niemartwię się o jego reputację. Boże, znów tenzdradziecki rumieniec! Mam nadzieję, że zjawisię, żeby porozmawiać z moim ojcem, tak jakpowiedział. Porozmawiać? O czym? Twarz Rosedziwnie pobladła. Poprosić o moją rękę, a cóż by innego? Mercy poprawiła się na ławce, jakby naglezrobiło się jej niewygodnie. Ale teraz cicho,ciociu, bo zaraz zacznie się przedstawienie.Nie chciała uronić ani jednego słowa ze sztuki,aby osądzić ją sprawiedliwie, jak obiecałaKitowi. Mercy.Siedząca obok mieszczka syknęła, uciszającRose, bo na scenę weszli dwaj chłopcyprzebrani za dziewczyny.Ach, tak, Mercysłyszała o tym.Wielu duchownych oburzało sięna ów nienaturalny proceder, ale sama niewidziała w nim niczego dziwnego.Młodziutcyaktorzy byli gładkolicy i słodcy jak prawdziwepanny.Poruszali się z gracją i mówili wysokimigłosami, toteż iluzja była pełna.Ich kwestiebrzmiały niewinnie: jedna z dziewczątzakochała się w szewcu, lecz obawiała się, że jejojciec, zamożny kupiec z City, nie udzieli impozwolenia na ślub.Nie zamierzała siębuntować przeciwko powinnościom córki ioświadczyła, że wyrzeknie się prawdziwejmiłości i poślubi starszego mężczyznę, któregoraił jej ojciec.Widownia skwitowała jej słowaniezadowolonymi pomrukami. Nie rób tego, dziewczyno! krzyknął ktośspod sceny. Nie będziesz miała w łożu pożytkuz takiego starego piernika!Pospólstwo zachichotało, słysząc tenkomentarz, ale chłopcy dziewczyny ciągnęliswoje kwestie, jakby niczego nie słyszeli.Mercyczuła, że powinna popierać decyzję Clarindy,lecz buntownicza cząstka jej duszy liczyłaskrycie na inny rozwój akcji.Chłopcy odeszli za kulisy, ustępując miejscadorosłym aktorom: kupcowi i jego zaufanemusłudze Hasty emu.Było coś dziwnie znajomegow jego postaci czyż nie widziała tego człowiekawcześniej na podwórzu gospody, wśród bandyochlapusów? A oto nadchodzi szewc, człek niby uczciwy,a jakże niegodny! zagrzmiał kupiec. TomieSzewcze, zaprosiłem cię do swojego domu, abyśuszył mej córce buty, a nie kradł jej cnotę!.Mercy w napięciu czekała na wejściekochanka, zastanawiając się, czy będzie takboski, jak opowiadała o nim Clarinda.Po chwiliwyłonił się zza kulis tajemnicza postać wpłaszczu z kapturem, utykająca, jakby byłaranna. Hola, człowieku, przestań kryć się za tympozorem kaleki, który przybrałeś, aby wzbudzićmoją litość.Hasty i tak zdradził mi twójsekret!.Kochanek wyprostował się dumnie,zrzucając płaszcz z ramion. Masz rację, panie.Przebranie nie byłowarte moich uczuć do Clarindy, ale jakżeinaczej miałem wejść do twego domu, doktórego bronisz mi wstępu?.To był Kit! Zmiałeś wstąpić w me progi, ty podłakanalio? Już sam twój widok jest dla mnieobrazą! Precz stąd, bo przebóg, nie ręczę zasiebie!. Dobrze się czujesz, Mercy? szepnęła ztroską ciotka.Czuła się okropnie.Wszystko byłokłamstwem.Kit ukrył przed nią prawdę, grającfałszywą nutę, a ona mu uwierzyła. Dobrze, ciociu.Nie troszcz się o mnie.Boże, jakaż była głupia! Co ją podkusiło,żeby powiedzieć Rose, że ten aktorzynazamierza przyjść do ojca i prosić o jej rękę?Mercy miała ochotę zapaść się pod ziemię, aleduma kazała jej wytrwać i nie zdradzić Rose atym bardziej Kitowi jak strasznie się czuje.Zledziła sztukę z wzrastającym niesmakiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]