[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.IrinaNareszcie jestem w domu.(do Maszy) Przed chwilą przychodzi jakaś pani, depeszuje do brataw Saratowie, że jej syn umarł dzisiaj, i ani rusz nie może sobie przypomnieć adresu.W końcuwysyła bez adresu, po prostu do Saratowa.I płacze.A ja ni z tego, ni z owego ofuknęłam jąordynarnie. Proszę mi nie zabierać czasu , powiadam.Sama nie wiem, dlaczego.Dziś mająbyć u nas maszkarnicy?Masza Tak.Irina(siada na fotelu) Ach, odpocząć! Jestem zmęczona.Tuzenbach(z uśmiechem)Kiedy pani przychodzi z pracy, wygląda pani na taką młodziutką, taką skrzywdzoną.(pauza)IrinaJestem zmęczona.Nie.Nie lubię tego telegrafu, nie lubię.MaszaSchudłaś.(gwiżdże) I odmłodniałaś, a z twarzy przypominasz chłopaka.TuzenbachTo dzięki uczesaniu.IrinaTrzeba szukać innej posady, bo ta nie dla mnie.Nie ma w niej nic z tego, czego takpragnęłam, o czym marzyłam.Praca bez poezji, bez myśli.(stukanie w podłogę) To doktor,(do Tuzenbacha) Mój drogi, niech pan zastuka.Ja nie mogę.jestem zmęczona.(Tuzenbach stuka w podłogę)IrinaZaraz przyjdzie.Słuchajcie, trzeba coś zrobić.Wczoraj doktor i nasz Andrzej byli w klubie iznów się zgrali.Podobna Andrzej przegrał dwieście rubli.Masza(obojętnie) Nic na to nie poradzisz.IrinaPrzed dwoma tygodniami przegrał, w grudniu też przegrał.Niech prędzej przegra wszystko,może nareszcie wydostaniemy się z tego miasta.Boże, Boże, co noc mi się śni Moskwa,chodzę jak błędna.(śmieje się) Jedziemy w czerwcu, a do czerwca jeszcze.luty, marzec,kwiecień, maj.prawie pół roku!Masza%7łeby się tylko Natasza nie dowiedziała, że przegrał.IrinaDużo ją to obchodzi.(Czebutykin, który dopiero co wstał z łóżka odpoczywał po obiedzie wchodzi do salijadalnej, rozczesuje brodę, siada przy stole i wyciąga z kieszeni gazetę)MaszaPrzyszedł.Czy zapłacił komorne?Irina(śmieje się) Nie.Od ośmiu miesięcy ani grosza.Zapomniał chyba.Masza(śmieje się) Patrz, jaki godny!(wszyscy śmieją się; pauza)IrinaCóż pan taki milczący, pułkowniku?WierszyninBo ja wiem? Napiłbym się herbaty.Pół życia za szklankę herbaty! Od rana nic nie jadłem.CzebutykinIrinko!IrinaCo, panie doktorze?CzebutykinProszę tutaj.Venez ici.(Irina idzie do sali i siada przy stole)Nie mogę bez ciebie.(Irina stawia pasjansa)WierszyninWięc co? Skoro nie dają herbaty, pofilozofujmy sobie trochę.Tuzenbach Właśnie.Ale na jaki temat?WierszyninNa jaki temat? Może pomarzymy.na przykład o życiu, jakie nadejdzie kiedyś, za dwieściealbo za trzysta lat.TuzenbachCóż! Wtedy ludzie będą latali balonami, zmieni się krój marynarek, może odnajdą szóstyzmysł i nawet go rozwiną, ale życie będzie wciąż takie samo: trudne, pełne tajemnic,szczęśliwe.I za tysiąc lat człowiek też będzie wzdychał: Ach, jak ciężko żyć! a jednak taksamo jak dziś będzie się bał, będzie nienawidził śmierci.Wierszynin(po chwili namysłu)Jak by to wyrazić? Wydaje mi się, że wszystko na świecie musi stopniowo się zmienić, już sięzmienia na naszych oczach.Za dwieście, trzysta, tysiąc lat przecież nie chodzi o termin nadejdzie inne życie, nowe, piękne.My siłą rzeczy nie będziemiy w nim brali udziału, ajednak to dla niego dziś żyjemy, pracujemy, no i męczymy się, my już je tworzymy i tojedyny cel naszego istnienia, a nawet, proszę pana, nasze jedyne szczęście.Masza (cicho śmieje się)TuzenbachCo się stało?MaszaNic.Dzisiaj od rana ciągle się śmieję.WierszyninSkończyłem te same szkoły, co pan, nie byłem w akademii.Czytam dużo, ale nie umiemwybierać sobie lektury, może nawet czytam całkiem nie to, co trzeba, a tymczasem im dłużejżyję, tym więcej chciałbym wiedzieć.Włosy mi siwieją, jestem już niemal stary, mimo tojakże niewiele wiem, ach, jak niewiele! Ale wydaje mi się, że to, co najważniejsze,najprawdziwsze, jednak wiem, wiem dobrze.I tak bym chciał przekonać pana, że szczęściadla nas nie ma, nie będzie i nie powinno być.Bo my musimy pracować, tylko pracować, aszczęście przypadnie w udziale dopiero naszym dalekim potomkom.(pauza) Jeśli nie ja, tochoć potomkowie potomków moich [ Pobierz całość w formacie PDF ]