[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego bucior zatrzeszczał na plecachchłopca.Fleet trącił mój talerz. Powinieneś jeść.Zabrałem się do owsianki i zacząłem powoli jeść, a mójtowarzysz z pokoju zapalił fajkę i rozsiadł się na krześle.Powiedział, że dzisiaj mamy dużo do zrobienia, ale wolałemgo nie pytać, co miał na myśli.Nie pracowałem dla panaFleeta, a on nie kupił mojego czasu, bez względu na to, comyślał.Ale z zaciekawieniem czekałem na historię Bena oduchu i razem byliśmy zamknięci w pokoju.Pomyślałem, żepotem mogę pójść piętro wyżej i spędzić dzień z Trimem niewolno mi było wyjść z oddziału, ale przynajmniej naszepokoje nie były zamknięte.Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że Fleet uważnie mi sięprzygląda na swój dziwny sposób.Było to, naprawdę,nieprzyjemne doświadczenie.W ciemności w brunatnych jaktorf oczach było coś prawie nadprzyrodzonego.Jeślipodeszło się bliżej, żeby się mu przyjrzeć, oczy byłyciemnobrązowe.Ale jaki zdrowy na umyśle mężczyznarobiłby coś takiego? W tych oczach kryły się tajemnice,dowcipy, których nie należy opowiadać i inteligentnespostrzeżenia.To nie były oczy prostaczka.Więc oczy zabójcy& ? Może ale nie bezwzględnegozabójcy.Nie śmiałego i śmiercionośnego chama, takiego jakActon.Fleet nie był porywczym mordercą.Gdyby chciałkogoś zabić, spiskowałby, planował i czekał cierpliwie nachwilę nadającą się do ataku.Tak myślałem o towarzyszu zceli po jednej nocy spędzonej w więzieniu.I co do tego amoże tylko co do tego miałem rację. Dlaczego pana tu zamknięto, panie Fleet? zapytałem,chyba tylko po to, żeby odczynić urok jego spojrzenia.Najwyrazniej nie za długi. Najwyrazniej przyznał, puszczając smugę dymu.Podrapał się po brodzie, palce zaszeleściły na wielodniowymczarnoszarym zaroście, potem wziął książkę z podłogi.Otworzył ją na frontispisie.Prawdziwa i niekłamanaRelacjaO Matthew DanceRozbójniku i złodziejuPo krótkim passusie, traktującym o niesławnym żywocieDance a i równie niesławnej śmierci, następowały takiesłowa:Londyn:Druk i sprzedaż S.Fleet, Russell Street, Covent Garden.MDCCXXV. Pan jest drukarzem, księgarzem i tłumaczem. Gryzipiórkiem. Fleet rzucił książkę z powrotem napodłogę. Przede wszystkim zaś dostawcą sprośności,morderstw i zboczeń.Przypomniałem sobie wtedy sklepik z zielonymi drzwiamina końcu Russell Street, o krok od kawiarni Moll.Książki ibroszury w wysokich stosach stały w oknie i rozłożone byłyna podłodze, tak samo jak tutaj. Odbezpieczony pistolet ! krzyknąłem,przypominając sobie szyld nad drzwiami. Właściciel S.Fleet.Ma pan świetny sklep, sir.Fleet pochylił głowę w królewskim geście wdzięcznościza komplement. I to pana doprowadziło w to miejsce?Milczał; wspominał coś, co sprawiało mu ból alboukładał świeże kłamstwo. Ostatniej zimy wydrukowałem dla przyjaciela broszurę.Została uznana za poniekąd& podżegającą.Kiedyodmówiłem podania jego nazwiska, zostałem oskarżony owywrotowe oszczerstwo i wrzucony tutaj, żebym zgnił.Zliczna opowiastka, pomyślałem.I pewnie nic więcej.Niebyłem pewien, czy mam wierzyć w lojalność Fleeta.Byłlojalny chyba tylko wobec siebie samego. Oszczerstwo? Wobec kogo?Fleet wzruszył ramionami. Wobec parlamentu.Kościoła.Króla. W zamyśleniupociągnął fajkę. To była moja wina.Dałem im pretekst, naktóry czekali.Wiem za dużo, panie Hawkins.Zbyt wiele latspędziłem na wysłuchiwaniu wyznań morderców, złodziei,nierządnic& i informacji o pięknych damach idżentelmenach, którzy zeszli się z nimi, czasem w łóżkach.Tonierozsądne, znać tyle tajemnic uśmiechnął się. Ale dziękitemu życie jest interesujące.O dziewiątej rozwarto bramę wartowni.Strumieńpowozów i koni zaczął się wlewać do więzienia, stukocząc pobruku dziedzińca [ Pobierz całość w formacie PDF ]