[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pragnęła obejrzeć je wszystkie, ale dopiero wtedy, gdy będzie wypoczęta i w pełni zdolna je docenić.Wybrała sześć z dwunastu obrazów, które wisiały na ścianach salonu.Aby je ochronić, starannie poowijali je w kawałki starego prześcieradła, które Tony podarł specjalnie w tym celu.Założył koszulę i buty i pomógł jej znieść pakunki do bagażnika samochodu.Zatrzasnęła bagażnik.Spojrzeli na siebie; żadne z nich nie chciało się żegnać.Stali na skraju plamy światła rzucanego z wysokości dwudziestu stóp przez lampę sodową.Obdarzył ją cnotliwym pocałunkiem.Noc była chłodna i cicha.Na niebie świeciły gwiazdy.— Niedługo będzie świt — powiedział.— Czy chcesz ze mną zaśpiewać „Dwoje śpiących ludzi”?— Jestem kiepskim śpiewakiem — powiedział.— Wątpię.— Przytuliła się do niego.— Sądząc z doświadczenia, jesteś doskonały we wszystkim, co robisz.— O ty zepsuta!— Staram się.Znowu się pocałowali i otworzył przed nią drzwi samochodu.— Nie idziesz dzisiaj do pracy? — zapytała.— Nie.Nie po.Franku.Powinienem się zgłosić i napisać raport, ale to mi zajmie tylko jakąś godzinę.Biorę parę dni wolnego.Będę miał dużo czasu.— Zadzwonię po południu.— Będę czekał — powiedział.Odjechała pustymi ulicami wczesnego poranka.Kiedy przejechała parę przecznic, w brzuchu zaczęło jej burczeć z głodu i przypomniała sobie, że w domu nie ma nic na śniadanie.Miała zamiar pójść do sklepu po wyjściu pracownika towarzystwa usług telefonicznych, ale wtedy dostała wiadomość od Michaela Savatino i pośpieszyła do Tony’ego.Skręciła w lewo za następnym rogiem i pojechała do nocnego sklepu po jajka i mleko.✶ ✶ ✶Tony obliczył sobie, że Hilary nie potrzebuje więcej jak dziesięć minut, aby dojechać do domu pustymi ulicami, ale odczekał kwadrans, zanim zadzwonił, by sprawdzić, czy nic jej się nie stało po drodze.Jej telefon nie dzwonił.Usłyszał jedynie serię komputerowych dźwięków — pikanie i bzykanie, z których składał się język tych mądrych maszyn — potem parę szczęknięć, trzasków i puknięć, wreszcie płytki, daleki świst niezrealizowanego połączenia.Odłożył słuchawkę, wykręcił numer ponownie, starannie wybierając każdą cyfrę, ale znowu bez rezultatu.Był pewien, że nowy numer zastrzeżony, który dla niej załatwił, jest właściwy.Kiedy mu go podawała, sprawdził dwukrotnie, czy go dobrze zapisał.A ona odczytywała go z kopii zamówienia na wykonanie usługi, którą miała w torebce, więc nie było możliwości, że mogła się pomylić.Połączył się z telefonistką w centrali i powiedział, jaki ma kłopot.Próbowała sama wykręcić ten numer, ale też nie mogła uzyskać połączenia.— Czy słuchawka jest odłożona? — zapytał.— Wydaje mi się, że nie.— Co może pani zrobić?— Zgłoszę, że telefon jest zepsuty — powiedziała.— Nasz wydział napraw zajmie się tym.— Kiedy?— Czy numer należy do starszej albo niepełnosprawnej osoby?— Nie — powiedział.— Więc podlega normalnej procedurze usługowej — powiedziała.— Jeden z naszych pracowników od napraw zajmie się nim około ósmej rano.— Dziękuję.Odłożył słuchawkę.Siedział na brzegu łóżka i wpatrywał się w zamyśleniu w zmierzwioną pościel, w której leżała Hilary.Spojrzał na kartkę z jej nowym numerem.Zepsuty?Przypuszczał, że pracownik mógł się pomylić, kiedy wczoraj po południu podłączał aparaty Hilary.Możliwe.Ale nieprawdopodobne.Zupełnie niemożliwe.Nagle przypomniał sobie o anonimowym rozmówcy, który ją molestował.Zazwyczaj mężczyzna, który robił takie rzeczy, był słaby, nieudolny, zahamowany seksualnie; nieomal bez wyjątku był niezdolny do nawiązania normalnego związku z kobietą i na ogół był typem zbyt introwertycznym i pełnym lęków, aby usiłował dokonać gwałtu.Zazwyczaj.Nieomal bez wyjątku.Na ogół.Ale czy to do pomyślenia, że ten świr miałby być tym jednym na tysiąc, który jest niebezpieczny?Tony przyłożył sobie dłoń do brzucha.Zaczynał być niespokojny.Gdyby bukmacherzy z Las Vegas przyjmowali zakłady na prawdopodobieństwo, że Hilary Thomas będzie celem dwóch nie związanych z sobą maniakalnych morderców w ciągu niecałego tygodnia, to stawki przeciwne byłyby astronomiczne.Z kolei, podczas swych lat pracy w policji Los Angeles Tony widział dziejące się bezustannie nieprawdopodobieństwa i dawno temu nauczył się spodziewać niespodziewanego.Pomyślał o Bobbym Valdezie.Nagi.Wypełza z tamtej małej szafki kuchennej.Dziki wzrok.Pistolet w dłoni.Za oknem kuchni, chociaż na wschodzie nie pojawiło się jeszcze pierwsze światło dnia, zakrzyczał jakiś ptak.To był przenikliwy krzyk, unoszący się i opadający, i znowu wznoszący, gdy ptak szybował między drzewami rosnącymi na dziedzińcu; zabrzmiało to tak, jakby ścigało go coś bardzo szybkiego, bardzo żarłocznego i nieubłaganego.Na skroni Tony’ego wystąpił pot.Wstał z łóżka.Coś się działo w mieszkaniu Hilary.Coś złego.Coś potwornie złego.✶ ✶ ✶Hilary wróciła do domu dopiero pół godziny po wyjściu z mieszkania Tony’ego, ponieważ zatrzymała się w nocnym sklepie, aby kupić mleko, jajka, masło i parę innych produktów.Była głodna i przyjemnie zmęczona.Miała wielką ochotę na omlet serowy z dużą ilością drobno pokrajanej pietruszki i potem przynajmniej sześć godzin nieprzerwanego, bardzo głębokiego snu.Była zbyt zmęczona, aby się trudzić wprowadzeniem mercedesa do garażu, zaparkowała go więc przy drodze wjazdowej.Automatyczne polewacze rozpryskiwały wodę po ciemnej trawie, wydając chłodny, sycząco-pogwizdujący dźwięk.Lekki wiatr poruszał liśćmi palmowymi nad jej głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]