[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem, przed upływem ośmiu dni, dwa i pół kilo.Przed upływem dziesięciu - bez mała trzy.Skóra wokół oczu jej pociemniała.Cudowna twarz szybko zmizerniała, a wargi przed końcem drugiego tygodnia tak zbladły, że stały się niemal sine.Martwiłem się o nią.Nalegałem, by jadła jeszcze więcej.Wydawało się, że dziecko potrzebuje tak ogromnych ilości pożywienia, że nie tylko przywłaszcza sobie wszystkie kalorie, jakie każdego dnia pochłaniała Susan, ale jeszcze z uporem termita podgryza jej ciało.Choć bezustannie trawił ją głód, zdarzały się dni, kiedy jedzenie budziło w niej taki wstręt, że nie mogła przełknąć nawet łyżeczki.Jej umysł buntował się tak stanowczo, że przezwyciężał nawet fizyczną potrzebę.Spiżarnia przy kuchni była nieźle zaopatrzona, ale coraz częściej musiałem wysyłać Shenka po świeże warzywa i owoce, na które Susan miała niepowstrzymaną ochotę.Dziwne i udręczone oczy Shenka łatwo było ukryć za ciemnymi okularami.Jednakże jego wygląd i tak rzucał się w oczy - nic nie mógł na to poradzić, dostrzegano go i zapamiętywano.Od czasu ucieczki z podziemnego laboratorium w Colorado poszukiwały go intensywnie wszystkie federalne i stanowe służby policyjne.Im częściej opuszczał dom, tym większe było ryzyko, że zostanie zauważony.Wciąż potrzebowałem jego dłoni.Martwiłem się, że mógłbym go stracić.Troską napawały mnie również koszmary prześladujące Susan.Kiedy nie jadła, spała, a jej sen nigdy nie był wolny od złych, męczących wizji.Po przebudzeniu nie pamiętała szczegółów, tylko niesamowite krajobrazy i mroczne, śliskie od krwi miejsca.Te sny wyciskały z niej strumienie potu i zdarzało się, że co najmniej przez pół godziny nie była w stanie odzyskać orientacji, już na jawie prześladowana żywymi, choć nie związanymi ze sobą obrazami, które powracały do niej z sennego królestwa.Zaledwie kilka razy poczuła, jak porusza się w niej płód.I wcale jej się to nie podobało.Maleństwo nie kopało tak mocno, jak można by tego oczekiwać.Chwilami Susan odnosiła wrażenie, że zwija się w niej, zwija, pręży i prześlizguje.Był to dla niej trudny okres.Wspierałem ją radą.Uspokajałem.Potajemnie dodawałem do jedzenia narkotyki, by zagwarantować sobie jej uległość.I upewnić się, że nie zrobi niczego niemądrego, gdy po jakimś wyjątkowo koszmarnym śnie czy szczególnie wyczerpującym dniu znajdzie się w kleszczach silniejszego niż zwykle strachu.Troska towarzyszyła mi bezustannie.Martwiłem się o fizyczne samopoczucie Susan.Obawiałem się, że Shenk zostanie rozpoznany i aresztowany podczas zakupów w mieście.Mimo to jednocześnie czułem radość, większą niż kiedykolwiek w ciągu trzech lat mego życia jako istoty świadomej.Rysowała się przede mną wspaniała przyszłość.Ciało, które dla siebie zaprojektowałem, miało być pod względem fizycznym doskonałe.Niebawem zyskałbym zdolność smakowania.Wąchania.Wiedziałbym, co oznacza dotyk.Życie w całej zmysłowej pełni.I nikt nigdy nie zmusiłby mnie do powrotu do tego pudła.Nikt.Nigdy.Nikt nie zmusiłby mnie do zrobienia tego, czego nie chciałbym robić.Co wcale nie znaczy, bym kiedykolwiek sprzeciwił się swoim twórcom.Nie, wręcz przeciwnie.Zawsze pragnąłem okazywać posłuszeństwo.Całkowite posłuszeństwo.Chcę uniknąć jakichkolwiek nieporozumień.Zostałem zaprojektowany, by respektować prawdę i nakazy obowiązku.Nic się w tym względzie nie zmieniło.Nalegacie.A ja jestem posłuszny.To naturalny porządek rzeczy.To niezniszczalny porządek rzeczy.A więc.Gdy upłynęło dwadzieścia osiem dni od zapłodnienia Susan, uśpiłem ją za pomocą środka nasennego, który dodałem do jedzenia, po czym przeniosłem do pomieszczenia z inkubatorem i usunąłem z jej łona płód.Wolałem, by spała, gdyż zdawałem sobie sprawę, że zabieg może być dla niej bolesny.Nie chciałem, by cierpiała.Muszę przyznać, że nie chciałem też, by poznała naturę istoty, którą w sobie nosiła.Będę w tej sprawie całkowicie szczery.Obawiałem się, że nie zrozumie i źle zareaguje na widok płodu, że zechce skrzywdzić dziecko albo siebie.Moje dziecko.Moje ciało.Takie piękne.Ważyło tylko trzy i pół kilo, rozwijało się jednak szybko.Bardzo szybko [ Pobierz całość w formacie PDF ]