[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wszyscy pasażerowie proszeni są o zajęcie miejsc w fotelach rozległosię wezwanie z głośnika, umieszczonego gdzieś nad głową Paula. Wszyscypasażerowie.Fotele drgnęły i przechyliły się do poziomu.Dookoła ciała Paula napęczniałypoduszki amortyzujące.Nastąpił moment ciszy i zaskoczyły silniki marszowe.Ich potężny ciąg pchnął pękaty kadłub statku, wraz z Kantelą, Jase em, Paulemi innymi prosto w gwiazdy.Rejs na Merkurego trwał pięć dni.Na statku, pomiędzy położoną na dziobiekabiną pilotów a przedziałem napędowym znajdującym się na rufie, rozciągałysię cztery poziomy załogowe.Dwa z nich udostępniono pasażerom.Ze względuna przepisy rządowe, poproszono ich o zażycie na czas lotu łagodnego środkausypiającego.Kantela pogrążyła się we śnie wraz z trójką pozostałych pasażerów,których Paul nie znał.Jase zniknął w sekcji przeznaczonej dla załogi i podczas63pierwszych czterech dni rejsu Paul w ogóle go nie widywał.Ponieważ zaś Kanteladziałanie środka nasennego wsparła swą nieskrywaną niechęcią do jakichkolwiekkontaktów z Paulem, Paul raz jeszcze musiał pogodzić się z samotnością.Z powodu nietypowej kombinacji reakcji psychicznych i chemicznych, śro-dek nasenny unieruchamiając ciało Paula, wzmógł wyrazistość jego myśli.Jasezniknął, zanim Paul zdążył go o cokolwiek spytać, jednak wysoki, trzymający sięprosto mężczyzna, zajmujący fotel za Paulem, zareagował na jego pytania. Operacja Odskocznia wyjaśnił zwięzle.Obrzucił Paula niemal wrogimspojrzeniem oczu, patrzących znad równo przystrzyżonych, siwych wąsów, którekontrastowały z opaloną na ciemny brąz twarzą. Słyszałeś chyba o projekciedotarcia do planet Arktura? Jesteś czeladnikiem, prawda? Owszem odparł Paul. Chłopcze, spytaj swego mistrza! On ci odpo-wie.Któż to taki? Nekromanta Warren?Rozbawiony tym, że ktoś zwraca się doń per chłopcze , co ostatni raz mia-ło miejsce przed ukończeniem przez niego czternastego roku życia, Paul skinąłgłową. Owszem potwierdził. Czy i ty również jesteś Nekromantą? Nie, nie odparł tamten. Jestem Socjologiem, oni tak nazywają nie-utytułowanych.Nie miałem cierpliwości do tych bzdetów.Ale dla młodego czło-wieka, takiego jak ty, to piękna sprawa. nieoczekiwanie spochmurniał.Jegobiałe wąsy gniewnie się najeżyły. Wielka sprawa! Nekromancja? spytał Paul. Wszystko.Dosłownie wszystko.Pomyśl o naszych dzieciach.i dzieciachich dzieci.Z fotela ustawionego po tej samej stronie przejścia, co fotel Paula, wychyliłsię mężczyzna, który wyglądał na rówieśnika siwego wąsacza. Heber! odezwał się surowo. Dobrze już, dobrze odparł wąsacz, kryjąc się w swym fotelu. Maszrację, Tom.Chłopcze, nie mnie zadawaj pytania.Pytaj swego mistrza.Ja zaś zaj-mę się moimi medytacjami sięgnął po coś do schowka w poręczy fotela, a Paulsię cofnął w głąb własnego kokonu.I tak miał mnóstwo spraw do rozważenia.Pozwolił, by jego umysł sam wybrałniektóre z nich.Był to typ rozmyślań nierozłącznie związany z przyjemnością.Paul pojął do-piero niedawno, że byłaby ona częściej osiągalna, gdyby na przeszkodzie nie sta-ło bezwzględne dążenie do sukcesu.Teraz dorazne życiowe cele i sposoby ichosiągania przestały zajmować uwagę Paula.Dzięki temu mógł oddać się przyjem-ności puszczania myśli luzem w wielkim, mrocznym labiryncie wiedzy o sobie.Nie było to zajęcie dla tych, którzy w ciemnościach łatwo wpadają w panikę.Jednak ci, co nie znają strachu i mają koci wzrok, chętnie wyruszają, by błąkaćsię po tych posępnych korytarzach, dopóki z cieniów nie wyłonią się kształty,64z kształtów plan, a z planu pierwotny zamysł i zasada działania [ Pobierz całość w formacie PDF ]