RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszczem do szafarkiboskiej nie dotarł, już odzienie zdarłem.Zabijałem niedzwiedzie,hieny, lwy, lamparty i tygrysy, jelenie i sarny, dzikie bydłoi zwierzynę stepową, jadłem ich mięso, ciało swe skórą ich okry-wałem, na mój widok drzwi zaparła szafarka.Smołą i dziegciemżerdzie pomazałem, na łodzi płynąwszy wody nie tknąłem, dociebie przybyłem, Utnapiszti, iżbym cię o życie i śmierć zapytał.Rzekł doń Utnapiszti, do Gilgamesza:Pełen rozpaczy jesteś, Gilgameszu, w ciele uczyniony boskimi ludzkim.Jakim cię stworzyli ojciec z matką, taki twój los i twoja słabość.Czy ci w zgromadzeniu bogów krzesło wzniesiono?Czy składano tobie ofiary z masła?Dalej mówiąc z Gilgameszem tak rzekł do niego, tak wieścijemu Utnapiszti:Człowieka sroga śmierć nie szczędzi.Czy na zawsze domywznosimy? Czy na zawsze pieczęć odciskamy? Czy na zawszebracia dzielą dziedzictwo? Gzy na zawsze nienawiści w ludziachi czy rzeka na zawsze przybiera? Ważka skórę zdziera, nimw słońce spojrzy.Twarzy, co w twarz słońca zdolna patrzeć, odzarania czasów nigdy nie było.Zpiący i zmarły są jeden jak drugi: zaliżśmierci obrazu nie kreślą? Czy człek sam rządzi? Gdy śmierć go pozdrowi,Anunnaki się gromadzą, wielcy bogowie, i Mammetu, władczyni narodzin,co stworzyła losy, z nimi pospołu jego los przesądza.Oni przeznaczyli iśmierć, i życie, ale wiedzieć dnia śmierci nie dali. TABLICA JEDENASTADALEKIEMU UTNAPISZTI rzecze Gilgamesz:Patrzę na ciebie, Utnapiszti: miara twa nie inna, jesteś takijak ja, w sobie też wcale się nie różnisz, jesteś taki jak ja! Serceme gotowe choćby bitwę ci wydać, wylegujesz się tylko nagrzbiecie, jednak się nie wznosi ramię moje na ciebie.Powiedzże mi, jakośty przeżył, w bogów zgromadzenie wstąpił, życia dostąpił?Rzekł doń Utnapiszti, do Gilgamesza:Wyjawię ci, Gilgameszu, słowo zakryte i powiem ci tajemnicębogów.Miasto Szuruppak, gród tobie znajomy, na brzegu Purattupołożony, to stare miasto, blisko tam do bogów.Ludzie się wtedy mnożylipo świecie, świat jak dziki byk ryczał, wielki bóg się obudził.Ellil usłyszałi rzecze do bogów:Przez ludzi czyniona wrzawa nieznośna, od krzyku ich jużspać nie można!Zawiążmy im łona, niech się nie mnożą! Zetnijmy raz figętego plemienia, niech zielenizny im w brzuchu nie stanie! Z góryniechaj Addu swój deszcz zatrzyma, z dołu niechaj żyzna po-wódz zostanie w zródłach.Niech przyjdzie wicher i pola obnaży,niech się chmury trzymają z daleka, niech ziemia nie rodzi,niech pierś odwróci precz od Nisaby, co zbożem płodna! Ze-ślijmy na nich prócz tego boleści, zawroty głowy i dreszcze z gorączką,niechaj wrzask ich zaraza uciszy!Pierwszy rok przyszedł i z góry Addu swój deszcz zatrzymał,z dołu żyzna powódz została w zródłach.Ziemia przestała ro-dzić, odwróciła swą pierś od Nisaby, pola za jedną noc zbielały,równina rodziła ziarenka soli, rośliny nie rosły, zboże nie wze-szło i gorączka ludzi zaczęła nękać. Drugi rok przyszedł i zjedli zapasy.Trzeci rok przyszedł i lu-dzie się stali wrogami ludzi.Czwarty rok przyszedł i tłok sięuczynił pomiędzy ludzmi, przestronne domostwa były za ciasne,chodzili po ulicach ludzie posępni.Piąty rok przyszedł, córkiwejść pragnęły do matek, lecz matki przed nimi drzwi zamy-kały, córki sprawdzały wagi u swych matek, matki oglądaływagi swych córek.Szósty rok przyszedł i z córek swych matkigotowały posiłek, jadły swe dzieci.Były zapełnione do szczętumiasta, jeden dom pożerał drugi dom, ludzie twarz mieli zakrytąjak duchy i wszyscy życie wiedli z tchem zapartym.W siódmym roku rzekł Ellil:Ludzkość się nie zmniejsza, jest liczniejsza niż dotąd! Jużspać nie można! Niech przyjdzie rankiem okrutna ulewa i nie-chaj przez całą noc nie ustaje, niech deszcz gór sięgnie, ich szczyty zatopi,niech jakoby złodziej pola ograbi!Tak też powiedziawszy z krzykiem powstali bogowie na ra-dzie, nic się nie zlękli, serce ich pragnęło potop uczynić.Byli natej radzie ojciec ich Anu, mężny Ellil, ich doradca, pełnomocnyu tronu Ninurta i Ennugi, wodnych robót nadzorca.Ea z ja-snym okiem, sprawiedliwy, słodkich wód władca, z nimi razemprzysiągł.Ale iż łaskaw, do trzcinowej chatki rzecze w tesłowa:Chatko, chatko! ścianko, ścianko trzcinowa! Posłuchaj mnie,chato, ścianko, uważaj! Niech mąż z Szuruppaku, syn Ubartutu,dom swój rozbierze i korab zbuduje.Porzuć mienie, szukaj ży-cia, człowiecze, bogactwa znienawidz, duszę w żywych zachowaj!Wprowadz w korab z wszelkiej duszy nasienie, ze zwierząt pol-nych i z ptaków niebieskich! Wez swoje zboże i wszelki majątek, wez żonę,potomstwo i wszystkich krewnych, wez biegłych w rzemiośle.Ja poślętobie zwierzynę stepową, wszelkie zwierzęta, co tylko je trawę, iżby udrzwi twoich czuwały.Ten korab, który masz uczynić, niechaj maczworokątną postać, równe niech będą szerokość i długość, jak otchłańwypukło ma być przykryty!Pojąłem i rzekłem do pana Ea:Nigdym nie czynił takiego korabia.Nakreśl mi na ziemi jegozarysy, iżbym się im przyjrzał a mógł korab zbudować!Więc on mi nakreślił korab na ziemi.Otwarłem usta i rzekłemdo Ea: Słowo twe, mój władco, któreś do mnie przemówił, posłusz- nie przyjmę i wszystko wypełnię.A cóż miastu odpowiedzieć,ludowi i starszym?Ea rozwarł usta i rzecze, do mnie, sługi swego, prawi w tesłowa:Ty im tak, człowiecze, odpowiesz:Wiem, że mnie Ellil nienawidzi, przeto w mieście waszym żyćjuż nie będę, od ziemi Ellila stopę odwrócę.Spłynę ja w ocean,do Ea, mojego władcy! A na was on ześle deszcz w obfitości,wyda wam wodnego ptactwa i ryb kryjówki, żniwo czeka wasbardzo bogate! Który z rana sypał soczewicą, wieczorem spuścina was ulewę pszenicą.Zaledwie świtu co nieco w rozbrzasku, ja wszystkich swoichku sobie skrzyknąłem.Ten przyniósł w ofierze owce chowane,tamten w ofierze niósł owce stepowe.Każdemu mężczyznie pracę zadałem,rozbierali domy, drzwi zdejmowali, tajemnicy mojej nie wydawali.Dziecięsmołę dzwiga, silny mąż znosi w koszach, co trzeba.W piątym dniu kadłubkorabia złożyłem.Pół morga powierzchni, dziesięć prętów miał nawysokość, każda krawędz górą po dziesięć prętów.Przybiłem obręcze iwytyczywszy uczyniłem w nim sześć pokładów, podzieliłem jak dom korabna siedem pięter, wzwyż go przegrodziłem na dziewięć części, od wodykołkami go uszczelniłem, rudło dlań wybrałem i włożyłem na korab, cobyło trzeba.Sześć kadzi smołowca w piecu rozpławiłem, trzy kadzie smołydo tego dolałem, trzy kadzie oliwy ludzie przynieśli prócz kadzi oliwy,którą do wypieku zużyto, i dwóch, które schował sternik na statku.A dla ludzi swoich byki rzezałem, dzień w dzień im owce za-bijałem, moszczem i chmielem, oliwą i winem robotników poiłem jak wodąz rzeki.Sprawiłem im święto jak w nowym roku, wonności szkatułkęotwarłem, dłonie w maść kładłem.Przed zachodem słońca dnia siódmego korab był gotów.Za-częto go spychać.Był bardzo ciężki.Gęśle go kazali z góry i z dołu nawałkach wesprzeć.W wodzie się w dwóch trzecich pogrążył [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl