[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zgraja ta odpę-dzoną od nas została przez drugą, jeszcze obrzydliwszą, a której nielepiej z oczów patrzało, zestarszych złożoną.Ci ofiarowali nam, także k o n i e c z n i e, leżących filozoficznie opodal,jak Diogenes na słońcu, wielbłądów (to są bowiem tutejsi t r a g a r z e).Ledwośmy przeszli przez piękną i białą bramę miasta obok nowobudującej się Komory,aliści miasto z białego, jakim nam się z okrętu wydawało, zrobiło się szarym i prawie czar-nym.Uliczki wąskie i kręte, domy wysokie i brudne, gdzieniegdzie meczet dość nikczemnejarchitektury lub bazary łachmanami pokryte, gdzie tłumy brudnego i nagiego prawie luduzaledwo przepchać się mogą i skąd wznoszące się niezdrowe wyziewy usprawiedliwiają nie-jako zarazę morową, że sobie ten kraj obrała za mieszkanie.To jest miasto Turków, miasto kupców, miasto wschodnie.Miasto średniego stanu tegopaństwa! Gdzieniegdzie oryginalnej budowy i przezroczyste na wszystkie boki kawiarnie igolarnie razem, przystrojone w rozmaite narzędzia i naczynia, malowniczego kształtu, awcale nam obce, w których poważni Turcy i Araby spokojnie palą nargile, grają w szachy lubw kostki i trzydzieści filiżanek kawy czarnej, bez cukru i jak żur gęstej, na dzień wypijają.W ulicach rozmaitość odzieży, krzyk, wrzawa! Czasami pośród tej nędzy okaże się bogatai złocista szata jakiego zamożnego Araba lub Turka, co nie będąc w służbie nie zmienił daw-nego narodowego stroju i na pięknym arabskim koniu w złotym rzędzie, okrytym szerokimkarmazynowym czaprakiem z frędzlami ku ziemi spadającymi, otoczony zgrają służalcówpieszo lecących, dąży poważnym krokiem do Arsenału na posiedzenie do wicekróla; czasemtakże okaże się rumak po angielsku ubrany, biała glansowana rękawiczka i złota lorynetkajakiego paryskiego, londyńskiego lub petersburskiego dandy, któren jest tymczasowo sekreta-rzem, dragomanem lub konsulem jakiego europejskiego mocarstwa.Uciekajmy więc stąd prędko, gdyż nie zobaczymy tu nic charakterystycznego, a możemysię zarazić morowym powietrzem!Cóż to za plac biały i zupełnie nowy, co się nam stawi przed oczy przy wyjściu z tegoczarnego mrowiska? To jest miasto Franków.Tak tu bowiem Europejczyków, a nawet Ame-rykanów nazywają! Rynek ten, który teraz niby zdobią te świeże, a bez gustu budowane do-my, wznosi się w tym miejscu od lat dwunastu dopiero.Jest on spekulacyjnym tworem Ibra-ima baszy i kupców z rozmaitych narodów, co porobili miliony w czasach, gdy ich tu nie byłotylu.Są tu pałace europejskich konsulów i dwa hotele dla europejskich podróżnych.Ten rójszczebioczących na środku placu na wpół wschodnich Europejczyków jest to zbieranina zWłochów i Maltańczyków, których tu mnóstwo!Uciekajmy stąd spiesznie, gdyż choć moglibyśmy tu spotkać czasami kilku ludzi przyzwo-itych i kilka pięknych twarzyczek, w ogólności jednakże nudy i głupota, tak jak zazwyczaj wnowopowstających osadach, gdzie niedawno spanoszone hołysze chcą grać w arystokrację.Zresztą zanadto tu Włochów i Maltańczyków, aby nasze kieszenie były w bezpieczeń-stwie.Otóż coś odmiennego.!l Tuż opodal ostatniego domu tego prostokątnego białego placuoko spostrzega ciekawsze przedmioty.Góry to złocistego piasku, pomiędzy którymi widaćgdzieniegdzie doły i wąwozy, a na górach lepianki z żółtawej uschłej gliny, jak jaskółczegniazda, a pomiędzy tymi lepiankami gdzieniegdzie stosy marmurów i granitów, którychpiękność, delikatność rzezb i wielkość nadzwyczajna w podziwienie wprawia.Jeden taki kamień nieraz jest większym od dwóch lepianek glinianych obok się znajdują-cych.Cała zaś przestrzeń jest otoczoną obszernym murem, co po lewej stronie kąpie się w28falach morskich, a ciągnąc się dalej po prawej, wiedzie do Bramy Mahmudie, do kanału tegożnazwiska prowadzącej.Opodal tego muru, od lewej strony, ponad brzegiem morza, wznosi się obelisk z jednegokamienia granitowego.Obelisk wspaniały, z nie zatartymi jeszcze dotychczas hieroglifami,zdumiewający swoją wielkością, a którego brat leży opodal, na wpół zasypany piaskiem.Jakiż to zbiór dziwny różnorodnych rzeczy.! Ta przestrzeń piaszczysta zawiera w sobietrzy miasta.Te gruzy są szczątkami miasta Rzymian, miasta Cezarów.Te szczątki muru,którego nie zniszczył Amru, i te dwa obeliski są zabytkiem miasta Macedończyków.Te obeli-ski zowią Igłami królowej Kleopatry, a opodal istnieją jeszcze szczątki jej pałacu i jej kąpieli.Te jaskółcze lepianki są to pałace terazniejszych mieszkańców Egiptu, biednych fellów,parszywych owieczek, które dziesięć razy do roku strzyże Mehmed-Ali.W tych lepiankach,mniejszych od jednego kamienia dawnych pałaców, żyją pokotem całe rodziny wraz z bydlę-tami i jak bydlęta!W tych lepiankach żywią się ludzie tylko surową trawą, zgniłymi muszlami morskimi lubarbuzami i jak muchy, z zgniłej gorączki, z dyzenterii lub z zarazy morowej, umierają.Każdego mieszkańca tych lepianek najmiesz za osiem groszy dziennie do najtrudniejszejpracy.Jednak są to rzeczywiści panowie tego kraju; są to potomkowie tych Arabów, co zAmru ten kraj zawojowali.Takich mieszkańców jest w Egipcie na 1.203.015 ośmkroć stotysięcy!Uciekajmy stąd jeszcze prędzej! bo tu serce boli.!Idzmy ku drugiemu brzegowi przylądka, na którym Aleksandria zbudowana, przez bramęzwaną Mahmudie.Tam, gdzie kanał tego nazwiska niesie skradzione wody Nilowi koło Latfei rzuca je w Morze Zródziemne.Tuż opodal nowego kanału, na którym mnóstwo małych statków z żaglami łacińskimi2 (k an ż a m i zwanych) czeka na liczne towary i niezbyt licznych podróżnych, których ma prze-wiezć do Latfe, okazuje się nam na górze nowe arcydzieło sztuki.Ta kolumna na sto stópwysoka, z tak pięknym u wierzchołka korynckim kapitelem, ma być pomnikiem wystawio-nym Pompejuszowi przez Rzymian i zowie się powszechnie Kolumną Pompejusza.Nie wiedzą ludzie, czy kiedy na niej jego statua się wznosiła.Niektórzy nawet utrzymują,że to jest zabytek wspaniałych arcydzieł, którymi Aleksander Wielki chciał udarować miastoswego imienia.Na ten sam wzór odlał swoją kolumnę Napoleon i postawić ją kazał wśród Paryża!Co do tutejszego pomnika, trudno nam wiedzieć z pewnością, czyim jest dziełem, gdyż pa-rę tysięcy lat upłynęło od jego wystawienia.Ktokolwiek jednak jest tym mistrzem, jeśli tylkonie stawiał go na kościach i na łzach swoich bliznich, niech będzie cześć jego imieniowi, gdyżobdarował świat pięknym dziełem!Po prawej stronie, o kilka wystrzałów pistoletowych, widać malowniczy smentarz muzuł-mański, i ,,pralnię trupów z marmuru.Dalej, pomiędzy portem a miastem, dwie sztucznegóry, a na tych górach cytadele.Mówią, że te dwie góry w jednej nocy usypał Bonaparte za-jąwszy Aleksandrię w 1798 roku.Niech i tak będzie.! Ludzie zazwyczaj wielkiego jeszcze podwyższą, a małego nogą doziemi przygnietą [ Pobierz całość w formacie PDF ]