RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzeciego dnia jazdy przez Równinę ledwie zdołaliśmy uniknąć złapania w zmienną burzę.- Co to było? - zapytała przestraszona.Wyjaśniłem jej najlepiej, jak umiałem.Oczywiście słyszała już o tym zjawisku, lecz należała do osób, które nie uwierzą, dopóki same nie zobaczą.Wkrótce natknęliśmy się na pierwsze rafy koralowe, co oznaczało, że znaleźliśmy się w głębi Równiny, wśród wielkich dziwolągów.- Jakiego imienia będziesz używać? - zapytałem.- Le­piej, żebym się do niego przyzwyczaił.- Myślę, że.Ardath.- Uśmiechnęła się kpiąco.- Masz okrutne poczucie humoru.- Może.Założę się, że bawiło ją udawanie zwykłego człowieka.Pełniła nawet dyżury przy ognisku i przygotowywała posiłki - ku rozpaczy mojego żołądka.Zastanawiałem się, jak menhiry określą nasze stosunki.Pomimo pozorów trudno było nam przełamać ich formalność i kruchość.Najlepiej wychodziło nam udawanie partnerstwa, które menhirom z pewnością wydało się dziwne.Od kiedy to mężczyzna i kobieta podróżują razem, nie dzieląc ze sobą materaca i tak dalej?Było to jedyne poważne niedopatrzenie w naszej grze, ale nie odważyłem się złożyć Pani podobnej propozycji.Za bardzo bałem się, że ją przyjmie.Dziesięć mil od Dziury, gdy wspięliśmy się na wzgórze, napotkaliśmy menhira.Stał przy drodze, wysoki na dwadzieścia stóp, i nic nie robił.- Czy to jeden z tych mówiących kamieni? - zapytała Pani w stylu turystki.- Tak.Cześć, skało.Jestem w domu.Stary głaz nie miał nic do powiedzenia.Minęliśmy go, a kiedy się obejrzałem, już go nie było.Trochę się zmieniło.Kiedy pokonaliśmy ostatni grzbiet górski, zobaczyłem las wędrujących drzew stłoczony wzdłuż potoku.Żywe i martwe menhiry strzegły brodu, a wielbłądy-centaury skakały między nimi.Stary Ojciec Drzewo stał samotnie, podzwaniając, choć nie było najlżejszego wiatru.Ptak podobny do jastrzębia szybował wśród chmur, obser­wując okolicę.Zauważyłem, że towarzyszył nam już od kilku dni.Nigdzie nie było śladu obecności ludzi.Co Pupilka zrobiła ze swoją armią? Nie mogła wpakować tylu ludzi do Dziury.Przez moment obawiałem się, że wróciłem do opuszczonego obozu.Jednak, gdy przekroczyliśmy potok, z korala wyszli Elmo i Milczek.Zwlokłem się z konia i zacząłem ściskać ich jak szaleniec.Odpowiedzieli mi tym samym i zgodnie z naj­lepszą tradycją Czarnej Kompanii nie zadali ani jednego pytania.- Cudownie! - zawołałem.- Cudownie was znowu widzieć.Słyszałem, chłopaki, że mieliście utarczkę gdzieś na wschodzie.Elmo spojrzał na Panią, próbując ukryć ciekawość.- O, Elmo.Milczek.To jest Ardath.- Miło was poznać - uśmiechnęła się.- Konował tyle mi o was opowiadał.Nie powiedziałem ani słowa, ale czytała Kroniki.Zsiadła z konia i wyciągnęła do nich rękę.Uścisnęli ją zmieszani.Dotąd obcowali tu tylko z Pupilka, a ona chciała być traktowana na równi z nimi.- No, chodźmy na dół - powiedziałem.- Chodźmy na dół.Mam wam tysiąc rzeczy do opowiedzenia.- Tak? - zapytał Elmo i spojrzał znacząco na ścieżkę, którą przybyliśmy.- Ludzie, którzy ze mną wyruszyli, nie wrócili?- Nie wiem.Ścigała nas połowa Schwytanych.Rozdzieli­liśmy się, a potem nie mogłem ich znaleźć.Ale nie słyszałem, żeby zostali pojmani.Chodźmy na dół.Muszę zobaczyć się z Pupilką.Mam niesamowite wieści.I dajcie mi coś do jedzenia.Cały czas jedliśmy własnoręcznie przygotowane posiłki, a ona jest gorszym kucharzem ode mnie.- Niesamowite - powiedział Elmo i poklepał mnie po plecach.- I przeżyłeś?- Jestem przecież starym puchaczem, Elmo.Powinieneś o tym wiedzieć.Do licha, człowieku, ja.- Zdałem sobie sprawę, że gadam, jak katarynka.Pokiwałem głową i uśmiech­nąłem się.- Witaj w domu, Konowale - zamigał palcami Milczek.- Witaj w domu.- Chodź - powiedziałem do Pani, gdy ruszyliśmy ku wejściu do dziury i wziąłem ją za rękę.- Jest tam ciemno jak w kopalni, więc trochę potrwa, zanim twoje oczy przywykną do ciemności.I uodpornij się na zapach.Bogowie, ale smród! Udusić się można.Ochłonąłem z podniecenia i przywdziałem maskę obojętności.Milczek prowadził prosto do sali konferencyjnej.Elmo oddalił się, by załatwić nam coś do jedzenia.Kiedy weszliśmy, uświadomiłem sobie, że wciąż trzymam dłoń Pani.Uśmiechnęła się do mnie półgębkiem, co wyraźnie świadczyło o jej zdenerwowaniu.Musiała się czuć jak w paszczy lwa.Mocniej więc ścisnąłem jej dłoń.Pupilka źle wyglądała.Podobnie jak Porucznik.Spośród tuzina pozostałych znałem tylko kilku.Musieli dołączyć po tym, jak imperialiści ewakuowali mieszkańców obrzeży Równiny.Pupilka ściskała mnie tak długo, że zacząłem się dener­wować.Ani ona, ani ja nie byliśmy drażliwymi ludźmi.Wresz­cie uwolniła mnie z objęć i obrzuciła Panią zazdrosnym spojrzeniem.Westchnąłem.- To jest Ardath.Pomoże mi tłumaczyć.Dobrze zna stare języki.Pupilka skinęła głową, nie pytając o nic.Tak bardzo mi ufała.Wreszcie przynieśli jedzenie.Elmo ustawił stół i krzesła.Zasiedliśmy tylko on, ja, Porucznik, Milczek i Pani.Ją też najchętniej by odesłał, ale nie był pewien, co mnie z nią łączy.Jedliśmy, a kiedy ręce i usta miałem wolne, opowiadałem im moje dzieje.Było kilka trudnych momentów, szczególnie gdy powiedziałem Pupilce, że Kruk żyje.Patrząc wstecz, myślę, że dla mnie było to trudniejsze niż dla niej.Bałem się, że wpadnie w histerię, ale nie zdarzyło się nic podobnego.Najpierw nie chciała mi uwierzyć.Potrafiłem zrozumieć, że zanim zniknął, Kruk był kamieniem węgielnym jej świata emocjonalnego.Nie dopuszczała do siebie myśli, że mógłby nie wtajemniczać jej w swoje największe kłamstwo tylko po to, by wymknąć się do Krainy Kurhanów.Jej zdaniem, to nie miało sensu.Kruk nigdy przedtem nie okłamał jej.Dla mnie również nie miało to sensu.Dlatego uważałem, że wiąże się z nim jakaś tajemnica, której istnienia nikt nie podejrzewał.Moją najlepszą hipotezą było, że Kruk uciekł przed czymś, a nie do czegoś.Zaprzeczenia Pupilki nie miały końca.Nie należała do osób, które odrzucają prawdę tylko dlatego, że jest nieprzyjemna.Znosiła ból dużo lepiej niż przewidywałem, a to mogło oznaczać, że w przeszłości przeżyła wszystko, co najgorsze.Obecny stan Kruka nie wpłynął na emocjonalne zdrowie Pupilki i tak już wynędzniałej po porażce pod Koniem, która była zwiastunem większych klęsk.Zakładała już, że będzie musiała stawić czoła imperialistom bez wsparcia w postaci informacji, po które mnie wysłała.Doprowadziłem wszystkich do rozpaczy, gdy oznajmiłem, że moja misja nie powiodła się.- Wiem z wiarygodnego źródła, że w tych papierach nie ma tego, czego szukamy.Jednak nie mogę być absolutnie pewien, dopóki wraz z Ardath nie przetłumaczymy do końca tych, które mamy tutaj.- Opowiedziałem im wszystko, czego dowiedziałem się z dokumentów Kruka, zanim je straciłem.Nie było to kłamstwo i powinni o tym pamiętać później, kiedy cała prawda wyjdzie na jaw.A to było nieuniknione.Pominąłem tylko kilka szczegółów.Przyznałem się nawet, że zostałem pojmany, przesłuchany i uwięziony.- Więc co tu robisz, do diabła? - zdenerwował się Elmo.- Jak w ogóle wyszedłeś z tego żywy?- Uwolnili nas, Ardath i mnie.Po tej bitwie, którą stoczyliście niedaleko Konia.Chcieli dać wam coś do zro­zumienia.A mnie zobowiązano do przekazania następnej wiadomości.- To znaczy?- Gdybyście nie byli ślepi i głupi, zauważylibyście, że przestali was atakować.Pani kazała przerwać wszelkie działania przeciwko Buntownikom [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl