[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byłem jego lordem.On wie o tym.Miałem prawo wybrać mu kandydatkę na żonę.Dobra partia.Z Redwyne’ów.Stary ród.Słodka dziewczyna, ładna… gładka.Bethany, tak.Biedne dziecko.Wciąż czeka.Tak.Wciąż…- Bethany Redwyne poślubiła lorda Rowana już wiele lat temu - przypomniała mu Catelyn.- Mają troje dzieci.- A nawet gdyby - mruknął lord Hoster.- Pluć na nią.Redwynowie.Pluć na mnie.Jego lord, jego brat… czarna ryba.Mam inne partie.Dziewczyna lorda Brackena.Walder Frey… któraś z trzech, powiedział… Czy on się ożenił? Z kimkolwiek?- Nie - odpowiedziała Catelyn.- Ale przebył daleką drogę, żeby cię zobaczyć.Mieczem musiał sobie torować drogę powrotną do Riverrun.Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie pomógł nam ser Brynden.- Zawsze był wojownikiem - powiedział jej ojciec ochrypłym głosem.- To potrafił robić.Rycerz Bramy, tak.- Odchylił się do tyłu i zamknął oczy ogromnie znużony.- Niech przyjdzie, ale później.Teraz się prześpię.Jestem zbyt chory, żeby walczyć.Niech przyjdzie później, czarna ryba…Catelyn pocałowała go delikatnie w czoło i pozostawiła w cieniu jego wieży, wysoko, ponad jego rzekami.Zdążył zasnąć, zanim wyszła z komnaty.Kiedy wróciła na niższy mur, ser Brynden stał na schodach po kostki w wodzie, zajęty rozmową z kapitanem straży Riverrun.Przyszedł do niej od razu.- Czy on?…- Umiera - powiedziała.- Tak jak przypuszczaliśmy.Oblicze jej wuja pociemniało.Przeczesał palcami swoje gęste siwe włosy.- Przyjmie mnie?Skinęła głową.- Mówi, że jest zbyt chory, by walczyć.Brynden Blackfish zachichotał.- A ja jestem zbyt doświadczonym żołnierzem, żeby w to uwierzyć.Hoster będzie mi wypominał tę dziewczynę jeszcze po zapaleniu jego stosu całopalnego.Catelyn uśmiechnęła się, wiedziała, że ma rację.- Nie widzę Robba.- Zdaje się, że poszedł z Greyjoyem do środka.Theon Greyjoy siedział na ławie w wielkiej sali Riverrun, gdzie z rogiem pełnym piwa w dłoni opowiadał żołnierzom jej ojca o tym, co wydarzyło się w Szepcącym Lesie.- Niektórzy próbowali uciec, ale zamknęliśmy dolinę z obu stron i wypadliśmy z ciemności uzbrojeni w miecze i lance.Lannisterowie pomyśleli pewnie, że Inni ich napadli, kiedy wpadł między nich wilk Robba.Widziałem, jak oderwał komuś rękę.Ich konie płoszyły się, przestraszone jego zapachem.Nie potrafię wam powiedzieć, ilu padło…- Theonie? - przerwała mu.- Gdzie jest mój syn?- Lord Robb poszedł do bożego gaju, pani.Ned tak by uczynił.Powinnam pamiętać, że jest tak samo synem swojego ojca jak i moim.Och, bogowie, Ned…Znalazła go pod zielonym baldachimem, pośród wysokich sekwoi i starych potężnych wiązów; klęczał pod drzewem sercem, którego twarz wyrzeźbiona w smukłym pniu wyrażała raczej smutek niż zaciekłość.Jego długi miecz tkwił wbity w ziemię przed nim, a on opierał na rękojeści dłonie w rękawicach.Wokół niego klęczeli też: Greatjon Umber, Rickard Karstark, Maege Mormont, Galbart Glover i inni.Był wśród nich także Tytos Blackwood, który rozłożył za sobą swój obszerny, czarny płaszcz.Oni wciąż modlą się do starych bogów, pomyślała.Próbowała odpowiedzieć samej sobie, do jakich bogów ona się teraz modli, lecz nie potrafiła.Nie chciała przeszkadzać im w modlitwie.Trzeba oddać cześć bogom, nawet tym okrutnym, którzy zabrali jej Neda, a także jej ojca pana.Czekała.Wiatr znad rzeki poruszał gałęziami, tak że widziała z prawej strony Wieżę Koła obrośniętą bluszczem z jednej strony.Kiedy się rozejrzała, natychmiast powróciły wspomnienia.Wśród tych drzew ojciec uczył ją jeździć konno, z tamtego wiązu spadł Edmure i złamał rękę, a tam w altance obie z Lysą udawały, że całują się z Petyrem.Dawno nie wracała myślami do tamtych czasów.Jakże młodzi byli wtedy.Ona sama niewiele starsza od Sansy, Lysa młodsza od Aryi, a Petyr jeszcze młodszy, ale chętnie się z nim bawił.Dziewczynki przekazywały go sobie na przemian pełne powagi albo rozchichotane.Wspomnienie powróciło tak żywe, że niemal poczuła jego spocone palce na swoich ramionach, poczuła zapach mięty w jego oddechu.W bożym gaju zawsze rosła mięta, a Petyr lubił żuć jej liście.Był takim śmiałym chłopcem, przez co wciąż popadał w kłopoty.- Próbował włożyć mi język do ust - Catelyn wyznała swojej siostrze po spotkaniu z nim, kiedy były same.- Mnie też - odpowiedziała wtedy Lysa, zawstydzona.- Podobało mi się to.Robb podniósł się powoli i schował miecz do pochwy, a Catelyn zaczęła się zastanawiać, czy jej syn kiedykolwiek pocałował dziewczynę w bożym gaju.Widziała, jak Jeyne Poole wodziła za nim oczyma, a nawet służące, i to te starsze, osiemnastoletnie… Brał udział w bitwie, zabijał mieczem ludzi, z pewnością poznał też smak pocałunku.Łzy napłynęły jej do oczu.Otarła je gniewnym ruchem.- Mamo - powiedział Robb, gdy tylko ją zobaczył.- Musimy zwołać radę.Trzeba podjąć decyzję.- Twój dziadek chciałby się z tobą zobaczyć - powiedziała.- On jest bardzo chory.- Tak, mówił mi o tym ser Edmure.Przykro mi, mamo, ze względu na lorda Hostera i na ciebie, ale najpierw musimy się naradzić.Otrzymaliśmy wiadomość z południa.Renly Baratheon zażądał korony swojego brata.- Renly? - spytała szczerze zdziwiona.- Sądziłam, że… lord Stannis…- Podobnie jak i my, pani - powiedział Galbart Glover.Rada wojenna zebrała się w Sali Tronowej, przybyli zasiedli przy czterech prowizorycznych stołach ustawionych w kwadrat.Lord Hoster był zbyt słaby, by wziąć w niej udział; pogrążony we śnie na balkonie, śnił o słońcu nad rzekami swojej młodości.Edmure zasiadał na tronie Tullych, u jego boku Brynden Blackfish, chorążowie zaś jej ojca po prawej i lewej stronie przy bocznych stołach.Wieść o zwycięstwie pod Riverrun dotarła do odszczepieńczych lordów znad Tridentu, co skłoniło ich do powrotu.Karyl Yance przyłączył się do nich, teraz już lord, jego ojciec zginął pod Złotym Zębem.Razem z nim był ser Marq Piper.Przyprowadzili też jednego z Darrych, syna ser Raymuna, młodzieńca w wieku Brana.Lord Jonos Bracken przybył, pozostawiwszy za sobą ruiny Stone Hedge, ciskając gromami, zajął miejsce możliwie najdalej od Tytosa Blackwooda.Po drugiej stronie zasiadali lordowie z północy, Catelyn i Robb naprzeciwko jej brata.Stanowili mniej liczną grupę.Po lewej ręce Robba siedział Greatjon, potem Theon Greyjoy; Galbart Glover i lady Mormoni zajęli miejsca po prawej stronie Catelyn.Lord Rickard Karstark, wychudzony, przepełniony żalem, siedział jak postać z koszmaru, brudny, z potarganą brodą.Dwóch spośród jego synów zginęło w Szepcącym Lesie, o trzecim, najstarszym, nikt nie potrafił nic powiedzieć, to on poprowadził włóczników przeciwko Tywinowi Lannisterowi pod Zielonymi Widłami.Dyskusje przeciągnęły się do późnej nocy.Każdy z obecnych miał prawo zabrać głos i każdy z tego skorzystał… krzycząc, przeklinając, przekonując, żartując, targując się, niektórzy walili kuflami o stół, grozili, wychodzili wzburzeni, po czym wracali posępni albo uśmiechnięci.Catelyn wysłuchała wszystkich.Roose Bolton przegrupował pozostałości swoich rozbitych sił przy końcu grobli.Ser Helman Tallhart i Walder Frey wciąż trzymali Bliźniaki.Armia lorda Tywina przeszła na drugi brzeg Tridentu i maszerowała na Harrenhal.W królestwie panowało dwóch królów.Dwóch królów i ani odrobiny ugody.Wielu spośród lordów chorążych chciało pójść prosto na Harrrenhal, by stawić czoło lordowi Tywinowi i ostatecznie rozbić Lannisterów.Młody, porywczy Marą Piper proponował uderzenie na Casterly Rock.Jeszcze inni zalecali cierpliwość [ Pobierz całość w formacie PDF ]