[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na tym tle magicznym niezmiernego obrazu, w od-leg³oSci, a jednak wyraxnie, wyst¹pi³y rozmaite, rozrzucone postacie.Kilkadziesi¹t ich tylkoby³o; jedni w wieku podesz³ym nad ksiêgami, w pracowniach lub wzrokiem ku gwiazdomzwróconym badali ostatnie tajemnice stworzenia; inni Sród dzikiej natury sam¹ potêg¹ mySlitoczyli nieskoñczon¹ rozmowê z duchem Swiata; najmniejsza liczba m³odych bada³a tylkocuda ¿ycia ludzkiego; lecz wszystkie te twarze, ró¿ne od zwyk³ych ludzi, jaSnia³y niezatar-63tym wyrazem nieSmiertelnoSci.Na to jedno wezwanie wspó³brata i wyznawcy wszyscy Sródkatakumb tebañskich, znad brzegów Gangesu, ruin Rzymu, niedostêpnych pustyñ Arabiii wiecznych lodów Pó³nocy, wszyscy zwrócili spojrzenie ku widz¹cemu.Fale Swiat³a otacza-j¹cego mêdrców drga³y i harmonijne, ³agodne dxwiêki rozprasza³y w przestrzeni.- Mistrz, zesmutniejsz¹ jak zwykle twarz¹, na której ju¿ ziemskie zaczyna³y siê odbijaæ uczucia, ode-zwa³ siê:- Pos³uszny Swiêtym prawom bractwa naszego mia³em byæ niewidzialnym opiekunem nie-szczêSliwego, upad³ego brata naszego Tholdena! Przekleñstwo, które on rzuci³, oburza mnie.To przekleñstwo niewidzialne unosi siê nad ich g³ow¹, w córce jego rodzi ju¿ pocz¹tek sk³on-noSci ku cz³owiekowi bezsilnemu, który dla s³awy i w³adzy gotów do poSwiêcenia mySli.Tensam wyzwa³ mnie w imieniu potê¿nych praw, bym zosta³ jego mistrzem; a tak obowi¹zek niedozwoli³ mi unikaæ przeznaczenia, które przewidywa³em.- Ja kocham Armini¹, ale b³¹d ten w ³onie swoim rodzi razem pociechê, bo nigdy szlachet-niejszy utwór nie wyszed³ z r¹k Twórcy.- Nie wolno nam roztrz¹saæ okropnych przyczyn, dla których zosta³a sierot¹, lecz obowi¹z-kiem moim jest nadaæ jej opiekê.Jej serce jest jak klejnot najczystszej wody; rozs¹dna wolamistrza mo¿e je ukszta³ciæ w cudown¹ istotê.Ludzie patrz¹ i s³uchaj¹ jej nie domySlaj¹c siê,¿e w tej czarownej postaci nieoceniony skarb siê zawiera.- Ze strony ziemskiej grozi jej niebezpieczeñstwo.Cz³owiek-lekarz, szatañska parodia tegoSwiêtego powo³ania, rzuci³ na ni¹ oko i gotów na wszystko.Przera¿ony, i¿ tam muszê szukaærady gdzie bym rozkazywaæ powinien, zbada³em moj¹ duszê! - Niebaczny, zatrzymuj¹c wieczn¹m³odoSæ chcia³em bezkarnie doSwiadczaæ rozkoszy ludzkich uczuæ i zarazem panowaæ nadnimi! - A z ³ona niezniszczonej m³odoSci rozkwit³ zatruty kwiat mi³oSci ziemskiej! - I oto sztu-ka moja zaczyna mnie opuszczaæ.Czujê, i¿ rdza cielesna niszczy powoli moj¹ w³adzê.Spraw-dzi³em surowe prawo, które nam zabrania widzieæ przysz³oSci istot, dla których doSwiadczamyu³omnoSci ludzkich chêci: mi³oSci, zazdroSci i nienawiSci! - Przysz³osæ jej, równie jak moja,jest mi zakryta.WpoSród cieni i potworów kr¹¿¹cych w przestrzeni, widzê jak przez mg³ê nie-szczêScia zgromadzaj¹ce siê nad ich g³owami, lecz wszystko doko³a mnie jest ciemne.- I odwieczni potomkowie Swiat³a, od waszej potê¿nej mySli szukam jedynej rady, tam gdzieserce moje zaczyna siê miêszaæ.- Wróg rodu cieszy siê dziS ze stanu twojego umys³u! Wspó³bracie! Ju¿ dalekie te czasy,w których rada nasza prawie codziennie otwiera³a ci pole niezmierzonej nauki.Przywi¹zaniedo gliny znaczny postêp w twoim sercu zrobi³o! Zwierciad³o duszy nie mo¿e razem odbijaænieba i ziemi.- S³uchaj¹c harmonijnych sfer nieskoñczonoSci drobne tony weso³ych Spiewówludzi musz¹ ucichn¹æ! Widziemy! stoisz nad przepaSci¹, cofnij siê! - Wspomnij na waruneknaszego bytu i nie miêszaj siê do praw ludzkich; to ska³a, o któr¹ tylu naszych braci siê roz-bi³o.Wspomnij na los Tholdena! I on wzgardzi³ ¿yciem, gdy siê raz do prochu przywi¹za³;i on poSwiêci³ ¿ycie pe³ne chwa³y i spokoju, szczêScia niepojêtego dla niewcielonych.- Tak! - rzek³ widz¹cy - ale on obra³ póxny wiek na sta³y stopieñ swego bytu.I po có¿, szalo-ny, chcia³ wzbudziæ mi³oSæ, gdzie tylko wdziêcznoSæ dla starca mog³a roztleæ? Darowa³ siêziemskim uczuciom niepodzielnie; straci³ w³adzê, a wróg rodu natchn¹³ go brudn¹ namiêtno-Sci¹ i ze skalanych ust wyrzucaj¹c przekleñstwo pad³ sam jego ofiar¹.Je¿eli i ze mn¹ ma siêspe³niæ ca³a miara, je¿eli oczy moje zawarte zostan¹ dla niewidzialnych - wiêc oczyszczê sie-bie wcielaj¹c j¹ do bractwa! Zachowa³em j¹ dla swego ¿ycia, przygotujê do naszego bytu.64- O rozkoszna mySli! OczySciæ j¹ z wszelkich ¿¹dz ziemskich i w najczystszej mi³oSci znowuprzebywaæ wieki; znowu potê¿ny i czysty s³uchaj¹c nieskoñczonych harmonii sfer, nie zwi¹-zany ¿adn¹ ziemsk¹ chêci¹, bo i ona nale¿a³aby do jednego akordu, ¿yæ na ziemi, a za ¿ycianale¿eæ do nieba.- Synu upadaj¹cy! - brzmia³ g³os braci Swiat³a - ty spodziewasz siê istotê ¿yj¹c¹ tylko ser-cem, czuciem, zawieSæ tam, dok¹d jedynie najczystsza, najpotê¿niejsza mySl doprowadziæmo¿e? Przypomnij, z tylu wezwanych wielu przeby³o straszliwe próby, ilu ich upad³o, a jakbyli silni! I ty, zaSlepiony, córkê ziemi, kobietê, spodziewasz siê doprowadziæ tam, dok¹dnajsilniejsi dojSæ nie mogli i zb³¹kani ginêli! Czy rozumiesz, ¿e oczy kobiety zdo³aj¹ wytrzy-maæ jedno spojrzenie strasznego? Ona nigdy ciê nie zrozumie.Jej cel, jej przeznaczenie -ten ziemski zakres; a je¿eli kiedy wzbije siê wy¿ej, to jej nie ujdzie bezkarnie.Jak go³¹b,uciekaj¹c od szpon jastrzêbia, wzleci pod ob³oki - to póxniej si³ mu nie staje i spada, roztr¹casiê o ziemiê, z której za wysoko na swe skrzyd³o siê wzniós³.- Inne s¹ warunki bytu zwyczajnych ludzi, szczêSliwi razem po ziemi id¹ do grobu i pozagrobem dusze ich z³¹czone przed³u¿aj¹ hymn mi³oSci.Ale ty - synu wieków, w zwyczajnejmi³oSci nie szukaj trwa³ego uczucia.Jej ¿ycie jest poruszeniem jednej fali w porównaniuz niezmierzonym oceanem naszego bytu! - ¯ycie cz³owieka jest jedn¹ chwil¹ wobec wiekównaszego istnienia [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]