[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odpowiedzialność rozpłynęła się w powietrzu.Telefonnoje prawo działa i w odwrotnym kierunku.Niższy, nim podejmie jakąś decyzję, dzwoni do wyższego i prosi o zgodę.Otóż właśnie m.in.po liczbie telefonów z dołu do góry, po ich rodzaju i znaczeniu, wyższy orientuje się, czy jeszcze jest ważny.Wielu bossów partyjnych pisze we wspomnieniach, że o tym, iż szykowano ich upadek, wnioskowali stąd, że telefony na ich biurku odzywały się coraz rzadziej, aż zamilkły na dobre.Oznaczało to koniec kariery, degradację, dymisję, a kiedyś — zagładę.W końcu 1991 roku telefony w gabinecie Gorbaczowa dzwonią coraz rzadziej.Ośrodek władzy nad krajem przesunął się już gdzie indziej: od 12 czerwca prezydentem Federacji Rosyjskiej jest Borys Jelcyn, który stopniowo przejmuje ster rządów nad większą częścią terytoriów Imperium.To właśnie Jelcyn w listopadzie zawiesza i delegalizuje rządzącą partię komunistyczną (liczy ona w tym momencie blisko dwadzieścia milionów członków).To z jego inicjatywy, bez wiedzy (w każdym razie — bez zgody) Gorbaczowa, na początku grudnia spotykają się w Białowieży przywódcy Federacji Rosyjskiej oraz republik Białorusi i Ukrainy i postanawiają utworzyć nowy związek — Wspólnotę Niepodległych Państw.Dwa tygodnie później do tej inicjatywy przyłączają się przywódcy pięciu republik środkowoazjatyckich.Zaczyna się wyłaniać kształt nowego Imperium.Gorbaczow zostaje sam.25 grudnia składa rezygnację z funkcji prezydenta ZSRR.Z Kremla zdejmują czerwoną flagę z sierpem i młotem.ZSRR przestaje istnieć.Losy pierestrojki i proces upadku Imperium śledziłem jednocześnie na dwóch ekranach:— na ekranie telewizora (a raczej dziesiątków telewizorów, bo ciągle zmieniałem miasta, dworce, hotele i mieszkania) oraz— na ekranie otaczającej mnie w tej podróży codziennej, zwyczajnej rzeczywistości kraju.Było to niezwykłe zderzenie dwóch teatrów:— teatru wielkiej polityki (telewizja transmitowała godzinami obrady Rady Najwyższej, różnorodnych zjazdów i konferencji najwyższego szczebla) oraz— teatru przyziemnego bytowania — kolejek o ciemnym i lodowatym poranku, nocy w zimnych mieszkaniach na Syberii, radości, że otworzyli stołówkę i będzie można zjeść talerz ciepłej zupy.To schizofreniczne egzystowanie w dwóch różnych światach skierowało moją uwagę na zasadniczą, a nawet przepastną różnicę, jaka występuje w naszej epoce między czasem kultury materialnej (albo codziennego życia) a czasem wydarzeń politycznych.W średniowieczu oba te czasy miały mniej więcej zbieżny, zgodny rytm: miasta budowano wiekami i dynastie trwały wiekami.Dziś jest inaczej: miasta nadal budują się przez dziesięciolecia, ale władcy często zmieniają się co kilka lat lub nawet kilka miesięcy.Scena polityczna obraca się wielokrotnie szybciej niż scena naszego codziennego bytowania.Zmieniają się ustroje, zmieniają się partie rządzące i ich przywódcy, a człowiek żyje, jak żył, nadal nie ma mieszkania albo pracy, nadal domy stoją odrapane, a w jezdniach są dziury, nadal od świtu do nocy trwa mozolne wiązanie końca z końcem.Może dlatego wielu ludzi odwraca się od polityki: to dla nich inny świat, żyjący rytmem różnym niż ten, w którym upływa życie przeciętnego człowieka.Telewizja przyczyniła się walnie do upadku Imperium.Przez sam fakt, że pokazywała przywódców jako normalnych ludzi, że każdy mógł ich zobaczyć z bliska, widzieć, jak się kłócą i denerwują, jak się mylą i pocą, jak wygrywają, ale również jak przegrywają — przez samo to odsłonięcie kurtyny i wpuszczenie ludu do najwyższych i najbardziej ekskluzywnych salonów dokona się zbawczy i wyzwoleńczy proces desakralizacji władzy.Albowiem uznanie sakralnego charakteru władzy było jednym z kanonów kultury politycznej Rosjan.Jeszcze do połowy XIX wieku portrety cara — jako świętego — wisiały w cerkwiach.Bolszewicy chętnie i skwapliwie przejęli tę tradycję.Życie przywódców otaczała największa tajemnica.Przywódca przypominał faraona-mumię.Chodził sztywno, nie uśmiechał się, milczał, patrzył w nieokreśloną przestrzeń.Sztaby sowietologów określały układ sił na Kremlu badając, w jakiej kolejności występują w komunikatach nazwiska przywódców.I mieli rację, ponieważ szczegółowe i sztywne instrukcje ustalały, w jakiej kolejności, ile razy, na której stronie gazety i jaka czcionką można wydrukować nazwisko danego przywódcy.Funkcjonariusze protokołu partyjnego czuwali nad tym z obsesyjną czujnością [ Pobierz całość w formacie PDF ]