[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem wrócił do swojego mieszkania, aby tamzasnąć.Zobaczyła go wówczas sąsiadka, stara, dobra kobieta, i powiedziała: O mój synu,niech cię Allach wybawi, kiedy ogarnęło cię to szaleństwo? Odpowiedział jej tymiwierszami:Rzekli: Przez tę, którą kochasz, dusza w tobie oszaleje.Odrzekłem im: Rozkosz życia jest szaleńców przywilejem.Dajcie szaleństw mych przyczynę i dozwólcie być szaleńcem.Jeśli ona mnie uzdrowi, wy mnie już nie tajcie więcej.Stara sąsiadka pojęła wtedy, że jest on zakochany i tęskni, powiedziała przeto: Nie mapotęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym! Chcę, mój synu, abyś mi opowiedział otwoim nieszczęściu.Może Allach pozwoli mi, bym ci dopomogła, jeśli takie są Jego wyroki.Opowiedział jej więc wszystko, co mu się wydarzyło z chrześcijaninem Barsumem, bratem111czarownika, który przyjął imię Raszid ad-Din.Gdy dowiedziała się o tym, rzekła: Jesteśusprawiedliwiony, mój synu. Potem uroniła łzę z oka i wypowiedziała te dwuwiersze:Zakochani, zanim przyjdzie rozstać się z tym światem,Cierpią dosyć.Po ich mękach nie trzeba im piekła.Z miłowania zmarli, w duszy tając je, a zatemSą niewinni, o czym nieraz wieść prawdziwa rzekła.Gdy skończyła wiersz, rzekła do Alego Szar: Idz teraz, mój synu, i kup koszyk taki,jakich używają złotnicy.Kup również bransolety, pierścienie, naszyjniki i nausznice, jakichużywają kobiety, nie szczędząc pieniędzy.Włóż to wszystko do koszyka i przynieś mi.Ja zaśwezmę ów koszyk na głowę i jako pośredniczka obchodzić będę i przeszukiwać wszystkiedomy, dopóki nie dowiem się czegoś o twojej niewolnicy jeśli Allach Najwyższy pozwoli.Ali Szar uradował się tymi słowami, ucałował ręce sąsiadki, po czym pobiegł szybko iprzyniósł jej to, o co prosiła.Wtedy wstała, wdziała połataną odzież, osłoniła głowę żółtymizarem, wzięła koszyk na głowę i kij do ręki i poczęła krążyć po uliczkach i domach.Nieustannie wędrowała z miejsca na miejsce, z uliczki w uliczkę i z zaułka w zaułek, póki nieskierował jej Allach Najwyższy pod pałac Raszid ad-Dina, przeklętego chrześcijanina.Zwnętrza pałacu dobiegły ją jakieś jęki, zastukała więc do bramy, a wówczas zeszłaniewolnica, pozdrowiła ją, a staruszka powiedziała: Mam ze sobą różne ładne rzeczy nasprzedaż, czy znajdzie się ktoś u was, kto by je chciał kupić? Niewolnica odrzekła: Tak , iwprowadziła ją do domu.Ledwie usiadła, otoczyły ją niewolnice, a każda z nich chciała cośkupić.Staruszka rozmawiała z nimi uprzejmie i łatwo obniżała cenę, a one rade były z jejdobroci i miłych słów.Ona tymczasem rozglądała się po wszystkich kątach, aby zobaczyć,kto tak jęczy.Nagle wzrok jej padł na leżącą dziewczynę, zwróciła się więc szybko doniewolnic i zajęła je przyjemną rozmową, a równocześnie patrzyła uważnie na leżącą irozpoznała w niej Zumurrud, niewolnicę Alego Szar.Rozpłakała się wówczas i rzekła: Omoje dzieci, czemu ta dziewczyna jest w takim stanie? Niewolnice opowiedziały jej wtedy ocałej sprawie mówiąc: Nie robimy tego z własnej woli, lecz na rozkaz naszego pana, któryobecnie wyjechał. Powiedziała do nich staruszka: O moje dzieci, chcę was prosić, byścieuwolniły tę biedaczkę z więzów do czasu powrotu waszego pana.A kiedy się dowiecie, żewraca, zwiążecie ją, tak jak była.Uzyskacie za to nagrodę Pana Zwiatów! Niewolnice rzekłyna to: Słyszymy i jesteśmy posłuszne , po czym uwolniły Zumurrud, nakarmiły ją i napoiły.Staruszka rzekła: Obym nogi połamała, zanim weszłam do tego domu. Pózniej podeszłado Zumurrud mówiąc: O moja córko, niech cię Allach otoczy opieką i wyzwoli! Szepnęłajej również, że przybywa od jej pana Alego Szar, i przykazała, aby następnej nocy była wpogotowiu i wytężała słuch.Wyjaśniła: Pan twój przyjdzie pod pałac, usiądzie na ławie izagwiżdże.Kiedy go usłyszysz, odpowiedz gwizdnięciem i zejdz po linie przez okienko.Oncię zabierze i uciekniecie. Zumurrud podziękowała i staruszka wyszła, udając się do AlegoSzar, i tak go pouczyła: W połowie następnej nocy udaj się na taką a taką ulicę, gdzie jestdom tego przeklętnika o takich a takich znakach szczególnych.Stań pod pałacem i zagwiżdż,a Zumurrud zejdzie do ciebie po linie.Zabierz ją wtedy i uciekaj, dokąd chcesz. Ali Szardziękował jej za to, co dla niego uczyniła, potem zaś zalał się łzami i wypowiedział takie,wiersze:Dosyć przygan i obmowy moje serce wycierpiałoI już wielce jest znużone, już osłabło moje ciało.Moje łzy, jak opowieści, co się z prawdą wiążą w jedno,Ledwo broczą, to znów płyną, twarz mi oblewając biedną.O ty, której myśl udręki mej i troski nie zna wcale,112Nie dopytuj się o klęski, co przypadły mi w udziale.Gibkość kształtnej twej postaci, słodycz warg i ciało młodeZniewoliły serce moje jako ulem, tak i miodem.Odkąd znikłaś, cierpi serce, sen nie tyka zrenic moich,Ni nadzieja, ni wytrwałość już mnie w troskach nie ukoi.Zostawiłaś mnie smutnego, przeto jestem zabłąkanyWśród zawistnych i tych, którzy nie szczędzili mi nagany.Nie znam już pociechy żadnej, co by wiodła ku radości,I nikt oprócz ciebie jednej w moich myślach nie zagości.Skończył wiersz, westchnął i łzę z oka uronił, po czym wypowiedział te dwuwiersze:Niechaj Allach nagrodzi zwiastuna sowicie,Wszak radości przysporzył, wieszcząc twe przybycie.Dam mu łachman, jeżeli przyjąć się nie wzbrania;Moje serce rozdarte w chwili pożegnania.Gdy wreszcie zapadła noc i nadeszła pora spotkania, Ali skierował się w uliczkę opisanąprzez sąsiadkę, rozpoznał pałac i usiadł pod nim na ławce.Ogarnęła go senność i zasnął abłogosławiony niech będzie Ten, który nie śpi dłuższy bowiem czas nie spał z powoduswojej tęsknoty i był jak obłąkany.Kiedy tak spał, pewien złodziej obchodził tej nocynajdalsze krańce miasta, chcąc coś ukraść, a przeznaczenie zawiodło go pod pałac owegochrześcijanina.Obszedł pałac dookoła, lecz nie znajdował sposobu, by się do niego dostać.Krążył tak wokół pałacu, aż doszedł do ławki, na której ujrzał śpiącego Alego Szar i zabrałmu zawój.Ledwie nałożył go sobie na głowę, gdy oto wyjrzała Zumurrud i zobaczyła gostojącego w ciemności.Sądziła, że to jej pan, i gwizdnęła, a złodziej odpowiedział jejgwizdnięciem.Spuściła się więc po linie, zabrawszy ze sobą worek pełen złota.Gdy jązobaczył złodziej, pomyślał: Cóż to za dziwna sprawa, o nieznanej przyczynie. Potem wziąłworek i Zumurrud na ramiona i uniósł z szybkością błyskawicy.Zumurrud powiedziała doniego: Mówiła mi staruszka, że straciłeś siły z mojej przyczyny, a ty jesteś silniejszy odkonia. Nie słysząc żadnej odpowiedzi dotknęła jego twarzy i poczuła na niej brodę jakszczotka w łazni.Jakby był wieprzem i połknął pióra, których końce wystają mu z gardła.Przeraziła się i zawołała: Kim jesteś? , on zaś odparł: Jestem Kurd Dżawan, rozbójnik zbandy Achmada ad-Danaf, ty ladacznico! Jest nas czterdziestu takich i wszyscy zabawimy sięz tobą tej nocy, od wieczora do rana! Usłyszawszy jego słowa, Zumurrud poczęła szlochać ibić się po twarzy, gdyż zrozumiała, że zły los ją zwyciężył i pozostała jej tylko ufność wAllacha Najwyższego.Nabrała otuchy, powierzyła się boskim wyrokom i powiedziała: Niema boga prócz Allacha! Ilekroć uwolnię się od jakiejś biedy, wpadam w drugą straszniejsząod poprzedniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]