RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może wleźć prosto w pułapkę.Niech cię szlag, Vogel — pomyślał.W co ty grasz?A jeśli Catherine rzeczywiście śledzą Anglicy? Może zrobić dwie rzeczy.W miarę możliwości skontaktować się przez radio z Voglem i zażądać pozwolenia na wyciągnięcie jej z Anglii.Gdyby zaś nie starczyło czasu, skorzystać z wcześniejszych upraw­nień do działania na własną rękę.Dogherty przetoczył się przez mostek i zatrzymał obok Neumanna.Duża chmura przesłoniła słońce.Neumann zadrżał z zimna.Wstał i razem ruszyli do wioski, każdy prowadząc swój rower.Wiatr się rozhulał, wiał między nadkruszonymi pomnikami na cmentarzu.Neumann podniósł kołnierz kurtki.— Słuchaj, Sean, istnieje prawdopodobieństwo, że niedługo stąd wyjadę, i to w pośpiechu.Dogherty popatrzył na Neumanna.Z jego twarzy nic nie można było wyczytać.Potem znów spojrzał przed siebie.— Powiedz mi o łodzi — powiedział Neumann.— Na początku wojny Berlin polecił mi przygotować trasę ucieczki przez wybrzeże w hrabstwie Lincoln, tak żeby agent mógł się dostać do U— boota czekającego dziesięć mil od brzegu.Jegomość nazywa się Jack Kincaid.Ma niewielki kuter w miejs­cowości Cleethorpes, u ujścia rzeki Humber.Widziałem tę łódź.Ledwo się trzyma, inaczej dawno by ją skonfiskowała marynarka, ale wystarczy.— A Kincaid? Ile wie?— Myśli, że handluję na czarnym rynku.Kincaid jest zamieszany w mnóstwo podejrzanych interesów, ale chyba nie poszedłby na współpracę z Abwehrą.Zapłaciłem mu sto funtów i powie­działem, żeby w każdej chwili był gotów do roboty, w dzień i w nocy.— Skontaktuj się z nim dzisiaj — polecił Neumann.— Po­wiedz, że może niedługo się zjawimy.Dogherty skinął głową.— Nie powinienem ci tego proponować, ale i tak to zrobię.Chcę, żebyście zastanowili się z Mary, czyby nie uciec razem ze mną.Dogherty zaśmiał się pod wąsem.— I cóż takiego mam robić w przeklętym Berlinie?— Po pierwsze żyć.Zostawiliśmy za dużo śladów.Anglicy nie są głupi.Znajdą cię.A wtedy trafisz prosto na szubienicę.— Już wcześniej się nad tym zastanawiałem.Wielu wspaniałych ludzi oddało życie dla sprawy.Lepszych ode mnie.Więc i ja nie boję się oddać swego.— Piękne przemówienie, Sean.Ale nie bądź głupcem.Moim zdaniem postawiłeś na złego konia.Nie umrzesz dla sprawy, umrzesz, bo szpiegowałeś na rzecz wroga, hitlerowskich Niemiec.Hitlera i jego przyjaciół Irlandia guzik obchodzi.A udzielanie im teraz pomocy nie przyczyni się do wyzwolenia Północnej Irlandii spod brytyjskiej okupacji.Ani teraz, ani nigdy.Rozumiesz mnie?Dogherty milczał.— I jeszcze nad czymś powinieneś się zastanowić.Ty może jesteś gotów poświęcić życie, ale co z Mary?Dogherty spojrzał na niego ostro.— Jak to?— Mary wie, że współpracujesz z Abwehrą, i wie, że jestem szpiegiem.Jeśli Brytyjczycy to odkryją, na pewno nie będą za­chwyceni.Trafi do więzienia na bardzo długo, i to przy dużym szczęściu.A jeśli szczęście jej nie dopisze, powieszą ją razem z tobą.Irlandczyk machnął ręką.— Nie tkną Mary.Nie miała z tym nic wspólnego.— Oni to nazywają współwiną, Sean.Mary jest współwinna twojego szpiegostwa.Sean przez chwilę szedł w milczeniu, przetrawiając słowa Neumanna.— A co, u licha, miałbym robić w Niemczech? — odezwał się w końcu.— Nie chcę jechać do Niemiec.— Vogel może zorganizować przerzut do innego państwa.Do Portugalii albo Hiszpanii.Może nawet udałoby nam się z powrotem przetransportować cię do Irlandii.— Mary się stąd nie ruszy.Nie zostawi Hampton Sands.Gdy­bym miał uciekać, musiałbym jechać sam i zostawić ją.Musiałaby sama stawić czoło cholernym Anglikom.Dotarli do pubu.Neumann oparł rower o ścianę, to samo zrobił Dogherty.— Daj mi czas do namysłu — rzekł.— Porozmawiam dziś z Mary i jutro rano ci odpowiem.Weszli do środka.Było pusto, tylko właściciel stał za barem, wycierając szklanki.W kominku płonął ogień.Neumann i Dog­herty zdjęli kurtki i powiesili je na wieszaku obok drzwi, potem siedli przy stole nieopodal kominka.W karcie widniało dziś jedno danie: zapiekanka z wieprzowiny.Zamówili dwie porcje i dwa kufle piwa.Przy ogniu było straszliwie gorąco.Neumann zdjął sweter.Po chwili właściciel przyniósł zapiekanki i zamówili jeszcze po piwie.Dziś rano Neumann pomagał Seanowi naprawiać płot, i teraz konał z głodu.Oderwał wzrok od talerza, dopiero kiedy otworzyły się drzwi i do pubu wszedł rosły mężczyzna.Horst widział go już w wiosce i wiedział kto to.Ojciec Jenny, Martin Colville.Colville zamówił whisky i został przy barze.Jedząc, Neumann co chwila zerkał na potężne chłopisko.Czarna grzywa wpadała Martinowi do oczu, w czarnej brodzie pojawiły się siwe pasemka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl