[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obóz w błotnistym terenie.Ogromna kuchnia, a w niej pełno chłopców uwijających się przy różnych pracach.Pokój w wysokiej wieży.Wszystkie wizje przemykały przez myśl z oślepiającą zmysły szybkością, zostawiając na moment w umyśle rozmazany pędem obraz.Dzień w dzień gdzieś we wnętrzu głowy rozbrzmiewał głos, a jego własny umysł udzielał odpowiedzi, podczas gdy on sam trudził się nad wykonaniem zadania nie mającego końca.Głos zadawał zwykle jakieś proste pytanie, a jego umysł śpieszył z odpowiedzią.Kiedy odpowiedź nie była prawidłowa, pytanie pojawiało się ponownie.Gdy błędna odpowiedź padała kilkakrotnie, głos zaprzestawał zadawania pytań.Wracał czasem później tego samego dnia lub nie pojawiał się już w ogóle.Biało ubrany robotnik odczuł znajomą, naglącą materię jego myśli obecność.– „Czym jest prawo?” – spytał głos.– „Prawo to struktura, która otacza nasze życie i nadaje mu znaczenie” – odpowiedział.– „Jaka jest najwyższa forma wcielenia prawa?”– „Imperium jest najwyższą formą wcielenia prawa”.– „Kim jesteś?” – Usłyszał następne pytanie.– „Jestem sługą Imperium”.Kontakt myślowy migotał przez chwilę, po czym został przywrócony ponownie, jakby pytający rozważał, jak najlepiej sformułować następne pytanie.– „W jaki sposób zezwala ci się służyć?” Pytanie to, już kilkakrotnie zostało zadane w przeszłości, lecz zawsze jego odpowiedź spotykała się z pustką wewnętrznej ciszy, która mówiła mu, że odpowiedział nieprawidłowo.Tym razem zastanawiał się długo i z rozwagą, wykluczając nie tylko wszystkie udzielone wcześniej odpowiedzi, ale również te, które stanowiły kombinację lub ekstrapolację wszystkich niepoprawnych.– „W taki, jaki sam uznam za stosowny” – odpowiedział w końcu.Zalała go z zewnątrz fala emocji, poczucia aprobaty, po czym pojawiło się następne pytanie.– „Gdzie znajduje się przypisane ci miejsce?” Znowu chwila zastanowienia.Wiedział, że najbardziej oczywista odpowiedź jest zapewne nieprawidłowa, lecz nie zaszkodzi jej przetestować.– „Moje miejsce jest tutaj” – odpowiedział po namyśle.Tak jak się spodziewał, kontakt myślowy został przerwany.Wiedział, że jest poddany szkoleniu, jednak jego cel został przed nim ukryty.Miał teraz czas, aby rozważyć dogłębnie ostatnie pytanie w świetle poprzednio udzielonych odpowiedzi oraz dojść, być może, do właściwej odpowiedzi.Tej nocy śnił.Dziwny mężczyzna w brązowej szacie przepasanej wełnianym sznurem szedł drogą.Człowiek w brązie odwrócił się do niego.– Pośpiesz się – powiedział.– Nie mamy zbyt wiele czasu.Nie możesz zostawać w tyle.Próbował przyspieszyć kroku, lecz nagle stwierdził, że stopy ma ciężkie jak z ołowiu, a ramiona przywiązane do boków.Idący szybkim krokiem człowiek w brązowej szacie zatrzymał się.– No cóż, niech i tak będzie.Załatwiajmy rzeczy po kolei, po jednej na raz.Spróbował coś powiedzieć, lecz stwierdził, że usta odmówiły mu posłuszeństwa.Mężczyzna pogładził się z namysłem po brodzie.– Rozważ to: jesteś architektem swego własnego uwięzienia.Spojrzał w dół i zobaczył, że jego bose stopy stoją w pyle drogi.Podniósł głowę.Człowiek w brązie znowu oddalał się szparkim krokiem.Chciał ruszyć za nim, lecz znowu stwierdził, że nie może tego uczynić.Zbudził się zlany zimnym potem.I znowu zapytano go, gdzie jest jego miejsce, i jak poprzednio, odpowiedź: „Tam, gdzie jestem potrzebny”, nie usatysfakcjonowała pytającego.Mozolił się nad następnym bezcelowym zadaniem, wbijając gwoździe w grubą, wełnianą płachtę, tak że wypadały drugą stroną na ziemię.Podnosił je i znowu wbijał w wełnę.Rozmyślania nad ostatnio zadanym mu pytaniem zostały przerwane, kiedy drzwi za plecami otworzyły się i jego przewodnik dał znak, aby udał się za nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]