RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ mi nie po­zwalasz ściąć bukszpanowego drzewa, pomóż mi tylko naprawić jakoś inaczej mój własny warsztat, będę z tego zupełnie zadowo­lony.— Niech się stanie, jak chcesz — odpowiedział czarodziej.— Spełnię twoją prośbę, a ty wracaj do domu.Sagaradatta wrócił do swojej chaty i od razu podbiegł do war­sztatu.Patrzy: wszystkie części ma całe, wszystkie złożone jak się należy.Popróbował tkać — warsztat działał wyśmienicie.Sagaradatta zapomniał o bożym świecie, tylko tkał dniami i nocami, póki nie ukończył dywanu.Nie słyszał, kiedy żona podchodziła do niego, nie widział, ile razy zachodził do jego domu golibroda.Wreszcie dywan był utkany.Sagaradatta przyglądał mu się długo.Nagle roześmiał się i wykrzyknął:— Ach, kto zrozumie, jaki jestem teraz szczęśliwy! Mogłem zostać królem, to prawda.Miałbym niezliczone skarby, miałbym niewolników i pochlebców.Ale nie miałbym ani jednego szcze­rego przyjaciela.Leśny czarodziej mógł zrobić ze mnie bogacza, ale wtedy nie miałbym spokoju, wciąż bałbym się utracić majątek.Czyje szczęście da się porównać z moim szczęściem, kiedy widzę przepiękne wzory tych dywanów, które sam utkałem i kiedy słyszę, jak wszyscy chwalą moją robotę?Tkacz Sagaradatta żył jeszcze wiele lat.Nie zebrał majątku.Ale był szczęśliwy, bo jego dywany były piękniejsze niż złote krążki, którymi za nie płacono.Kiedy patrzył na dywan i cieszył się jego wzorem, wcale nie myślał o tym, czy jest biedny, czy bogaty.Sława jego sztuki i umiejętności rozeszła się po całym kraju.Nawet po jego śmierci długo jeszcze wspominano, jakie to dy­wany umiał robić tkacz Sagaradatta z Machiłaropii.KOGUCI KAMIEŃZa głębokimi rzekami, za wysokimi górami jest we włoskiej krainie miasteczko Grottanegra.W tym miasteczku żył kiedyś, bardzo dawno, stary Tomasz Aniello.Tomasz Aniello nie miał nic własnego oprócz nędznej odzie­ży i koguta, którego sam wyhodował.Pewnego ranka, kiedy głód dokuczał mu bardziej niż zwykle — a pamiętajcie, że głód potrafi nawet wilka wygnać z lasu — Aniello z ciężkim sercem postanowił sprzedać koguta.Zaniósł go na targ.Spotkał tam dwóch czarnoksiężników w czarnych szatach i w czarnych kapeluszach.Czarnoksiężnicy wytargowali od niego koguta za pół lira i w dodatku pod warunkiem, że Aniello odniesie im go do domu i dopiero tam odbierze zapłatę.Czarnoksiężnicy poszli przodem, a Tomasz Aniello za nimi.Kiedy tak szli, Aniello usłyszał, co tamci dwaj mówili.Chociaż rozmawiali w swoim tajemnym języku, Aniello ich zrozumiał, bo kręcił się sporo po świecie i z niejednego pieca chleb jadał.Jeden z czarnoksiężników powiedział do swego towarzysza:.— I kto by to pomyślał, Dżennajo, że spotkamy na nasze szczęście takiego półgłówka, który sam nie wie, co ma?— Tak, to nasze szczęście — zgodził się Dżennajo.— Kiedy wyjmiemy czarodziejski kamień z głowy tego koguta i zrobimy z niego pierścień, będziemy mieli wszystko, o co go poprosimy.“Oho", pomyślał Aniello, “nie dam się nabrać.Wolę, żeby to szczęście było moje, a nie wasze".Kiedy wszyscy trzej znaleźli się w wąskiej, krętej uliczce, zawieszonej w poprzek sznurami suszącej się bielizny, Aniello uciekł tą uliczką z powrotem i wrócił okrężną drogą do domu.Tam zabił koguta i wyjął mu kamień z głowy.Potem namówił wędrownego miedziorytnika, żeby zabrał sobie koguta na rosół, a za to, żeby zrobił dla Aniella mosiężny pierścionek i żeby weń wprawił znaleziony kamień.Tak się też stało.Aniello wrócił do domu, zamknął się w swojej izbie i rozkazał pierścieniowi:— Chcę być pięknym osiemnastoletnim młodzieńcem!Krew zawrzała mu w żyłach i zaczęła prędzej krążyć, nerwy stały się mocne jak świeżo ukręcone postronki, nogi stanęły krzepko, ciało zrobiło się białe i świeże jak migdał, oczy rozbłysły, srebrne włosy zamieniły się w złote.Usta, zapadnięte jak splądrowana i zburzona forteca, uzbroiły się zębami.Broda, podobna do zagajnika stratowanego przez myśliwych, zrobiła się gładka i miękka jak ruń pszenicy.Jednym słowem Aniello zamienił się w przystojnego młodzieńca, odzianego w piękne szaty.Nabrał jeszcze więcej śmiałości i rozkazał znowu:— Chcę mieć pałac i stać się królewskim zięciem!Natychmiast stanął pałac taki wspaniały, że nie sposób go opisać.Aniello biegał po nim, zaglądał wszędzie i wszystko po­dziwiał — komnaty, malowidła, kolumny, zwierciadła.Wszędzie złoto, srebro, blask kryształów i drogich kamieni.' światła odbijały się w błyszczących posadzkach.Biedny Tomasz Aniello nigdy nie widział takich wspaniałości.W stajniach znalazł przepyszne rumaki, w wozowni powozy, za pałacem ogród, a w nim posągi i wodotryski.Nawet król 'mrugnął z podziwu parę razy i chętnie wydał za Tomasza swoją córkę.Młodzi byli ze sobą szczęśliwi, a po roku narodziła im się córeczka.Nazwali ją Pentełla.Aniello cieszył się ze wszystkiego, a najwięcej z odzyskanej młodości.Ale czarnoksiężnicy nie zasypiali gruszek w popiele.Myszko­wali, podglądali, wertowali tajemne księgi, pytali zwierciadeł czarnoksięskich, aż odgadli, że zięć królewski to nie kto inny, tylko ten sam stary nędzarz, który im uciekł ze swoim kogutem.Zaczęli się naradzać, jak mu wydrzeć jego bogactwo i młodość.Wreszcie zrobili lalkę, która miała w sobie sztuczną maszyne­rię, tak że umiała śpiewać i grać na małej gitarze.Czarnoksiężnicy przebrali się za kupców i poszli z tą lalką do Pentelli.Wypatrzyli chwilę, kiedy była sama, i pokazali jej lalkę.Każda dziewczynka chciałaby mieć taką lalkę, nic dziwnego, że i Pentełla miała na nią ochotę.Ale nie była pewna, czy rodzice ją kupią, a swoich pieniędzy nie miała, bo była jeszcze mała.Przebiegli kupcy powiedzieli jej, że to nic, bo oni nie chcą pieniędzy.Chętnie podarują lalkę Pentelli, byleby im oddała małą przysługę.— Jaką przysługę? — zapytała dziewczynka.— Postaraj się pokazać nam z bliska pierścień, który twój ojciec nosi na palcu, księżniczko — poprosił jeden z kupców.— To przecież nikomu nie zaszkodzi.Chcemy ten pierścień obejrzeć, żeby obstalować sobie taki sam.Ale pamiętaj, że to tajemnica i nie mów o tym nikomu, nawet ojcu.Widzisz, jak tanio dostanie ci się ta lalka.Jest takie włoskie przysłowie: Kiedy za tanio coś sprzedają, uważaj, bo cię oszukają.Ale Pentełla nie znała tego przysłowia, więc nie podejrzewała podstępu i zgodziła się.Poprosiła czarno­księżników, żeby przyszli nazajutrz, a ona.tymczasem postara się o pierścień.Czarnoksiężnicy odeszli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl