RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał już jednak dość kło­potów.Ledwo co dzikim trafem wyślizgał się z jednego, nie zamierzał więc ładować się z deszczu pod rynnę.Nie zazdrościł także oficerowi.Dobrze wiedział, że nie znajdą winnego psychopaty.Był przekonany, że szybciej piekło pochłonie wysokiego, brodatego ana­chronistę w długich butach, który zapłacił kaucję za Amy Brittman, niż policja go znajdzie.A nawet jeśli tak by się stało, Pentarn mógłby w każ­dej chwili wskoczyć w przenośną Bramę, którą nosił pod pachą, zniknąć i zwinąć ją za sobą.Brzmiało to głupio nawet dla samego Fentona, lecz był przekonany, że to prawda.Już sobie wyobraził, jak na te rewelacje zareagowałby oficer policji.Nie powie­dział więc nic.- Wydaje mi się, że teraz mamy tylko jedną rzecz do zrobienia - oświadczył Stan Cameron.Poszli wszyscy do gabinetu Garnocka, gdzie Fenton opowiedział całą historię od początku.Nie był pewien, czy Garnock uwierzył mu do końca, ale zauważył, że profesor jest do głębi wstrząśnięty tym, co się stało z Amy.Nie musiał identyfikować poturbowanego ciała - tak jak Sally - ale widział sensacyjne nagłówki i zdjęcia w gazetach.Teraz bardzo chciał usłyszeć, co Fenton ma do powiedzenia o żelazorach.- Zadanie jest jasne - powtórzył wuj Stan.­Trzeba ostrzec przed nimi ludzi.- Przecież nikt nam nie uwierzy - zaoponował Garnock.- Niech pan zrozumie, panie Cameron.Jestem szefem Instytutu Parapsychologii i dzięki temu mam świadomość, co ludzie uważają za niemożliwe.Ja sam uważam siebie za człowieka, dla którego codzien­nym wyzwaniem jest wiara w zjawiska odrzucane przez większość, a nawet właśnie mnie potrzeba było tra­gicznej śmierci mojej studentki, żebym choć trochę uwierzył w to wszystko.Jeśli w ogóle w to wierzę ­dodał.- Jak, u diabła, chcecie sprawić, żeby ktokol­wiek dał temu wiarę?- Zechcą wierzyć czy nie - rzucił Stan Cameron ­moim obowiązkiem jest ich ostrzec.Oczy Sally zaiskrzyły się.- Jakie dobro może im pan wyświadczyć zza kratek szpitala psychiatrycznego?- Takie samo - odpowiedział.- Muszę spróbo­wać.Na tym polega moja odpowiedzialność.Czy uwie­rzą, czy nie, to już ich sprawa.Żaden z argumentów, jakich próbowali, nie odwiódł go od decyzji.W końcu Stan Cameron wyszedł z gabi­netu Garnocka i samotnie udał się na policję.- Jeśli zamkną mnie razem z czubkami - odezwał się w drzwiach do Cama - załatw kogoś do opieki nad moimi kozami, dobrze?Kiedy stary człowiek zamknął za sobą drzwi, Gar­nock pokręcił głową.- Podziwiam jego odwagę - odezwał się - ale nie sądzę, że go gdzieś zamkną.To przecież jest bez sensu, Cam.Mam już dość zmagania się z siłami walczącymi w tej rzeczywistości, jak więc sobie poradzić z dwuna­stoma światami wokół nas?- Myślę, że właśnie po to istnieje Dom na Rozsta­jach - odparł Fenton.- Żeby było pewne, iż wewnętrzne konflikty jednego wymiaru nie przenikają się z konfliktami innych.Ale chyba coś tu wzięło w łeb.Ludzie w Domu na Rozstajach nie działają tak jak po­winni.- Przypomniał sobie starca Myrilla, powtarza­jącego w kółko, że nic nie przechodziło przez jego Bramę i że jego Brama nie ma nic wspólnego z innymi.Jeśli Kerridis albo jej ludzie powierzyli obowiązek trzymania pieczy nad Domem na Rozstajach takiemu człowiekowi, mogli mieć pertensje o to, co się stało, tyl­ko do siebie.W takim razie kto powinien strzec Domu na Roz­stajach? Jedyni ludzie, jakich Fenton widział po tej stronie Domu, to dziewczyna - Jennifer - i młodzi mężczyźni, zgromadzeni wokół makiety gry Dungeons & Dragons.Jak określić predyspozycje tych, którzy mo­gliby wziąć na siebie odpowiedzialność doglądania Domu na Rozstajach?- Istnieją stare podania - odezwała się zamyślo­na dotąd Sally - o tajemniczych społecznościach, które miały klucze do innych światów.Może Dom na Rozstajach zawsze był pod ich opieką.- Widok zwłok Amy Brittman jakby zniweczył jej wszelkie wątpliwości.- Ale większość tak zwanych tajemniczych społecz­ności zachowuje się dzisiaj jak oszuści podatkowi ­zauważył Fenton.- Może zgubili drogę i nie robią te­go, czego należałoby od nich oczekiwać.Zatracili sekretną umiejętność właściwego zajmowania się Do­mem na Rozstajach.- To mogłoby się wydarzyć w jednej rzeczywistości, ale jest mało prawdopodobne, aby wydarzyło się we wszystkich jednocześnie - miał obiekcje Garnock.- Z twojej wypowiedzi należy wnioskować, że stało się coś niedobrego na wszystkich poziomach.- Największy problem, zdaje się, jest taki, że więk­szość intruzów, którzy nawiedzają świat Alfarów, i ten też, nie dostaje się przez Dom na Rozstajach nawet wtedy, kiedy Bramy są zwykle otwarte - odparł Fenton.- Problem ma podobno swe źródło w świecie Pentarna.Może właśnie dlatego, że przez wieki nie było kłopotów, strażnicy Bram stali się mniej uważni i kiedy ktoś taki jak Pentarn zaczął odstawiać swoje sztuczki, dali się zaskoczyć i nie zdołali przed nim obronić.Jestem pewien, że to właśnie Pentarn wprowadza żela­zory do świata Alfarów.- A czy one są z jego świata? Jak sądzisz? - zapy­tała Sally.- Myślę, że nie.Z tego co mówił gnom, wynika, że na pewno nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl