[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak czy inaczej stwarzali problem, który należało szybko rozwiązać.- Zajmę się Ly Ergami - oświadczyła Ani.- Nie dasz rady dwóm naraz.Spojrzał na Ani kątem oka i zauważył, że bestia ponownie przyjęła postać wielkiego gada.Zarównowierzchowiec,jak i wróżki pozostawali niewidoczni dla śmiertelników na parkingu.- Daj spokój.- Nie oderwała od nich oczu, ale ton jej głosu podziałał na niego podobnie jak gniewnespojrzenie.- Jest ich tylko dwóch.Ty zajmij się tamtą.- Załatwisz jednego.Obserwował Ly Ergi.Widział ich wciąż rozluznione mięśnie, słyszał nadal spokojnie bijące serca.Tobyli wyszkoleni wojownicy, nie tak jak ostowa wróżka, która przyglądała im się z oddali.- Jesteś tak samo okropny jak Irial - mruknęła, rzucając się na Ly Erga.Wraz z instynktowną gotowością do walki pojawiło się pragnienie, by stanąć z boku i obserwowaćAni.Przez moment Devlin był rozdarty.W końcu wygrała logika. A może pragnienie chaosu".Podczas walki akceptował dziedzictwo, które otrzymał od obu sióstr: precyzja w eliminowaniuprzeciwników mieszała się z satysfakcją, jaką czerpał z zabijania.- Tylko spróbuj - rzuciła Ani butnie.Wycelowała długi nóż w swój cel.W drugiej ręce ściskała krótkie ostrze.Devlin przyjrzał się zaroślom: między drzewami przemykało kilka innych wróżek.Chciał topowiedzieć Ani.Przez moment żałował nawet, że nie potrafi porozumiewać się z nią telepatycznie,tak jak wierzchowiec.Jednak gdy na nią zerknął, przechyliła głowę, pociągnęła nosem i sięuśmiechnęła.Miała w sobie wiele z ogara.Bez wątpienia poczuła to, co on zobaczył.- Więcej rozrywki, Dev! - zawołała, próbując raz jeszcze dzgnąć Ly Erga.- W końcu i tak dostaną misię co najmniej dwie ofiary.- Musimy jechać.Devlin zauważył co najmniej czterech napastników nadciągających z lewej strony.Ostowa wróżkaodwróciła się i odbiegła.Devlin jednak nie triumfował, lecz stał zdjęty trwogą.Bez wątpieniauciekinierka poinformuje Bananach o wydarzeniach, których była świadkiem.Musiał zatem zabraćAni jak najdalej stąd.Wierzchowiec chwycił w zęby Ly Erga i unieruchomił go w ten sposób.Ani przecięła mu więzadłakolan.Wróż natychmiast runął na ziemię.Dziewczyna cofnęła się, a wierzchowiec przybrał formę samochodu i otworzył drzwi.Nie bacząc nakrwawiącego Ly Erga, Ani wskoczyła za kierownicę.Spojrzała na Devlina.- Moglibyśmy ich pokonać.Popatrzył na nią w milczeniu.Zrozumiał, że jest równie sprawna co młody Gabriel.Zastanawiał sięprzez chwilę, czy w takim razie nie powinni jednak stanąć do walki, a potem ruszyć w pościg zaostową wróżką.- Może i masz rację.Nadajesz się na moją partnerkę, Ani.Jej uśmiech był rozkoszniejszy odniejednego pojedynku.- Nadaję się jak cholera.ROZDZIAA 20Po walce Ani roznosiła energia.Wierciła się na siedzeniu, stukała palcami w kierownicę i nie mogławytrzymać długo w jednej pozycji.Zawsze zle znosiła zamknięcie w małych pomieszczeniach.Zdenerwowanie tylko pogarszało sytuację. Chcesz się zatrzymać?" - zapytał wierzchowiec. On się nie zgodzi" - odparła Ani.Devlin siedział obok niej, milczący i nieprzystępny.Po kilku skrętach wjechali na węższą drogę.Devlin nadal rozmyślał z zamkniętymi oczami.Nagle silnik zadudnił, gdy wierzchowiec stanął na poboczu.Z ciemności za szybą wyłaniał się gęstylas. Powiedz, że wysiadła mechanika - zasugerowała bestia.- Musisz się wybiegać".- Co robisz? - Devlin otworzył oczy i spojrzał na nią podejrzliwie.- Wysiadam.- Otworzyła drzwi, po czym postawiła stopy na żwirze.W zasięgu wzroku nie było żadnych samochodów.Księżyc świecił wysoko na niebie, a nocną ciszęprzerywały jedynie odgłosy zwierząt.Ani wzięła głęboki wdech, a Devlin otworzył drzwi.-Ani?Przeciągnęła się.- Ani - powtórzył wróż.- Możesz iść ze mną albo poczekać.Niedługo wrócę - zapewniła go, nim popędziła w kierunku drzew.Do tej pory, ilekroć szła pobiegać - a nie robiła tego od dawna - Gabriel wysyłał z nią obstawę.Otoczona ogarami nie decydowała nawet o wyborze trasy.Nigdy nie mogła rozkoszować się swobodą- i też nigdy nikt jej nie gonił.Ani nie była zaskoczona, że Devlin za nią ruszył.Właściwie ją to ucieszyło.Na myśl, że jest jegoofiarą, ogarnęła ją niespodziewana ekscytacja.Devlin miał tempo niemal równie dobre jak ogar.Zaczęła się więc zastanawiać, do jakiego należygatunku.Po około dwudziestu minutach zatrzymała się, przeciągnęła i zaczekała na niego.Nadal kontrolowałemocje i blokował dostęp do nich.- Jesteś męcząca - oświadczył.-Jaka?Oparta o drzewo, obserwowała go uważnie, gdy pokonywał kilka ostatnich metrów.- Męcząca, nużąca, zdolna pozbawić mnie ostatnich strzępków spokoju.Patrzył na nią tak, jakby liczyła się tylko ona, ale Ani wiedziała, że zachował czujność i był świadomyobecności każdej istoty w okolicy. Bo on też jest drapieżnikiem".Większość wróżek czmychnęło,gdy ona i Devlin pędzili przez lasy wzdłuż autostrady.- O czym myślisz?Ani stłumiła dreszcz, który wywołał dzwięk jego niskiego głosu.Instynkt podpowiadał, że ten wróżcoś przed nią ukrywa - coś ważnego.- Musiałam się przebiec.To ty dołączyłeś do mnie, więc niech ci się nie wydaje, że możesz dyktowaćwarunki.Wyrzuciła nogę w powietrze z zamiarem kopnięcia go w twarz, ale złapał jej stopę.- Nie.Miałaś swoje pięć minut, a teraz musimy wracać.Ani wyszarpnęła nogę.Nie podobało jej się,że próbowałnią dyrygować, nawet jeśli wiedziała, że to on ma rację.- To nie tobie gro.- Przestań.Spojrzał jej w oczy.Ani nie dostrzegła cienia frustracji, a jedynie gniew, tak intensywny, żewyczułaby go, nawet gdyby nie należała do Mrocznego Dworu. Rozkoszny".Chociaż Devlin służył Jej Wysokości, wypełniał go mrok typowy dla jej własnego dworu.Jegozachowanie było takie, jakiego oczekiwała od mrocznych wróżek: chociaż traktował ją po partnersku,to troszczył się o jej bezpieczeństwo.Nie lekceważył Ani jako przeciwniczki ani nie dawał jej forów.- Wracaj do wozu - rozkazał.- Nie.- Przysunęła się do niego.- Najpierw chcę poznać odpowiedzi.Przeczesał włosy palcami i zmrużył oczy.- Wielkie nieba.Może powinienem był cię zabić, gdy byłaś skomlącym szczeniakiem.Ani zamarła.- Powtórz to.- Odwrócił się do niej plecami, ale ona złapała go za ramię.- Powtórz to.W tej chwili.Strząsnął jej rękę z taką łatwością, jakby odpędzał ćmę.- Puść mnie, Ani.- To byłeś ty.W naszym domu.Ty.- Ani potknęła się i przewróciła.Wpatrywała się w niego.-Zabiłeś moją matkę.Jego biała niczym marmur twarz nie wyrażała żalu ani bólu.- Dbam o porządek dla Jej Wysokości.To moje zadanie. Moja matka".- Zamordowałeś kochankę Gabriela.Moją matkę.Dlaczego?- Tym się zajmuję, Ani.Przywracam ład.Moja królowa ma wystarczająco dużo problemów zmieszańcami na innych dworach.Potomstwo mrocznych wróżek jest nieprzewidywalne.Niektórzy.- Spojrzał na nią wymownie.-.stanowią większe zagrożenie od innych.Zostałem wysłany, byzaradzić kłopotom.- Potomstwo? - Nie mogła oderwać od niego oczu.-Tak.Stał nieruchomo jak posąg, jakby nie zdawał sobie sprawy z niezręczności sytuacji.Najwyrazniej niechciał usiąść obok niej na ziemi.Ani wstała, chociaż czuła się tak, jakby nie miała kontroli nad własnym ciałem.Jak przez mgłę dotarłodo niej, że gdy odpychała się od ziemi, pobrudziła ręce.Nagle każdy szczegół wydał się zbytintensywny, zbyt rzeczywisty.Devlin trwał bez ruchu [ Pobierz całość w formacie PDF ]