RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tim zerknął na ekran, gdy usłyszał pytania zadawane przez dziennikarkę wyrzuconym z pokładu oficerom służb bezpieczeństwa, lecz przypomniał sobie, co się stało poprzednim razem, kiedy się zdekoncentrował.Bardziej powinny interesować go pytania wściekłego urzędnika kontroli przestrzeni powietrznej.Pracownik kontroli wrzeszczał, że prom wywoła zakłócenia w planowym ruchu powietrznym.Uśmiechnął się do siebie.Promy wojskowe nie przetrwałyby długo, gdyby były ślepe na ruch innych jednostek.Równie dobrze, jak kontrola ruchu, wiedział, ile jeszcze jednostek znajduje się w ruchu.Z pyszałkowatych plotek oficerów bezpieki wynikało, że układ centralny nie posiada systemu wewnętrznej obrony powietrznej.Bronthinowie się na to nie zgadzali.A dla Tima całe uzbrojenie planety to było małe piwo.- Nie lecimy do portu? - zapytał Weft.Miał na imię Kiksi.A więc to kobieta.Tima nigdy nie interesowali bliżej Weftowie.Nie czuł do nich żadnej antypatii, ale zwykle miał ważniejsze zajęcia niż pochłanianie teoretycznej wiedzy na temat innych ras.- Nie - powiedział.- Natychmiast by nas aresztowano.A komandor Sassinak na pewno tam nie ma, inaczej by się z nami skontaktowała.- Masz rację.A czy wiesz, gdzie ona jest?- Tego nikt nie wie.- Przycisnął guzik mapy, by zadecy­dować, gdzie powinni wylądować.W układzie centralnym nie było zbyt wiele otwartej przestrzeni w okolicach miejsca, gdzie mogła znajdować się Sassinak.- Niezupełnie się zgadzam - zabrał głos drugi Weft, porucznik Sricka.- Sassinak nie ma w zasięgu naszego promu.Tym razem Tim odwrócił głowę, choć ręce cały czas trzymał na konsolecie.- A ty wiesz, gdzie ona jest? Dlaczego nie powiedziałeś o tym Arly?- Sassinak wciąż się przemieszcza.Jest gdzieś pod powierz­chnią planety.Nie udało nam się nawiązać z nią kontaktu.- Pod powierzchnią.Jak w łodzi podwodnej? - Układ centralny miał tylko jeden ocean, lecz chyba nie kursowały w nim lodzie podwodne.Kiksi zaśmiała się, a Tim poczuł, że uszy go pieką.- Nie, pod miastem.Czy to jakieś podziemia czy kanały, tego nie wiemy.Nie rozmawiamy z nią, kiedy przybieramy ludzkie kształty, bo tego nie umiemy.Ale mamy pewne wyczucie kierunku.Gdy znajdziemy się bliżej planety, mogę się przemienić i spróbować lepiej dosięgnąć jej umysłu.Ale gdzie planujesz lądowanie? I jak zabezpieczymy się przed wykryciem?- Nie jestem pewien.- Czuł, że uszy ma jaskrawoczerwone, tak samo kark pod mundurem.Wydawało mu się, że to będzie dobry pomysł.Na długo przedtem, zanim Arly wydała mu rozkazy, zdarzyło mu się marzyć o tym, że któregoś dnia wyruszy na pomoc Sassinak.Studiował więc uważnie skomplikowane mapy układu.Prom teoretycznie mógł wylądować na nie przygo­towanym gruncie, a nawet opaść pionowo dwadzieścia, czterdzie­ści metrów, mimo że Tim sam nigdy nie wykonywał podobnego manewru.Ale nie udałoby się to na dachu zwykłego budynku, na chodniku czy jednopasmowej szosie.Sricka sięgnął do konsolety i wystukał coś na mapie.Obraz na ekranie przesunął się nieco.Otwarty obszar, dość równy, blisko miasta.Nie rozpoznał kodu tego kwadratu.- Wykonują tam roboty ziemne - powiedział Weft.- Ten obszar jest już pokryty warstwą ziemi, lecz rośnie na nim tylko trawa.Ta żółta linia, to podziemny tunel do przewozu robotników.Decyzja należy do ciebie, ale ja właśnie tam bym lądował.Tim nie miał lepszego pomysłu, a nie chciał poddawać sprawy pod głosowanie.Czuł na sobie rozbawione spojrzenia żołnierzy.- Wygląda nieźle - przyznał, usiłując nadać swojemu głosowi niedbały ton.- Dzięki.- Będziesz bardzo zszokowany, jeśli się przemienię?- Nie.Oczywiście, że nie.Lecz z trudem przełknął ślinę, gdy na jego oczach normalna ludzka postać przeistoczyła się w masę różnego kształtu kończyn i szereg jasnoniebieskich oczu.Zamiast jednak gapić się z prze­rażeniem, wprowadził do komputera nawigacyjnego promu współ­rzędne celu podróży i sprawdził, czy korekta kursu nastąpiła zgodnie z planem.Zanim dotarli do obszaru robót ziemnych, Tiffl pomyślał, że Zauł-Dayan już dawno odleciał.Tym razem musiał wykonać swe zadanie jak należy.Jeśli coś pokręci, będą zgubieni.ROZDZIAŁ OSIEMNASTYIdąc tuż za Aygarem bardziej uczęszczanymi tunelami, Sassinak zastanawiała się, jak wyjaśni to wszystko komisji śledczej.O ile oczywiście przeżyje.Nie istniały żadne przepisy dotyczące zachowania się w podobnej sytuacji.Przypomniała sobie coś na temat “przyjmowania cywilnych ochotników do misji wojskowej", czego nie zalecano, choć sporadycznie stosowano.Pamiętała też parę stron tekstu przestrzegającego oficerów Floty przed miesza­niem się w lokalną politykę.Lecz to nie była już lokalna polityka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl