RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśliby wykonał swójzamiar, Keiowehowie byliby zgubieni.Ja byłem w tym wypadku za łagodniejszą karą.Keio-wehowie byli wprawdzie naszymi wrogami, lecz nie byli winni śmierci Inczu-czuny i jegocórki.Czy mogłem jednak wpływać na zmianę postanowienia Winnetou? Kto wie, czy niewzbudziłbym w nim gniewu na samego siebie.Nastręczała się jednak sposobność do tegorodzaju próby, gdy wybraliśmy się sami na polowanie.Apacze bowiem pojechali wypełnićrozkaz wodza, a Stone i Parker przyłączyli się do nich.Nikt zatem nie mógłby usłyszeć od-powiedzi, która, dana w gniewie, więc niewątpliwie szorstka, w obecności innych miałabycharakter obrazy.Wyjawiłem Winnetou swoje zdanie w tej sprawie, ale ku memu zdumieniunie nastąpił skutek, jakiego się obawiałem.Spojrzał na mnie dużymi, posępnymi oczami iodpowiedział spokojnie: Spodziewałem się tego po moim bracie, gdyż on ustępowania przed wrogiem nie uważaza słabość. Tak nie myślałem, o ustępowaniu nie może być mowy.Zastanawiałem się już nawet nadtym, jak ich wszystkich pochwycić.Ale oni nie są winni temu, co się tutaj stało, i byłoby nie-sprawiedliwością, gdyby mieli ponieść za to karę. Ujęli się za mordercą i chcą tu przyjść, aby uderzyć na nas! Czy to dla nas nie dostatecz-ny powód, żeby ich nie oszczędzać? Nie, a przynajmniej dla mnie nie.Przykro mi, że brat mój Winnetou gotów jest popełnićbłąd, który staje się przyczyną zguby wszystkich plemion indiańskich. Jaki błąd ma Old Shatterhand na myśli? Ten, że Indianie mordują się nawzajem, zamiast pomagać sobie przeciwko wspólnemunieprzyjacielowi.Pozwól, że pomówię z tobą szczerze.Kto zdaniem twoim jest na ogół mę-drszy i chytrzejszy: czerwony mąż, czy blada twarz? Blada twarz.Przyznaję to, bo to prawda.Biali posiadająwięcej niż my wiadomości i zdolności.Przewyższają nas niemal we wszystkim. Ale tobie Wielki Duch udzielił takich darów, jakimi nawet u białych mało kto się cieszy,dlatego chciałbym, żebyś myślał inaczej niż zwykły czerwony mąż.Rozum masz bystry, awzrok twój sięga o wiele dalej niż wzrok zwykłego wojownika.Ileż to razy wykopywanomiędzy wami wojenny tomahawk! Nie zaprzeczysz, że to jest nieustanne, okropne samobój-stwo, popełniane przez czerwonych mężów, a ten, który postępuje w ten sposób, bierze udziałw tym samobójstwie.Inczu-czunę i Nszo-czi zabili nie czerwonoskórzy, lecz biali, a jeden zmorderców schronił się do Keiowehów i namówił ich do napadu na was.To oczywiście jestwystarczający powód, by tu na nich zaczekać i walczyć z nimi, ale nie usprawiedliwia tego,żeby ich wystrzelać jak wściekłe psy.To są twoi czerwoni bracia, pamiętaj o tym!Tłumaczyłem mu tak jeszcze przez jakiś czas, Winnetou zaś słuchał spokojnie.A kiedywypowiedziałem ostatnie słowo, podał mi rękę i rzekł: Old Shatterhand jest prawdziwym i szczerym przyjacielem wszystkich czerwonych mę-żów i słusznie nazywa postępowanie ich samobójstwem.Zrobię, czego sobie mój biały bratżyczy.Schwytam Keiowehów, ale potem wypuszczę ich na wolność, a zatrzymam tylko mor-dercę. Schwytasz? To będzie trudne, bo nadciągną w przeważającej liczbie.Czy wpadłeś możena tę samą myśl, co ja? Jaką?211  Zwabić Keiowehów w takie miejsce, w którym by się nie mogli bronić. Tak, to mój plan. Mój także.Znasz te strony, więc chciałem cię zapytać, czy jest tu gdzieś takie miejsce. Jest i leży niedaleko.To wąski, skalisty parów.Tam chcę zwabić nieprzyjaciół. Sądzisz, że ci się to uda? Tak.Skoro się znajdą w tym parowie, na którego ściany wspiąć się nie można, zaataku-jemy ich z przodu i z tyłu.Będą musieli się poddać, jeżeli nie zechcą dać się bezbronnie wy-strzelać.Daruję im życie i wystarczy mi, że dostanę w ręce Santera. Dziękuję ci! Serce mego brata Winnetou stoi otworem dla dobrej myśli.Może i w innejsprawie żywi on równie łagodne zamiary. O jaką sprawę chodzi memu bratu Old Shatterhandowi? Chciałeś zaprzysiąc zemstę wszystkim białym, a ja prosiłem cię, żebyś tego nie czynił odrazu, lecz zaczekał z decyzją, aż minie pogrzeb.Czy wolno mi wiedzieć, co teraz postanowi-łeś?Zapytany patrzył przez pewien czas na ziemię, a potem podniósł na mnie jasny wzrok,wskazał na szałas, w którym przed pochowaniem leżały zwłoki, i odrzekł: Ubiegłą noc spędziłem tam przy umarłych i walczyłem z sobą.Zemsta podsunęła miwielką, śmiałą myśl.Chciałem sprowadzić wojowników wszystkich czerwonych plemion iwyruszyć z nimi przeciw bladym twarzom.Byłbym wówczas zwyciężony, ale w walce z so-bą, którą stoczyłem dziś w nocy, zostałem zwycięzcą. Więc porzuciłeś tę wielką, śmiałą myśl? Pytałem o to trzy osoby, które miłuję: dwoje zmarłych i jednego żyjącego.Radzili miplan ten porzucić, postanowiłem więc pójść za ich radą.Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem, a on mówił dalej: Mój brat nie wie, o kim mówię.Mam na myśli Kleki-petrę, Nszo-czi i ciebie.Was trojepytałem w myślach i otrzymałem potrójną, ale jednobrzmiącą odpowiedz. Tak, gdyby żyli oboje i gdybyś mógł ich zapytać, powiedzieliby pewnie to samo, co ja ciradzę.Plan, który miałeś, był wielki i ty mógłbyś się podjąć jego wykonania, ale [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl