[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Właśnie! Nie będziesz sam, a chociaż możesz się bać z powodu słusznego poczucia winy za to, co uczyniłeś kiedyś, mogę cię zapewnić, że ziemia nie pozwoli ci umrzeć! - Solaris wstała, przepełniona gniewem i jeszcze innymi uczuciami, których Elspeth nie potrafiła określić.- Jeśli się boisz, bądź mężczyzną, przyznaj się do tego i pozwól nam pomóc sobie! Powinieneś wiedzieć, że jeśli boisz się za bardzo, ziemia będzie stawiała opór.Wtedy jej nie przekonamy, gdyż ona słucha ciebie.Mówi to Solaris, ale przemawia przez nią także ktoś inny - zauważył Mroczny Wiatr w myślmowie, z wyczuwalnym napięciem w głosie.- Ciekawe, czy Tremane zdaje sobie z tego sprawę ?Vkandis? - zapytała Elspeth, ale natychmiast uświadomiła sobie, że to niewłaściwa odpowiedź.- Od kiedy mężczyzna używa wszystkich imion osoby, której wlaśnie udziela reprymendy? - odparł pytaniem Mroczny Wiatr, nieco się rozluźniając.- Nie; Solaris jest w tej chwili ustami innej mocy, podejrzewam, że doskonale znanej ojcu Janasowi.Zapewne jej gniew na Tremane'a i praktyka w byciu ustami różnych mocy otworzyły ją jako mimowolny kanał.Elspeth przyznała mu rację, kiedy spojrzała szybko na kapłana, z lekkim uśmiechem przyglądającego się całej scenie.Mroczny Wiatr nie mylił się.Jedynie kobieta-matka - rugała kogoś, używając wszystkich jego imion.A czyż ziemi nie określano często jako matki? Kiedy patrzyło się z tej perspektywy, można było znaleźć kolejne dowody na słuszność tego przypuszczenia - subtelne fizyczne zmiany w postaci samej Solaris.Przede wszystkim - kapłanka wyglądała bardziej kobieco niż kiedykolwiek przedtem.Reprymenda odniosła skutek - rozdrażniła Tremane'a na tyle, że przyznał się do swej słabości; w pewnej mierze Elspeth bardzo było żal biednego Tremane'a, który nie prosił o to, co otrzymał, a i tak bardzo dobrze sobie z tym radził.Podniósł głowę, spojrzał Solaris prosto w oczy i odparł z godnością:- Masz rację, Solaris.Jestem przerażony.Przywykłem do kontrolowania mocy, a nie do tego, że to ona mnie kontroluje.Zresztą perspektywa oddania kontroli nad sobą czemukolwiek napawa mnie wielkim lękiem.Cokolwiek opanowało Solaris, opus'ciło ją już; kapłanka usiadła, a jej gniew osłabł.- Poddanie się takiej mocy nie jest aż tak złe - powiedziała cicho.- Kiedy się to skończy, będziesz wyczerpany, może trochę chory, ale nie sądzę, by było to aż takie straszne.Myślę, że moc potraktuje cię łagodnie, jeśli tylko nie będziesz się jej opierał.Czasami oddanie kontroli nad sobą w dobrej sprawie jest najszlachetniejszym uczynkiem, na jaki można się w życiu zdobyć.- Milczała przez dłuższą chwilę.Wydawało się, że ostatnia bariera właśnie się załamała.Wyraz jej twarzy zmienił się całkowicie.- Może słusznie się obawiasz, iż niektórzy z nas, mający do ciebie żal, nie będą starali się osłaniać cię tak, jak powinni.Twoje obawy jeszcze niedawno temu byłyby słuszne; gdyby groziło ci niebezpieczeństwo, nie ruszyłabym palcem, by ci pomóc.- Wzięła głęboki oddech i mówiła dalej: - Już tak nie jest.Wybaczam ci, Tremane z Hardornu, a jeśli będzie to dla ciebie pociechą, młody Karal, który ma większe powody do nienawiści, wybaczył ci już wcześniej.Człowiek, który wysłał mordercę, by zabił naszego przyjaciela, był komendantem wypełniającym rozkazy i kaprysy nie posiadającego norm moralnych ani skrupułów cesarza, a ty już nie jesteś tym samym człowiekiem.- Przez chwilę wydawała się zawstydzona.- Sam Pan Słońca powiedział mi, że muszę ci wybaczyć, jeśli ma nam się udać, aż do tej chwili nie mogłam się na to zdobyć.Tremane spojrzał na nią z zaskoczeniem i podał jej rękę, którą ona mocno uścisnęła.- Dziękuję.Wiem, ile cię to kosztowało - powiedział tylko.Potem puścił jej dłoń i spojrzał na resztę.- Cóż, zaczynamy?Elspeth nie miała zbyt wiele do roboty.Przesyłała magiczną moc do Mrocznego Wiatru, który z kolei robił z nią coś, czego ona nie rozumiała - choć teoretycznie wiedziała, co się dzieje.Była czymś, co wszyscy nazywali kotwicą - wprowadzała moc, kierowała nią i oczyszczała.Tremane szukał ogniska, a kiedy je znalazł, zatrzymywał ich.Mroczny Wiatr przekształcał ognisko w matrycę, do której można było podłączyć pojedyncze zaklęcie.Ojciec Janas tworzył zaklęcie uruchamiające zaklęcie główne, wykorzystując utratę osłony jako wskazówkę do aktywacji zaklęcia.Solaris budowała zaklęcie główne, tworzące dziewięć warstw osłon wykorzystujących energię ogniska, a Mroczny Wiatr podłączał je do ogniska.Kiedy ognisko znikało z pola widzenia - gdyż było już osłonięte - Tremane przesuwał się do następnego.Pod koniec, zanim jeszcze wszystko zaczęło działać, był tak wyczerpany, że nie mógł się ruszyć, ale, zgodnie z zapewnieniem Solaris, nie czuł bólu.Przez niego sięgnęli do wszystkich ognisk w Hardornie i wbudowali w nie te same zaklęcia i osłony, co w pierwsze ognisko.Był to jedyny sposób na to, by dotrzeć do ognisk bez konieczności podróżowania; w pewnym sensie, ponieważ Tremane był fizycznie związany z ziemią Hardornu - w czasie ceremonii połknął przecież ziemię i krew - pracowali nad ogniskami fizycznie.Skończyli, gdy rozpoczęła się kolejna burza, i z satysfakcją stwierdzili, że osłony wytrzymały.Tremane otrzymał też w końcu małą nagrodę: ze względu na to, że ogniska były teraz osłonięte przed wpływem burz, dużo słabiej odczuwał ich skutki.Dzięki temu czuł się lepiej.- Choćby dlatego warto było popracować - powiedział ze słabym uśmiechem, po czym pozostali odesłali go do łóżka.- Czuje się tak, jakby miał przespać tydzień, ale wystarczy mu jeden dzień - powiedział zmęczony, ale zadowolony ojciec Janas.- Wkrótce dojdzie do siebie i znów zajmie się pracą.Czy potrzebujecie czegoś, by ostrzec waszych rodaków?- Rano wyślę z instrukcjami dwóch najszybciej latających magów z mojego oddziału - odezwał się grzmiącym głosem Tashiketh, którego oczy płonęły radością zwycięstwa.- I jeśli pozwolisz, Najświętsza, moje gryfy zabiorą ciebie i Hansę do Karsu, by oszczędzić wasz czas; część twojego orszaku może pozostać tutaj, a reszta podąży za tobą we własnym tempie.Solaris popatrzyła na niego zdziwiona.- Byłabym nieskończenie wdzięczna, ale jak chcecie tego dokonać? - zapytała.- Zapewne musielibyście unieść mnie w powietrze, a nie wyobrażam sobie, żeby to było możliwe.- Proponuję miejsce w koszyku niesionym przez gryfy.Całkowicie bezpiecznym - zapewnił Tashiketh.- Podtrzymuje go kilka pomniejszych zaklęć, by uczynić go lżejszym; możesz z łatwością je odnawiać.Musicie tylko dbać o to, by lądować w czasie burz [ Pobierz całość w formacie PDF ]