RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyniósł list i teczkę.List dawał mi po prostu zgodę na powiadomienie cię o tym, co właśnie słyszysz.Nie wiem, co zawiera teczka, a ty nie powinnaś wiedzieć, na wypadek, gdybyś kiedykolwiek była przesłuchiwana przez policję.Ja jestem w innej sytuacji.Nie mam żadnego bezpośredniego powiązania z tym wydarzeniem, ani czasowo, ani personalnie.Rozumiesz to, co ci mówię?- Rozumiem.i jestem wdzięczna, i to już więcej, niż mogę znieść jednego dnia.- Pozwól, że przeczytam, co napisałaś do Bayarda.Był zaskoczony gwałtownością jej protestu:Nie mam słów oburzenia, że pan, szanowany prawnik mógł się zdobyć na tak skandaliczne naruszenie mojego prywatnego życia.Nie jestem pańską żoną, nie jestem pańską kochanką, wynajmuję jedynie budynek, będący pańską własnością.Zawarłam kontrakt na wystawienie obrazów pańskiej zmarłej żony.Nie mam pojęcia, jakim prawem pan śmiał opłacać szpiega, który donosił panu o moich ruchach.Tak szybko jak tylko możliwe podejmę kroki prawne, aby zabezpieczyć się przed dalszymi najściami.Tymczasem rezerwuję sobie wszystkie prawa dochodzenia zadośćuczynienia za obecne, nieznośne naruszenie mojego spokoju.Anna-Maria Loredon- To świetnie podziała - powiedział jej Mather.- A teraz idź do łóżka.Pokręcę się tutaj przez pół godziny i powędruję do domu.- A wydawało mi się, że powiedziałeś, iż zostajesz?- Czysta propaganda, żeby oszukać wroga.- Proszę.tak bym chciała, żebyś został.Człowiek czuje się tak samotnie na Manhattanie, gdy się boi.ROZDZIAŁ 6Następnego poranka, po opuszczeniu mieszkania Anny-Marii Max Mather poszedł do apteki i kupił parę gumowych rękawiczek.W swoim mieszkaniu włączył automatyczną sekretarkę, włożył gumowe rękawiczki, wyjął z szafki teczkę Hugha Loredona i rozłożył jej zawartość, sztuka po sztuce, na stole jadalnym.Były tam trzy diariusze, każdy oprawiony w skórę i zamykany metalową sprzączką, pół tuzina szkicowników ósemkowego formatu, dwa zeszyty szkolne zapełnione notatkami, szkice i wykresy oraz trzy pliki listów, związane różowo-czerwoną wstążką.Diariusze i notatniki były wypełnione pięknym, drobnym, kaligraficznym pismem.Mather, który spędził znaczną część swego życia, ślęcząc nad historycznymi rękopisami, zachwycił się od razu prostym pięknem zapisanych stron.Szkice - piórkiem w tuszu, ołówkowe lub pędzlem, niektóre kolorowe, niektóre nie - miały tę samą pewność i oszczędność linii co pismo.Przez chwilę był tak ujęty rytmicznym oddziaływaniem stronic, że treść umykała jego uwadze.Wreszcie dotarła do niego.Patrzał na całą serię scen erotycznych, wykonanych drobiazgowo lecz z radością, linią i cieniami.Mather był obeznany z pornografią antyczną i nowoczesną; obeznany również z wszystkimi barwami aktu seksualnego - zwycięskiego, gwałtownego, czułego, perwersyjnego, destruktywnego, ale tu dominującym był ton radosny, orgiastyczny i uniesienie.Wreszcie zauważył coś jeszcze.Postacie, twarze i cechy fizyczne były ściśle zachowane - obrazy rzeczywistych osób w rozwijającej się fabule.Jedna z postaci bachicznych, powtarzająca się regularnie, była wyraźnie rozpoznawalna jako Hugh Loredon.Inna była uderzająco podobna do Danny Danziger.Nigdzie nie było osoby nawet słabo przypominającej Edmunda Bayarda, ale kobietą w centrum każdej sceny musiała być sama Madeleine.Notatniki były profesjonalnymi dokumentami w pełnym tego słowa znaczeniu: notatki o pracach innych artystów, szybkie zapiski o niecodziennych kompozycjach lub zestawieniach kolorów, kilka zdań na temat sceny zaobserwowanej w metro, zilustrowanej miniaturowym szkicem, zrobionym ołówkiem do brwi.Były tam również sceny erotyczne, były to jednak tylko migawki.Było to vademecum rzemieślnika, w którym podstawowym tematem zapisu jest obserwowany obiekt, obraz ekstrapolowany z obiektu oraz środki osiągania i zapisu obrazu.Mather sam był zbyt dobrze wyszkolony, aby nie podziwiać czysto gramatycznej dyscypliny, którą Madeleine Bayard sobie narzuciła.Płynny wdzięk jej szkiców był z trudem osiągniętym zwycięstwem.Nie mógł nie pomyśleć, jak cenny mógł być to materiał jako wprowadzenie i interpretacja eksponatów wystawy.Zastanawiał się leniwie, co Bayard by zrobił, gdyby nagle został pokazany w katalogu.Wtedy nowa i groźna myśl wpadła mu do głowy.Jeżeli Bayard wiedział o istnieniu tego materiału, to miał jasny motyw morderstwa.Jeśli tylko domyślał się tego, wystarczająco to tłumaczyło, dlaczego oddał budynek tak wyczyszczony - podłogi wypiaskowane, ściany zagruntowane.Musiał go ogołocić, aby móc znaleźć miejsce ukrycia materiałów.Mather zamknął szkicowniki i przeniósł swoją uwagę na diariusze.Nie były to kroniki wydarzeń, lecz zapisy przeżyć, robione bez wyrachowania ani skrępowania.Bezpośredniość i natężenie emocjonalne były oszałamiające.Wzruszające zdania biły ze stronic:Jestem obdarzona talentem ukazywania cudów, ale żyję w mieście ślepców.To, co Edmund nauczył się na prawie, to nie sprawiedliwość ale tyrania, a miarą tej tyranii jest, że pomimo tego wszystkiego, co mi uczynił, ciągle muszę go kochać.Żaden z innych mężczyzn, którzy mówią, że mnie kochają, nie jest dość silny, aby mnie uwolnić.A może pragną mnie pojmanej, ponieważ dziewczyna zniewolona jest lepiej wyszkolona i łatwiej bawi niż wolna?W moim mężu jest rysa szaleństwa.Terror jest czymś, co on uznaje, kształci i przywołuje dowolnie, jak spoufalonego demona.Przypuszczam, że można by powiedzieć, iż ja też jestem szalona - ale moje szaleństwo jest szczęśliwe, spotkanie spragnionych ciał, sen pełen promiennych marzeń.Gdy jego oczy przebiegały piękną kaligrafię - bez żadnej plamy ani wymazania - Mather czuł się rzucany jak łódka z muszli, pomiędzy falami sprzecznych uczuć: litości, oburzenia, seksualnego pragnienia, zadziwienia tajemnicą tej kobiety, błagającej spoza grobu.Ona wciąż jeszcze nie błagała.Ona po prostu mówiła - jak gdyby akty pisania, rysowania i malowania były same w sobie uzdrawiającym sakramentem.Był zbyt poruszony, aby wziąć się za listy.Mogą poczekać, aż zidentyfikuje autorów z diariuszy, notatek lub szkicowników - albo z wszystkich trzech.Włożył materiały z powrotem do teczki i zamknął ją ponownie w szafce w hallu.Po wykonaniu tego zdjął rękawiczki, zrobił sobie kawę i kanapkę z serem i usiadł, aby przemyśleć sytuację.Najpierw skierował swoje myśli na Hugha Loredona.Facet artystycznie wpuścił go w maliny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl