RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tak czworo śpiących podróżników kontynuowało lot oblodzonym balonem kuskałom i lodowcom, kopalniom ogniowym i lodowym fortom Svalbardu.Serafina Pekkala krzyknęła na aeronautę, który natychmiast się obudził.Był osłabionyz zimna, ale po szarpnięciach kosza od razu się zorientował, że balon nie porusza się tak, jakpowinien.Huśtał się gwałtownie, gdy silne porywy wiatru szarpały czaszą, a czarownice,ciągnące linę, utrzymywały ją z największym trudem.Gdyby puściły, balon natychmiastwypadłby z kursu – Lee Scoresby uświadomił to sobie, spojrzawszy na kompas – zniosłobygo w kierunku Nowej Zembli, ku której posuwałby się z prędkością prawie stu mil nagodzinę.– Gdzie jesteśmy?! – Lyra usłyszała jego krzyk.Była na wpół rozbudzona,rozkojarzona z powodu ruchu kosza i tak zziębnięta, że zdrętwiało jej dosłownie całe ciało.Nie dosłyszała odpowiedzi czarownicy, ale przez szparę w kapturze widziała, jakoświetlony światłem anbarycznej latarni Lee Scoresby przytrzymuje się podpórki i ciągnie zalinę czaszy balonu.Mocno szarpnął, jak gdyby musiał usunąć jakąś przeszkodę, podniósłgłowę i wpatrzył się w mrok, wreszcie zamocował linę wokół kołka na pierścieniuzawieszenia.– Wypuszczam trochę gazu! – krzyknął do Serafiny Pekkali.– Opuścimy się.Lecimyzbyt wysoko.Czarownica krzyknęła coś w odpowiedzi, jednak Lyra ponownie nie zdołała usłyszećjej słów.Roger również się budził; skrzypienie kosza było tak głośne, że obudziłobynajgłębiej śpiącego.Sen uniemożliwiało również silne kołysanie i gwałtowne szarpnięcia.Dajmona Rogera i Pantalaimon tuliły się do siebie jak papużki nierozłączki, a Lyraskoncentrowała się na sobie i starała się siedzieć nieruchomo i nie podskakiwać ze strachu.– W porządku – powiedział Roger.Jego głos sugerował, że chłopiec jest w znaczniepogodniejszym nastroju niż jego przyjaciółka.– Wkrótce wylądujemy i będzie możnarozpalić ogień, aby się ogrzać.Mam w kieszeni trochę zapałek, które podwędziłem z kuchniw Bolvangarze.Balon rzeczywiście opadał, ponieważ w sekundę później otoczyła ich gęsta,zamarzająca chmura, której kłęby przelatywały nad koszem.Potem w jednej chwili zapadłaciemność.Była to najgęstsza mgła, jaką Lyra kiedykolwiek widziała.Po minucie lub dwóchSerafina Pekkala krzyknęła po raz kolejny, a wtedy aeronauta odwiązał linę z kołka i puścił.Lyra mimo skrzypienia kosza i skowytu wiatru w otaklowaniu usłyszała, a może tylkowyczuła, potężny huk wysoko w górze.Lee Scoresby dostrzegł jej przerażenie.– To zawór gazu! – zawołał.– Jest na sprężynie, utrzymuje gaz.Kiedy go opuszczę,trochę gazu ucieka z wierzchołka, balon stawia opór i opadamy.– Czy my prawie.Lyra nie dokończyła, ponieważ dostrzegła coś okropnego – po ściance kosza ku LeeScoresby’emu pełzło brzydkie stworzenie rozmiaru połowy dorosłego człowieka.Miałoskórzaste skrzydła i zakrzywione szpony oraz spłaszczony łeb z wyłupiastymi oczymai szeroką paszczą; wydzielało obrzydliwy smród.Lyra nawet nie zdążyła krzyknąć, ponieważIorek Byrnison błyskawicznie wyciągnął w górę łapę i strząsnął stworzenie, które wypadłoz kosza i z piskiem zniknęło pod balonem.– Kliwuch – wyjaśnił krótko niedźwiedź.W chwilę później zjawiła się Serafina Pekkala.Chwyciwszy się mocno krawędzikosza, mówiła szybko:– Kliwuchy atakują.Musimy sprowadzić balon na ziemię, a potem się bronić.Te.Lyra jednakże nie usłyszała reszty wypowiedzi czarownicy, ponieważ zagłuszył jąprzenikliwy dźwięk i balon zaczął się przechylać na bok.Potem potężne uderzenie cisnęłoaeronautę i dzieci na jedną stronę kosza, gdzie leżały części pancerza Iorka Byrnisona.Niedźwiedź wyciągnął wielką łapę, aby przytrzymać troje ludzi, ponieważ kosz gwałtowniesię trząsł.Serafina Pekkala zniknęła im z oczu.Hałas był przeraźliwy, a najgłośniejskrzeczały kliwuchy.Lyra widziała, jak lecą obok balonu i czuła ich odrażający smród.Później nastąpiło kolejne mocne szarpnięcie, które rzuciło wszystkich pasażerów napodłogę, a balon z przerażającą prędkością zaczął opadać, przez cały czas wirując.Lyrzewydawało się, że kosz oderwie się od czaszy i po prostu runie na ziemię.Po chwili znowunastąpiła seria szarpnięć i trzasków i kosz począł się gwałtownie miotać z boku na bok, jakgdyby odbijał się od dwóch kamiennych ścian [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl