[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na otwartych piersiach wyglądała cienka i śnieżna ko-szula, spięta pod szyją grubą, dziwnie lśniącą z dala spinką.Po kilku nowych, silnych uderzeniach wiosła łódka przybiła do brzegu, a nieznajomyzwinnie i zręcznie jak chłopak wyskoczył na ląd.Piękna samotnica poskoczyła ku niemu i pochwytując obie jego ręce przycisnęła je z uczu-ciem do swych ust.Nieznajomy odsunął kapelusz i na ślicznym, śnieżnym, marmurowymczole dziewczyny głośny i serdeczny złożył pocałunek.Odchylone kresy kapelusza pozwalają widzieć jego twarz całą, a twarz ta jest nam oddawna znajomą. Maziarz! wykrzykniesz może, niecierpliwa a domyślna czytelniczko, i nie pomylisz sięwcale.Nieznajomy żeglarz było to w nowym szczególnym przebraniu tajemniczy maziarz, kumDmytro, nasz pierwszy znajomy z ryczychowskiej karczmy.Uwolnione od gęstych plam mazi tym wybitniej uwydatniają się jego śmiałe, niezwyczajnerysy.Te oczy żywe, ruchliwe, badawcze, osadzone w głębokich, gęstymi brwiami ocienio-nych jamach, to myślące wysokie czoło, krótkim, twardym, siwiejącym okolone włosem, tennos rozwarty szeroko u spodu, te zgrabnie wykrojone i silnie zaciśnięte usta, ta szczególniezaokrąglona broda, wszystko to świadczy na.pierwszy rzut oka o dziwnie namiętnej naturze,niepospolitej energii, sile ducha i odwadze posuniętej aż do zuchwałej zapamiętałości.W rażącą sprzeczność z tymi ostrymi i surowymi rysami wpadał głos miękki i tkliwy, ja-kim przemówił w tej chwili do młodej dziewczyny. Kazałem ci długo czekać, moje dziecię rzekł tuląc pieszczotkę do swych piersi led-wie się przebrałem z drogi.Dziewczę drgnęło. Ach, ta droga, te przebrania. wyszepnęła i główkę pochyliła na piersi.Nieznajomy schmurzył z lekka czoło, a w oczach! żywszy mignął mu ogień. Skończą się już rychło, moje dziecię rzekł z cicha i nowy na czole dziewczyny złożyłpocałunek.Dziewczyna nie uspokoiła się tak łatwo.200 Po tysięcznych nowych przygodach i niebezpieczeństwach. szepnęła.Nieznajomy albo raczej, pozostając przy naszym dotychczasowym nazwaniu, maziarzwstrząs! niechętnie głową, jakby mu niemiłe były podobne utyskiwania. Pójdz, moja Jadziu, usiądzmy! rzekł prędko.Otóż dowiedzieliśmy się, że nasza piękna nieznajoma, którąśmy rozmaitymi opisywaliprzydomkami i przymiotnikami, nazywa się Jadzia, czyli Jadwiga.Być może, że rychło po-znamy także i nazwisko naszego tajemniczego maziarza.Usiadł on teraz na marmurowej ławeczce w altanie u boku dziewczyny i ściskając jejdrobną, pulchną rączkę w swej szorstkiej dłoni, wpatrywał się w śliczną jej twarzyczkę zupodobaniem i miłością.I nagle jakiś na pół figlarny, na pół dobroduszny uśmiech osiadł mu na twarzy. Moja Jadziu rzekł po chwili, nie spuszczając oka z dziewczyny. Powiedz mi, ile tojuż razy spotkałaś się z młodym dziedzicem z Oparek?Jadzia zaczerwieniła się jak wiśnia i z rodzajem tajemnego przestrachu wypatrzyła się napytającego.Maziarz przybrał minę spokojną i obojętną, nawet ów uśmiech żartobliwy znikł mu z ust. Dwa czy trzy razy, nie pamiętam dobrze wyszepnęła dziewczyna.Maziarz przytłumił uśmiech zadowolenia. Już dobrze! Zaczyna kłamać, ma więc powódobawiać się czegoś. pomyślał w duchu.Głośniej zaś dodał żartobliwie: Ej, przypomnij sobie dobrze, dwa czy trzy razy?. Trzy wybąknęła Jadwiga, mimowolnie czegoś zaniepokojona. No, toś miała sposobność przypatrzeć mu się dobrze?Pąs Jadwigi przeszedł w szkarłat. Ja.ja. wyszepnęła, ale ucięła nagle jak zaczarowana.Nielitościwy maziarz nie ustawał w badaniu, a wszystkie dotychczasowe spostrzeżenia ja-kimś dziwnym napawały go zadowoleniem. Powiedz mi więc, jak ci się podobał z powierzchowności? Alboż ja wiem wyszepnęła prędko, jak gdyby przemocą chciała wybrnąć z swego za-kłopotania widziałam go tylko z daleka. Przecież? Cóż mam odpowiedzieć.nie wiem.doprawdy.dlaczego mię pytasz, ojcze?.Maziarz uśmiechnął się ze znaczeniem. Chodziło mi wzbudzić u ciebie udział dla tego młodzieńca rzekł zagraża mu w tejchwili cios niespodziewany. Jemu! krzyknęło dziewczę i porwało się z siedzenia. Oho, czegóż to się tak przestraszasz?Jadwiga spuściła oczy i prawie nie czuła się w sile odpowiedzieć.Maziarz z wyrozumiałością kiwnął głową. Wyobraz sobie ciągnął dalej chcą mu wydrzeć nagle cały majątek [ Pobierz całość w formacie PDF ]