RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała rację.Fasada budynku kruszyła się; w zaprawie widniaływielkie, poprzeczne pęknięcia.Zbudowany z betonowych bloczkówganek cały pokryty był graffiti.Z czterech okien na parterze dwazostały zabite deskami, ale znajdujące się ponad nimi okna na piętrzewydawały się nietknięte.479 Wysiadły z auta i skierowały się do budynku.Amanda poczułalekki pęd powietrza, gdy ulicą przemknął jakiś samochód.To byłpolicyjny wóz patrolowy.Niebieskie światło koguta mignęło na znakpozdrowienia, ale kierowca się nie zatrzymał.Frontowe drzwi do kuchni z zupami okazały się otwarte.Przechodząc przez próg, Amanda poczuła woń ziół i przypraw.Wpomieszczeniu stały plastikowe stoły, na nich talerze i miski, a obokserwetki i łyżki.- Nie ma niczego z ostrzem - zauważyła Evelyn.- Raczej mądre posunięcie - odparła Amanda.- Halo, jest tu kto?- Momencik - odkrzyknął z zaplecza czyjś burkliwy głos.Usłyszały szczęk garnków.Potem rozległy się ciężkie kroki i zkuchni wyszedł pewien mężczyzna.Na jego widok Amandęniespodziewanie ogarnął lęk.Na akademii policyjnej uczono je, żeprzeciętne drzwi mają trochę ponad dwa metry wysokości i sąszerokie na prawie osiemdziesiąt centymetrów.Dzięki temusprawdzianowi można było pobieżnie oszacować wzrost i wagę danejosoby.Człowiek w kuchennych drzwiach wypełniał sobą całewejście.Jego ramiona były niemal tak szerokie jak przestrzeń międzyfutryną drzwi, a głowa niemal sięgała górnej krawędzi otworu.Uśmiechnął się.Zauważyły, że miał migdałowe oczy, pełne usta, aw dolnej szczęce krzywy ząb.- Czym mogę służyć, panie władzo?Przez moment obie stały jak wryte.Potem Amanda sięgnęła dotorebki i wydobyła stamtąd odznakę.Pokazała ją mężczyznie, choćbyło jasne, że zorientował się, iż obie są policjantkami.Po prostuchciała powiedzieć cokolwiek.- Ja nazywam się detektyw Wagner.To jest pani detektyw Mitchell.480 - Proszę bardzo.- Szerokim gestem zaprosił je do środka.- Niechpanie usiądą.Uprzejmie poczekał, aż spoczną na krzesłach, a potem sam zająłmiejsce na ławce naprzeciw nich.Amanda znowu nie zdołałapowstrzymać się od robienia porównań.Ten facet był niemal takszeroki jak one dwie razem wzięte.Sam widok jego złączonych dłoniprzyprawiał o dreszcze.Prawdopodobnie z łatwością mógłby zacisnąćpaluchy dookoła szyi każdej z nich.Evelyn wyjęła notatnik.- Jak się pan nazywa?- James Ulster.- Czy zna pan człowieka o nazwisku Trey Callahan?Westchnął.Jego głos brzmiał tak głęboko, że niemal przypominałwarczenie.- Czy chodzi o te pieniądze, które ukradł?- Ukradł jakieś pieniądze? - zdziwiła się Amanda.- Och, ojciec Bailey jest o wiele ostrożniejszy, jeśli chodzi opubliczne wystąpienia niż ja - wyjaśnił Ulster.- Jeden z donatorów wzarządzie zwrócił uwagę, że zniknęły pewne fundusze.Dziś z samegorana mieliśmy zadzwonić w tej sprawie do Treya.Jak rozumiem, onmiał inne plany.Amanda przypomniała sobie o rozmowie telefonicznej, którąCallahan odebrał, gdy przebywały w jego biurze.Powiedział wtedy,że dzwoni jeden ze sponsorów ośrodka.- Czy jest pan pewien, że to właśnie Trey przywłaszczył sobie tepieniądze?- Obawiam się, że tak.- Ulster oparł swe potężne łapska po obustronach ławy, a następnie skulił się, przypuszczalnie zprzyzwyczajenia.Tak ogromny człowiek zapewne zdawał sobie481 sprawę, że w jego obecności ludzie czują się nieswojo.Mimowszystko, zważywszy, że prowadził kuchnię z zupami dla rzeszubogich z Atlanty, jego rozmiary były raczej zaletą niż wadą.- Czy ma pan jakiś pomysł, dokąd mógł udać się Trey Callahan? -spytała Amanda.Ulster potrząsnął głową.- Wydaje mi się, że miał narzeczoną.W najbliższym czasie Amanda i Evelyn wybierały się do szpitalaGeorgia Baptist, choć Amanda była pewna, że ten trop prowadzidonikąd.- Czy pan przyjazni się z panem Callahanem? - On tak powiedział?- Owszem - skłamała Amanda.- Czyżby pan twierdził inaczej?- Czasami prowadziliśmy teologiczne dysputy.Rozmawiałem znim na wiele różnych tematów.- Na przykład na temat Szekspira? - wtrąciła Amanda.To był ciosna oślep, ale okazał się skuteczny.- Od czasu do czasu - przyznał Ulster.- W siedemnastym wiekuwielu autorów posługiwało się zakodowanym językiem.To nie bytyczasy, w których nagradzano wywrotowców.- Jak w Hamlecie, tak? - dodała Evelyn.- To może nie jest najlepszy przykład, ale.tak.- Co w takim razie pan powie o Ofelii?Nagle w głosie Ulstera pojawiła się nieprzyjemna ostrość.- Ofelia była klamczynią i dziwką.Amanda poczuła, jak siedząca obok niej Evelyn sztywnieje.- Wydaje się pan bardzo o tym przekonany.- Przepraszam, ale uważam ten temat za nieco nużący.Za to Treymiał prawdziwą obsesję na tym punkcie.Czasami wręcz nie dało się znim porozmawiać, bo wciąż cytował jakieś mroczne wersety.482 To wydawało się zgodne z prawdą.- Czy wie pan, dlaczego to robił?- Nie jest tajemnicą, że szczególnie interesowały go upadłe kobiety.Odkupienie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl