RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Później pójdę do redakcji i spróbuję podyktować swój fe­lieton Teresce Podskoczyńskiej, ukochanej mojej, bystrej i wyrozumiałej Teresce, pierwszej zazwyczaj czytelniczce, o biodrach krągłych, konchowatych, gdzie ucho przyło­żysz, tam szumi, jak jodła.Ech, felieton pożegnalny jej podyktować.Może wykaże się zdolnościami mediu-micznymi, bardzo bym chciał.Posiadłem przecież zupeł­nie nową wiedzę, zupełnie nowe światy się przede mną otworzyły.Stary Pilcher jest dość refleksyjny w tym stanie.Świecki dosłyszawszy słowa: E FE TON POZĘ NA NY.BY CHCI.NOWE ŚWIATY SIĘ.MNĄ.-zastygł.Zauważył, wytężając się, zarys brody i okularów Pilchera.Ukląkł.Wstał.Uklęknięcie wydało mu się jed­nak idiotyzmem.- Czy lutry klękają? - zadał pytanie, ale Pilcher nie odczytywał zbyt wyraźnie sygnałów z poprzedniej rzeczy­wistości.Odpowiedział bez sensu:- Nie byłem jeszcze tam i nie jestem pewien, czy jest tak, jak to opisują.Właściwie to nie jestem zaintere­sowany przyszłością, trochę mi zobojętniała.Najgorsze, że nie umiem utrzymać pióra w dłoni.Bo co to za dłonie teraz mam.Żałosne.Przezroczyste.- Nie tak znowu przezroczyste - odpowiedział, nie poruszając ustami zdrętwiały Świecki, który usłyszał ostatnie słowa niemal wyraźnie.Dosłuchiwanie się słów Pilchera szło mu coraz lepiej.A dłonie Pilchera, owszem, zamajaczyły mu przed oczami duszy jakby z lekka.- Idę - oświadczył Pilcher - do redakcji.Przej­dziesz się ze mną?- A przejdę się - odpowiedział odważnie Świecki.Pilcher wstał i poszli.Och, nielekka była to droga.Mieli do pokonania zaledwie ulicę Wiślną, dość krótką i niezbyt o tej porze zatłoczoną, jednak Świecki miał niesłychanego stracha.W końcu szedł obok ducha.Ruch jako taki był powodem niemal całkowitej utraty kontaktu z ową zaświatową istotą, co jeszcze nie tak dawno była przystępną zmysłom poety realnością.Ulicą przemieszczał się maleńki samochodzik Ma­riana Owietza.Owietz zatrąbił.Świecki wpadł w panikę.- Uważaj - rzucił Pilcherowi.Odwrócił jednak twarz w niewłaściwą stronę, jako że Pilcher, a raczej to, co z Pilchera pozostało, szło tuż przed Świeckim.Dźwięk klaksonu nie dotarł do Pilchera.Wszedł na samochód Owietza, przeszedł przez niego i udał się bez­pośrednio do redakcji.Percepcja Starego Pilchera mocno szwankowała.Szedł i zdawało mu się, że Świecki idzie obok niego, mówił do Świeckiego, zwierzał mu swoje duszne sprawy jeszcze na schodach do redakcji, a Świec­ki pozostał na ulicy, wytrzeszczał oczy i zdawało mu się, że Pilcher zatrzymał się wraz z nim.- Czy ty go widzisz? - spytał wychylonego przez okienko swojego fiacika Owietza.- Kogo?- Pilchera?- Pojebało?- No wiesz.To trochę bez sensu, ale on tu jest.- Kac? - dopytywał się Owietz.- Nie - odpowiedział Świecki.- Ja dopiero chcia­łem się napić.Normalnie, wyobraź sobie, widziałem Pil­chera.I teraz, zdaje mi się, nadal go widzę.o tu.- Eee - powiedział Owietz - lutry nie straszą.Ka­tolicy i agnostycy owszem, ale nie lutry.A jeśli chodzi o to napicie się, to kiedy mianowicie kończysz pracę? Może­my się napić, zwłaszcza że mam do ciebie sprawę.Oso­bistą.Nie żebym się chciał zwierzać, ale coś koło tego.- On tu jest, on tu jest - emocjonował się Świecki.- Dobrze, dobrze.To kiedy kończysz pracę? Muszę z kimś pogadać.- O siedemnastej.Chodź pan - zwrócił się Świecki do hipotetycznego Pilchera.- Są takie chamy, co nie po­trafią pana dojrzeć.- Cześć - wysyczał Owietz i odjechał, z lekka za­niepokojony stanem autora Zimnych powiatów.Było jednak coś, co niepokoiło, pożerało go wręcz, jeszcze bardziej.- Chodź pan, chodź pan - powtórzył mniej pewnie Świecki i zimny dreszcz go znienacka przeszedł.Tymczasem Stary Pilcher miotał się po redakcji.Nikt na niego nie reagował.Nikt nie śmiał się z jego dow­cipów.Wszyscy zajmowali się swoimi obowiązkami i upo­dobaniami.W byłym boksie byłego redaktora rozparł się Adal-bert Stopiak.Boks Pilchera cechował się bliskością pieca elek­trycznego, toteż Stopiak, jak hiena jakaś, tuż po pogrze­bie wprowadził się do owego najcieplejszego boksu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl