[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tu Clark.- Faksujemy ci parę zdjęć, razem z nazwiskami i numerami miejsc w samolocie.Załatwione, zanim ich capniesz, masz się tylko zgłosić u szefa ochrony lotniska.Nasz samolot ciągle czeka? - Czeka.- Jak ich już zgarniesz, ładuj do kabiny i pędź do nas.- Zrobione, Jack.Gonimy na lotnisko.Ryan nadusił widełki i przełączył się na linię Murraya.- Prześlij telefaksem wszystko, co masz, do szefa mojej placówki w Meksyku.Mam na miejscu dwóch funkcjonariuszy, i to dobrych, bo Clarka i Chaveza.- Clarka? - zapytał Murray, wypisując O’Dayowi numer telefaksu.- Czy to ten sam, który.- Tenże sam.- Oby się znów sprawił.Z taktycznego punktu widzenia zadanie było skomplikowane, bo Dubinin miał nad głową samolot do walki z okrętami podwodnymi i nie mógł sobie pozwolić na najmniejszy błąd.Gdzieś w przedzie czaił się rakietowy okręt podwodny, który komandor postanowił zatopić.Zgodnie z rozkazem miał się bronić tylko w wypadku ataku.Wystrzelono jednak w jego kierunku uzbrojoną torpedę, co zupełnie odmieniało postać rzeczy.Komandor powinien natychmiast wezwać przez radio dowództwo floty i poprosić o instrukcje lub przynajmniej powiadomić o swoich zamiarach, lecz wobec krążącego w górze samolotu krok ten byłby równoznaczny z samobójstwem.Jak na jeden dzień, Dubinin miał już dosyć spotkań ze śmiercią.Storpedowanie “Admirała Łunina” mogło oznaczać tylko jedno, mianowicie, że Amerykanie planują napaść na ZSRR.Pogwałcili to, o czym tak lubili zawsze trąbić, to jest prawo do swobodnej żeglugi.Zaatakowali okręt Dubinina na wodach międzynarodowych, zanim zdążył podejść na odległość, która umożliwia napad.Znaczyło to, że ktoś uznał, że jest z ZSRR w stanie wojny.Dubinin wzruszył ramionami.Skoro tak.Holowana pława hydroakustyczna zawisła teraz o wiele niżej niż sam okręt.Obsługa sonaru skupiła się na zadaniu, jak nigdy w życiu.- Kontakt! - zawołał podporucznik Rykow.- Echo ha sonarze, kierunek jeden jeden trzy, pojedyncza śruba.Hałasuje jak po awarii maszyn.- Na pewno siedzi w zanurzeniu, nie na wierzchu?- Sto procent.Żegluga nawodna przeniosła się daleko na południe, unikają strefy sztormowej.Szum odpowiada dokładnie częstotliwości reaktora na podwodnym.Hałasuje, naprawdę jak uszkodzony.Idzie powoli na południe.Nowy kierunek jeden jeden pięć.Walentin Borisowicz odwrócił się i krzyknął w kierunku centrali:- Przypuszczalna odległość od celu?- Siedem tysięcy metrów!- Strasznie daleki strzał.Mówicie, idzie na południe? Prędkość?- Trudno powiedzieć.Na pewno poniżej sześciu węzłów.Echo za słabe, nie mogę wychwycić częstotliwości śruby.- Możemy już nie powtórzyć tego strzału - szepnął sam do siebie Dubinin i powrócił do centrali okrętu.- Torpedysta! Nastawić rybkę na kurs jeden jeden pięć, wstępna głębokość poszukiwań siedemdziesiąt metrów, zapalnik uaktywnić.Na czterech tysiącach metrów.- Tak jest.- Podporucznik naniósł polecenia na konsoli przelicznika torpedowego.- Nastawiam pierwszą wyrzutnię.Torpeda gotowa i uzbrojona! Zewnętrzna pokrywa wyrzutni zamknięta!Dubinin wymienił spojrzenie z pierwszym oficerem.Jego starpom, na co dzień osoba tak trzeźwa - prawie nie pił nawet na oficjalnych bankietach - skinął głową.Komandor nie potrzebował jego aprobaty, lecz i tak był mu wdzięczny za ten gest.- Otworzyć pokrywę wyrzutni.- Pokrywa otwarta.- Oficer torpedowy zdjął plastikowe wieko ze spustu wyrzutni.- Pal.Podporucznik nacisnął guzik na konsoli.- Torpeda poszła.- Centrala, tu sonar! Echo, echo, kierunek jeden siedem pięć.Torpeda w wodzie, kierunek jeden dziewięć pięć!- Cala naprzód! - wrzasnął Ricks do sternika.- Komandorze, nie! - rozdarł się Claggett - Sternik! Wstrzymać rozkaz!- Co?!Młodzik przy kole sterowym miał lat dziewiętnaście i nigdy nie słyszał, by ktoś sprzeciwił się rozkazowi dowódcy okrętu.- Co mam robić, sir?- Komandorze, jeżeli da pan całą moc, za piętnaście sekund trzaśnie wał!- O, kurwa, racja.- Twarz Ricksa w czerwonym świetle lampek bojowych w centrali przybrała purpurową barwę.- Przekazać maszynowni: najwyższa bezpieczna prędkość.Sternik, ster dziesięć stopni w prawo, zwrot na północ, nowy kurs zero zero zero.- Ster dziesięć stopni w prawo - drżącym głosem potwierdził chłopiec i zakręcił kołem.Strach jest zaraźliwy jak dżuma.- Ster dziesięć w prawo, docelowy kurs zero zero zero.Ricks przełknął ślinę i potwierdził:- Tak trzymać.- Centrala, tu sonar.Nowy namiar torpedy, kierunek jeden dziewięć zero, torpeda przechodzi w prawo, echosonda torpedy jeszcze milczy.- Dziękuję - odpowiedział za dowódcę Claggett.- Bez pławy ogonowej zaraz zgubimy to echo.- Zgadzam się, komandorze.Może byśmy dali znać orionowi, co się dzieje?- Dobry pomysł.Wysunąć antenę!- “Maine” wzywa Diabła Morskiego jeden-trzy!- “Maine”, tu jeden-trzy, ciągle oceniamy skutki tej naszej torpedy i.- Jeden-trzy, mamy torpedę w wodzie za nami, kierunek jeden osiem zero.Musieliście chybić.Zacznijcie czesać na południe od naszej pozycji.Moim zdaniem, akuła strzeliła w nasz symulator.- Zrozumiałem, idę czesać.- Dowódca załogi przekazał natychmiast bazie w Kodiaku, że w głębinach rozpoczęła się bitwa.- Panie prezydencie - zaczął Ryan.- Wydaje mi się, że uzyskaliśmy cenne informacje.Ryan siedział przed swoją konsolą z rękoma na blacie.Spocone dłonie pozostawiały na plastiku wilgotne plamy.Mimo to Goodley i tak zazdrościł Ryanowi opanowania.- Co znowu? - zapytał szorstko Fowler.Słysząc ten ton, Ryan spuścił głowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]