[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marija objęła mnie ramionami, a ja sztywno odwzajemniłam uścisk.Przytuliłamnie tak mocno, że omal nie połamała mi żeber. Byłaś re-we-la-cyj-na! krzyknęła.Baldo stał obok niej i klaskał. Lepiej zabierz swoje rzeczy z mieszkania powiedział ze śmiechem.Marija ma zamiar je teraz sprzedać, skoro jesteś sławna.Puściła mnie i odwróciła się do niego, żeby dać mu klapsa w tyłek.W tle słyszałam strzelające korki butelek szampana i pisk jednej z perkusistek,gdy musujący alkohol prawie oblał jej suknię.Po chwili ktoś wepchnął mi w dłońkieliszek.Spanikowałam, gdy zauważyłam, że nigdzie nie ma moich skrzypiec.Teraz,bardziej niż kiedykolwiek, chciałam mieć swój instrument przy sobie. Nie martw się wyszeptał mi Simón do ucha. Twój bailly jestbezpieczny.Położyłem go na zapleczu ze swoimi rzeczami. Zabrał mi z dłonikieliszek szampana i zastąpił go butelką piwa. Pewnie wolisz tego się napić. O, dziękuję.To miło z twojej strony. Daj spokój.Byłaś dziś fantastyczna.Naprawdę. Dziękuję.Chciałabym tylko. Co? Nie chcę wyjść na niewdzięcznicę, ale zaraz chyba mi pęknie głowa.Muszę usiąść. Jasne.Rozumiem.Chodz ze mną.Wziął mnie za rękę i poprowadził przez boczne wyjście do przyległegopomieszczenia, potem wzdłuż kolejnego korytarza, przez drzwi i do schodówwiodących w dół.W półmroku dostrzegłam jakieś drzwi.Zawahałam się.Schodybyły drewniane, a nie kamienne i nie czułam zapachu, który kojarzył mi się zestarymi miejscami, ale poza tym miałam wrażenie, że znalazłam się w otoczeniuidentycznym z kryptą, gdzie po raz pierwszy uprawiałam z Dominikiem seks.Dominik.To z nim powinnam świętować.Gdyby nie zwrócił na mnie uwagi,gdy grałam Vivaldiego na stacji metra Totten Court Road ponad rok temu, pewnienie byłoby mnie tutaj.To on stał się motorem pózniejszych zdarzeń.Naszeprzypadkowe spotkanie było jak prąd, który mnie porwał w zupełnie nowymkierunku.Przystanęłam. Nie bój się, nie ma tam żadnych duchów.To tylko stary magazyn, azarazem jedyne miejsce w tym budynku, gdzie choć na kilka minut można miećchwilę spokoju.Zeszłam za Simónem po schodach.Miałam nadzieję, że spędzimy tam tylkochwilę i Dominik nie będzie musiał długo czekać.Pomieszczenie w niczym nie przypominało krypty stały tam półki pełneśrodków czyszczących, pudła, kilka wiader i mopów.Simón odwrócił do góry nogami jedno z żółtych wiader i usiadł na nim,rozprostowując przed sobą nogi. Eleganckie czarne? powiedziałam rozbawiona kontrastem między jegouroczystym strojem a zakurzonym magazynem i jaskrawym kolorem jego naprędceprzygotowanego siedzenia.Odwróciłam dla siebie wiadro i usiadłam obok Simóna.Starłam kurz zwiaderka, żeby nie zabrudzić sukni. Jedno z moich dziwactw odparł. Zawsze znajdzie się we mnie coś,czego lepiej nie wystawiać na widok publiczny w kulturalnym towarzystwie.Niekażdy jest zachwycony dyrygentem w butach ze skóry węża.Ale widzę, że ty jeszczebardziej się wychyliłaś, wkładając odważną suknię.Pewnie z niedużej odległości zauważył, że nie mam na sobie stanika. Wzruszyłam ramionami. Seksowny wygląd to dobra reklama stwierdziłam. Kiedy ostatniowidziałaś zgrzebnie ubraną artystkę odnoszącą sukces? W dzisiejszych czasachmuzyka klasyczna kręci się wokół seksu.Zresztą zawsze się wokół niego kręciła.I tonie tylko w przypadku kobiet.Pewnie musisz przedzierać się przez tłumy fanek, żebydotrzeć do garderoby, co? Bez przesady, choć czasami tak bywa.Ale teraz rzadko umawiam się narandki.Nigdy nie mam pewności, czy kobieta naprawdę jest zainteresowana mną,czy po prostu chce się umówić z dyrygentem.A ty? Czy twój angielski przyjaciel byłdziś na koncercie? Tak.Na kilka miesięcy przyjechał do Nowego Jorku.Mieszkamy razem. Szybko się przeprowadził.Wcale się nie dziwię.Wlepiłam wzrok w buty, unikając spojrzenia Simóna. Powinnam do niego wrócić.Będzie się zastanawiał, z kim świętuję. Pewnie tak.A może zaprosiłabyś go na naszą imprezę? Dzisiaj mogłabyśzaprosić za kulisy nawet stado słoni, gdybyś tylko chciała. No nie wiem mruknęłam. Chyba wolałam nie mieszać pracy i życiaosobistego.To nie najlepszy pomysł. Owszem.Zdążyłem zauważyć, że masz takie podejście.Ale zanimznikniesz, muszę o czymś z tobą porozmawiać.Wstał i podał mi rękę.Chwyciłam jego dłoń i pozwoliłam, żeby mnie uniósłna nogi.Wzięłam głęboki wdech, upajając się zapachem jego wody kolońskiej.Dziśskropił się nią obficie, a we włosy wtarł pomadę, ujarzmiając swoje loki i nadając impołysk.Z błyszczącymi włosami, w czarnym fraku i sztywnej białej koszuli wyglądałjak magik z objazdowego wesołego miasteczka.Otworzył drzwi, przytrzymał je dla mnie i przepuścił mnie przodem.Podejrzewałam jednak, że kierowało nim raczej podglądactwo niż dobre maniery:przed wyjściem z domu Dominik powiedział mi, że przy odpowiednim oświetleniutylna część sukni, pozbawiona koralików, jest niemal całkowicie przezroczysta iukazuje obserwatorom moje nagie pośladki. W przygaszonym świetle lampy u szczytu schodów zauważyłamjaskraworóżową plamę, jedyny akcent kolorystyczny na korytarzu. Wygląda na to, że się myliłem.Nasza kryjówka nie jest jednak aż takanonimowa zauważył Simón. Chyba dorobiłaś się już namolnej fanki.A dotego wygląda na wariatkę. Simon, to Cherry przedstawiałam mu nieznajomą. Cherry, poznajSimóna.Cherry wyciągnęła do niego rękę.Choć miała bardzo wysokie obcasy, Simónmusiał się schylić, żeby ująć jej dłoń.Ubrana w jaskrawożółtą koktajlową suknię zsatyny i buty pod kolor, z szokująco różowymi włosami, wyglądała jak mutant, któryuciekł z elektrowni atomowej. No nie mów, że ukrywasz się przed fanami, Summer powiedziała.Grałaś niesamowicie.Powinnaś być wśród ludzi, upajać się sukcesem. Szukaliśmy tylko bezpiecznego miejsca dla jej skrzypiec wyjaśniłSimón. Jasne. Cherry spoglądała podejrzliwie to na mnie, to na niego. Obawiam się, że znowu będę musiał ukraść twoją koleżankę.Musi poznaćkilkoro ze swoich wielbicieli.Znów chwycił mnie za rękę i poprowadził przez labirynt korytarzy do jednegoz barów, na szczęście stosunkowo pustego.Poczułam się trochę skrępowana, booświetlenie było tu dużo jaśniejsze niż za kulisami i pewnie mocno eksponowałomoją nagość pod prześwitującą sukienką.Na scenie taki strój był elementemkonwencji, ale poza nią mógł wywoływać oburzenie.%7łałowałam, że nie wzięłamczegoś, żeby się przebrać.Błąd amatorki, którego więcej nie popełnię. Pamiętasz agentkę z mojego przyjęcia, Susan? szepnął mi Simón doucha. Teraz masz szansę.Idz i z nią pogadaj.Skinęłam głową, a on położył mi dłoń na plecach i popchnął w kierunkuSusan [ Pobierz całość w formacie PDF ]