[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludwik czuł, myślał icierpiał.Pętla powroza dławiła gardło aż do utraty tchu; głowa, twarz, ręce darły się w strzę-py na ostrych, zdrewniałych kolcach stepowych krzewów, znacząc ten straszny, upiorny biegkonia krwawą wstęgą.A Blum był przytomny.Czuł ból, tak straszny, jakiego żadna myśl ludzka pojąć nie zdoła,a słowo nie wypowie.Czuł jak ciało grubymi pasmami odpada od kości, jak krew zalewaoślepłe zrenice, a pętla powroza, niczym szpony upiora, coraz silniej zaciska się dokoła szyi.A rumak, niby wicher, pędzi po stepie, a w odgłosie uderzeń kopyt Blum słyszy ciężkiestąpania zbliżającej się śmierci.90ROZDZIAA XXZA KULISAMI CYRKU WIKTORIA Stef. Co, kochanie?. Ronicki oparł się o poręcz fotela i skronią przywarł do gorącego po-liczka Anity. Czy ty nigdy nie pomyślałeś o tym, rzekła dziewczyna, jakby z pewnym wahaniem, że nasze szczęście w dużej mierze zawdzięczamy temu biednemu, lecz poczciwemu cow-boy owi, Jackowi?. Myślałem, kochanie. odparł Stefan, choć doznał jakiegoś przykrego uczucia zazdro-ści, czy wewnętrznego niepokoju. Boję się abyś mnie zle nie zrozumiał, jedyny, dodała po chwili, podnosząc na Ronic-kiego kochające spojrzenie, pełne bezgranicznej szczerości ale przecież ten człowiek w peł-ni zasłużył na to by go w niezamąconych chwilach naszego szczęścia wspominać czasem zwdzięcznością.Anita umilkła i na jakiś czas cisza zaległa wytworny salonik.Tylko, nie wiedzieć czemu,serce Stefana uderzało jakoś niespokojne.Może pod wpływem słów narzeczonej odżyły wnim wspomnienia strasznych dni nadludzkich katuszy, a może opanowały go jakieś inneuczucia. Bo widzisz, Stef, podjęła dziewczyna na nowo, jakby odpowiadając swoim myślom Jack jest zwykłym, wpółdzikim cowboy em, a jednak zdobył się względem mnie na tak dale-ce posunięty takt, o jaki trudno posądzić naszą, cywilizowaną młodzież. Moja maleńka w czasie tego, krótkiego zresztą, pobytu w stepie, wypaczyłaś sobie trochępojęcia o moralności rzekł Ronicki z wymuszonym może trochę cierpkim uśmiechem.Spojrzała mu prosto w oczy z zaciekawieniem. To bardzo proste rzekł, siadając naprzeciwko narzeczonej. Wdzięczność winniśmytylko tym ludziom, którzy z poświęceniem pewnego trudu, mienia, lub nawet życia, bezinte-resownie wyświadczyli nam dobrodziejstwo.Nie widzę natomiast powodu do wynagradzaniakogokolwiek za samo tylko niedokonanie karygodnego czynu. Nie zrozumiałeś mnie, jedyny zaprotestowała Anita żywo. Czyż zapominasz o tym,że gdyby nie Jack, niechybnie zginęłabym, zabłąkana w stepie z pragnienia, głodu i wyczer-pania?.Ronicki dobrze to rozumiał.Jego cierpka uwaga była jedynie reakcją, na to, że Anita, jak-by zapominając o tym, co dopiero teraz powiedziała, widziała przede wszystkim owego Jac-ka, jako gentlemana; jako mężczyznę.A to właśnie zabolało Stefana w jego męskiej dumie,a może próżności.Gorący pocałunek młodzieńca przeciął tę małą utarczkę i nic już nie zdawało się mącićharmonii uczuć tych dwojga oddanych sobie serc.Lecz były to tylko pozory.Bowiem w duszy Stefana zagniezdził się czerw nieufności, nie-pokoju.Zbyt doświadczonym i myślącym człowiekiem był Ronicki, a Anita młodą i naiwnądziewczyną, aby z jej szczerych słów nie miał odgadnąć, co kryje się poza utartą formą zwy-kłych, często banalnych, powiedzeń.Nie wątpił więc, że ów, tak często przez Anitę wspomi-91nany Jack, na dłużej utrwalił się w pamięci dziewczyny, nie wiedział tylko, czy powodemtego była kobieca chełpliwość z niezwykłych przygód, jakich doznała w prerii i dlatego lubiłaje odgrzebywać przy każdej sposobności, czy też osoba Jacka wywarła na niej jakieś głębszewrażenie.O tym ostatnim bał się po prostu myśleć, tym niemniej jednak wyimaginowanyobraz urodziwego cowboy a często stawał przed nim jak żywy, a zawsze w towarzystwieukochanej Anity.W takich chwilach Ronicki cierpiał niewymownie, lecz to jedynie pogłę-biało uczucie bezgranicznej miłości, jaką obdarzał narzeczoną.Wprawdzie Anita nie zataiłaprzed nim ani jednego ważniejszego szczegółu ze swego pobytu w cowboy skim obozie, tymniemniej jednak Stefan nie mógł się pozbyć jakichś niezrozumiałych obaw, czy niedowierzań.Nic więc dziwnego, że i teraz starał się całą siłą woli odeprzeć tego rodzaju niedorzecznemyśli, wprowadzające zgubny rozdzwięk pomiędzy oddane sobie na zawsze serca. To wszystko tylko dowodzi, jak bardzo kocham moją, uroczą Ani. pomyślał, uspra-wiedliwiając przed samym sobą ostatnie, krzywdzące narzeczoną, podejrzenia.Nie przeczu-wał jednak, że ten drażliwy temat, który przed chwilą zaledwie był powodem jego ponurychmyśli, niebawem wypłynie na powrót i w gorące, rozmiłowane serce rzuci ziarno goryczy.Bowiem nie zdążył przysunąć się bliżej do pochylonej nad świeżym dziennikiem, Anity,dziewczyna krzyknęła niespodziewanie: Stef.popatrz, to on!.Ronicki przywarł wzrokiem do pierwszej strony gazety, gdzie widniało dużych rozmiarówtabelaryczne ogłoszenie: Cyrk Wiktoria już przybył do Chicago i rozbił swe olbrzymie namioty w North ShoreParku.Opuścił kilka wierszy i spojrzenie zatrzymał na dużych, ryczących niebywałą sensa-cja, literach:.Na arenie naszego cyrku wystąpi oryginalny Indianin, ostatni potomek królewskiegorodu Pawnisów, Krwawy Sęp , który. To on, Stef [ Pobierz całość w formacie PDF ]