RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poległ w obronie ludzi.Książę milczy, wpatrując się w horyzont.- Po co? - pyta.- Ponieważ ilekroć mi o tym opowiadałeś, zawżdy podniecało cię to do nowych czynów.- Zakończonych nowymi porażkami - kończy za nią Książę.- Opowiedz - naciska.Książę wzdycha, a niebo, w którym pływają ławice jasnych ryb z przeźroczystymi brzuchami, faluje nad nim z łoskotem.Książę wyciąga rękę i płaski kamień wraca do niego z morza, wskakując prosto w otwartą dłoń.Książę zaczyna mówić.Wiatr pieści go i owiewa powracającym tchnieniem.ANIOŁ DOMU OGNIAAnubis patrzy w górę i widzi śmierć.Śmierć ma kształt czarnego konia, ale nigdzie nie widać rumaka, który mógłby taki cień rzucić.Anubis gapi się nań, ściskając berło obiema rękami.- Bądź pozdrowiony, Anubisie, Aniele Domu Śmierci! - woła głos wibrujący, śpiewny i głęboki.Echo niesie się przez Salę Tronową.- Bądź pozdrowiony.Panie Domu Ognia, który już nie istnieje - odpowiada cicho Anubis.- Trochę się tutaj zmieniło.- Upłynęło sporo czasu - mówi Anubis.- Owszem, sporo.- Czy mogę spytać, jaki stan twego zdrowia, Panie?- Niczego sobie, w normie, rzecz jasna.- A czy mogę spytać, co cię tu sprowadza?- Możesz.Na chwilę zapada milczenie.- Myślałem, że zginąłeś - powiada Anubis.- Wiem o tym.- Cieszy mnie, że jakoś przeżyłeś ten śmiertelny cios.- Mnie też.Potrzebowałem wielu stuleci, żeby tu wrócić z miejsca, gdzie rzuciło mnie to szaleńcze użycie Młota w bitwie.Tuż przedtem zanim Ozyrys zadał cios, który miażdży gwiazdy, wycofałem się tam, gdzie znana wam przestrzeń nie sięga.Odrzuciło mnie jednak dalej niż zakładałem, w krainy, co krainami nie są.- l co robiłeś przez ten czas?- Wracałem.- Spośród wszystkich bogów tylko ty, Tyfonie, umiesz przetrwać tak straszliwe pożogi.- Co chcesz przez to powiedzieć?- Set Destruktor, ojciec twój, poległ w bitwie.- Iiiiiiiiiii.!!!Anubis zatyka uszy, zamyka oczy, a berło wali się na ziemię.Krzyk dźwięczący w Sali rozdziera duszę, jest na pół ludzki, na pół zwierzęcy i chociaż Anubis słyszy teraz niewiele, nawet to, co słyszy, sprawia mu ból.Po pewnym czasie zalega przeraźliwa cisza.Anubis otwiera oczy i opuszcza ręce.Cień jest nieco mniejszy, jakby bliższy.- Rozumiem, że To, Co Nie Ma Imienia też zginęło w walce.- Tego nie wiem.- A co dzieje się z twym panem? Co z Totem?- Abdykował z tronu władcy Życia i Śmierci i odszedł gdzieś poza Światy Wewnętrzne.- Trudno w to uwierzyć!Anubis wzrusza ramionami.- To pewne jak życie życiem, a śmierć śmiercią.- Dlaczego miałby to zrobić?- Nie mam pojęcia.- Chcę odwiedzić Tota.Gdzie go można znaleźć?- Nie wiem.- Niezbyt jesteś pomocny, Aniele.Powiedz mi zatem, kto tu teraz wszystkim dysponuje pod nieobecność mego brata a twego pana?- Nie rozumiem, co masz na myśli.- Daj spokój, psi pysku! Żyjesz wystarczająco długo, żeby zrozumieć proste pytanie! Kto steruje polami Mocy?!- Dom Życia i Dom Śmierci, rzecz jasna.- No proszę, „rzecz jasna”! A któż to obecnie zasiada w Domu Życia, co?- Ozyrys, naturalnie.- Aha.Cień cofa się i powiększa.- Psi pysku - woła Tyfon, cień nieokiełznanego rumaka - czuję tu spisek! Ale ja nigdy nie zabijam na podstawie samych podejrzeń.Czuję jednak, że nie wszystko tu gra.Mój ojciec nie żyje i może będę musiał go pomścić.Jeżeli skrzywdzono też mojego brata, krew poleje się i za to.Odpowiadałeś szybko i prawie bez zastanowienia.A może powiedziałeś więcej niż zamierzałeś?.Uważaj teraz: wiem, że spośród wszystkich i wszystkiego najbardziej boisz się mnie.Zawsze obawiałeś się końskiego cienia i miałeś ku temu słuszne powody.Jeżeli ten cień spadnie na ciebie, mój Aniele, przestaniesz istnieć.Przestaniesz, kompletnie.A spadnie, jeśli miałeś cokolwiek wspólnego z tym, czego nie pochwalam.Czy wyrażam się jasno?- Tak, potężny Tyfonie.Tyś jedynym bogiem, którego czczę - mówi Anubis i nagle rzuca się z wyciem do przodu.W jego prawym ręku żarzy się końska uzda.Kształt podkowy mija go tuż tuż i Anubis pada na ziemię.Cień ogarnia błyszczącą srebrem uzdę i uzda znika.- Ty głupcze! Chciałeś mnie poskromić?!- Gdyż boję się śmierci z twych rąk, Panie!- Leż, nie wstawaj! Niech ci żaden muskuł nie drgnie, bo obrócę cię w nicość! Nie miałbyś powodów do obaw, gdybyś nie dźwigał ciężaru winy na swych barkach!- Nie, nie, to nieprawda! Bałem się, Panie, że możesz źle mnie zozumieć i przez to cios zadać! Nie chcę obracać się w nicość.Próbowałem poskromić cię w samoobronie! Myślałem, że przytrzymam cię.Panie, dopóki mnie nie wysłuchasz, gdyż zgadzam się z tobą - w świetle faktów, moje obecne stanowisko czyni mnie wysoce podejrzanym.Cień rusza z miejsca i spada na prawą rękę Anubisa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl