RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiem.Ale tego nie uczyniłem.Pozwól mi chociaż przynieść jego ciało,dobrze?Neri przyglądał mu się jeszcze przez blisko minutę, nim wreszcie skinął głową.Prom leciał powoli zygzakiem nad zatoką, a Jong wciskał się w skafander.Ubiórfunkcjonował pod wodą równie sprawnie jak w próżni.Młodzieniec obwiązał sobie linęwokół pasa, a jej drugi koniec przytwierdził do małej wciągarki przy śluzie dla załogi.Metalowe nici wplecione w plastik umożliwiały prowadzenie rozmów telefonicznych.Zarzucił sobie na ramię worek, w który miał włożyć, no cóż, obiekt poszukiwań.Miałnadzieję, że nie będzie potrzebował miotacza pocisków, umocowanego przy biodrze.- Tam!Jong poderwał się gwałtownie na krzyk Neriego.Regor zatrzymał statek w powietrzu,parę metrów nad powierzchnią i około trzech kilometrów od brzegu.- Jesteś pewien? - zapytał.- Absolutnie.Nie porusza się.Pewnie porzucili go, żeby móc szybciej uciekać, kiedyzobaczyli, że nadlatujemy.Jong zamknął szczelnie hełm.Zewnętrzne hałasy ucichły.W ciszy, która nastała,słyszał własny oddech i tętno, a także coś innego - jakiś wewnętrzny odgłos, zbłąkany impulsnerwowy bądz produkt czystej wyobrazni - myśliwski róg, odległy i pełen triumfu.Zluza otworzyła się i otwór wypełniło niebo.Jong podszedł do krawędzi i omal go nieoślepił odbijający się od niewielkich fal blask słońca.Jasność sięgała aż po horyzont.Zsunąłsię w dół.Lina rozwinęła się i zamknęły się nad nim wody.Zanurzył się w morzu.Zewsząd otoczyła go chłodna zieleń, nakryta złocistym dachem słonecznego blasku. Nawet przez pancerny skafander wyczuwał najrozmaitsze wibracje.W morzu pełno byłożycia i ruchu.Obok przemknęła para niewiarygodnie wdzięcznych ryb.Na chwilę nawiedziłago heretycka myśl.Zastanawiał się, czy Mons nie wolałby zostać tutaj, ukołysany do snu ażpo koniec świata.Przestań! - skarcił sam siebie i skierował wzrok w dół.Pod nim  rozciągała sięciemność.Włączył potężny reflektor, który miał - u pasa.Zwiatło rozpraszało się na unoszących się w wodzie drobinach.Czuł się jak woświetlonej jaskini.Obok niego przepływały kolejne.ryby.Ich łuski lśniły niczym klejnoty.Miał wrażenie, że dostrzega już dno, biały piasek i skalne wyniosłości, na których skupiły się.wielobarwne koraloidy, wyrastające ku słońcu.Nagle pojawił się pływacz.Zbliżył się ostrożnie do granicy światła i zatrzymał.W lewej dłoni trzymał trójząb,być może ten sam, którym zabito Monsa.W pierwszej chwili przymrużył powieki, oślepionyblaskiem, po czym spojrzał spokojnie na świetlistego człowieka z metalu.Gdy Jongopuszczał się ku płaszczyznie dna, pływacz podążał za nim, poruszając płetwami stóp iwolnej dłoni z wdziękiem węża.Jong zaczerpnął głośno tchu i wyszarpnął miotacz pocisków.- Co się stało? - usłyszał w słuchawkach głos Neriego.Młodzieniec przełknął ślinę.- Nic - odpowiedział, nie wiedząc dlaczego.- Opuść mnie niżej.Pływacz zbliżył się nieco.Mięśnie miał napięte, a usta otwarte, jakby był gotowygryzć, głęboko osadzone oczy wyrażały jednak spokój.Jong odwzajemnił jego spojrzenie iobaj skierowali się w dół.Nie boi się mnie, pomyślał chłopak.Albo opanował strach, mimo że widział na plaży,co potrafimy zrobić.Uderzenie o dno przeszyło bólem podeszwy jego stóp.- Jestem na miejscu - zameldował mechanicznie.- Popuść mi trochę liny i.Och!Krew odpłynęła mu nagle z głowy, jakby rozszczepiło ją uderzenie topora.Zachwiałsię na nogach, podtrzymywany tylko przez wodę.Czaszkę wypełniły mu grom, wicher idzwięk rogu.- Jong! - wołał nieskończenie odległy Neri.- Coś się stało, wiem, że coś się stało,odpowiedz mi, na miłość Familii!Pływacz również opadł na dno i stanął po drugiej stronie tego, co zostało z MonsaRainarta, trzymając trójząb pionowo.Jong wycelował w niego broń.- Mogę cię naszpikować metalem - usłyszał własny jęk.- Mogę cię pokroić na kawałki, tak jak wy.wy.Pływacz zadrżał (czyżby głos jakoś do niego dotarł?), pozostał jednak na miejscu.Uniósł powoli trójząb, wskazując nim niewidoczne słońce.Okręcił go płynnym ruchem, wbiłw piasek i puścił.Potem odwrócił się plecami i odpłynął, uderzając potężnymi nogami.W Jongu eksplodowało zrozumienie.Stał znieruchomiały przez tak wiele sekund, żewydawały się latami, stuleciem.Przez ciszę przebiły się słowa Regora.- Przygotuj mój skafander.Idę po niego.- Nic mi nie jest - zdołał powiedzieć.- Znalazłem Monsa.Zebrał, co mógł.Nie byłotego wiele.- Podnieście mnie - rzucił.Dopiero gdy wynurzył się z wody i wszedł do środka przez śluzę, poczuł, jak wielkiciężar dzwiga.Rzucił na podłogę worek i trójząb, po czym uklęknął obok nich.Z pancernegoskafandra spływała woda.Drzwi się zamknęły.Prom wzbił się w górę.Na wysokości kilometra Regorzablokował urządzenia sterujące i przeszedł na rufę, do pozostałych.Jong zdjął właśnie hełm,a Neri otworzył worek.Głowa Monsa wytoczyła się z niego, podskakując.Neri stłumił krzyk.Regor zatoczyłsię do tyłu.- Zjedli go - wychrypiał.- Pokroili go na kawałki, a potem zeżarli.Zgadza się? Wziąłsię w garść, podszedł do bulaja i wyjrzał na zewnątrz, mrużąc powieki.- Widziałem, jak jeden z nich się wynurzył, na chwilę przed tobą - wycedził przezzęby.Po bruzdach jego policzków spływał pot.a może to były łzy? - Możemy go dorwać.Prom ma działko.- Nie.Jong spróbował wstać, lecz zabrakło mu sił.Rozległ się brzęk radia.Regor podbiegł do fotela pilota, rzucił się na niego i szybkimruchem przestawił urządzenie na odbiór.Neri zacisnął wargi, podniósł głowę i położył ją naworku.- Mons, Mons, zapłacą za to - zapewnił.Statek wypełnił się głosem kapitana Ilmaraya.- Właśnie otrzymaliśmy komunikat z promu obserwacyjnego.Nie dotarł jeszcze nawyznaczone miejsce, lecz na ekranach widać już całą hordę pływaczy.nie, to kilkaodrębnych stad, są ogromne, na pewno składają się z tysięcy osobników.wszystkie zmierzają ku wyspie, na której przebywacie.Przy takim tempie powinni tam przybyć za parędni.Oszołomiony Regor potrząsnął głową.- Skąd wiedzą?- Nie wiedzą - wymamrotał Jong.Neri zerwał się na nogi z gwałtownością tygrysa.- To właśnie jest nasza szansa.Będziemy mieli okazję zrzucić na nich parę bomb.- Nie! - krzyknął Jong.Udało mu się również wstać.W ręku ściskał trójząb.- Dał mito.- Co takiego?Regor odwrócił się, a Neri zesztywniał nagłe.Wewnątrz promu zapadła cisza.- Na dole - wyjaśnił Jong [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl