[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wolno ci puścić, a jeśli poczujesz, że ci się wyślizguje, musisz mi natychmiast powiedzieć.- Ayla rozumiała, że kość, która nie zrosła się zbyt mocno, bo przylegała do siebie pod kątem, była nieco łatwiejsza do złamania, niż gdyby była prosta przez tak długi okres.Mięśnie i ścięgna musiały jednak zrosnąć się i zaleczyć.- Kiedy wyprostuję ramię, niektóre mięśnie się rozedrą, tak jak wtedy, kiedy zostało złamane, a ścięgna zostaną naciągnięte.Trudno je będzie rozciągnąć, a potem będzie to dla niej bardzo bolesne, ale to trzeba zrobić.Powiedz mi, kiedy będziesz gotowy.- Skąd wiesz to wszystko, Aylo?- Iza mnie nauczyła.- Tak, pamiętam, ale skąd wiesz o tym właśnie? O ponownym łamaniu kości, która zaczęła się zrastać?- Kiedyś Brun poszedł z myśliwymi na polowanie.Nie było ich bardzo długo, nie pamiętam, jak długo.Jeden z myśliwych złamał sobie rękę zaraz po wymarszu, ale nie chciał zawrócić.Przywiązał ją do boku i polował jedną ręką.Kiedy wrócił, Iza musiała ją poprawić - szybko wyjaśniała Ayla.- Ale jak mógł iść ze złamaną ręką? - Jondalar patrzył na nią z niedowierzaniem.- Nie bolało go?- Oczywiście, że go bardzo bolało, ale nikt się tym zanadto nie przejmował.Mężczyźni klanu wolą umrzeć niż przyznać się do bólu.Tacy są.Tak są wychowani.Jesteś gotowy?Miał jeszcze wiele pytań, ale teraz nie było na nie czasu.- Tak, jestem gotowy.Ayla ujęła mocno ramię Roshario powyżej łokcia, a Jondalar trzymał je poniżej barku.Z powolną, ale stałą siłą Ayla zaczęła ciągnąć je do siebie, nie tylko wyprostowując, ale również odciągając na bok, żeby uniknąć szorowania kości o kość, jak również żeby uchronić wiązadła od zerwania.W pewnym momencie musiała ją wyciągnąć lekko poza pierwotny kształt, żeby wsunąć kość na właściwą pozycję.Jondalar nie rozumiał, jak jej się udawało utrzymać tak silny kontrolowany nacisk, skoro on z trudem przytrzymywał ramię.Ayla dygotała z wysiłku, pot spływał jej po twarzy, ale nie mogła teraz przerwać.Kość musiała być wyprostowana jednym ciągłym, płynnym ruchem.Gdy jednak raz minęła lekko wystający punkt poza złamany koniec kości, ramię niemal samo ułożyło się we właściwej pozycji.Poczuła, jak wskoczyło na miejsce, ostrożnie położyła je na posłaniu i wreszcie puściła.Jondalar spojrzał na nią.Dygotała, oczy miała zamknięte i ciężko dyszała.Zachowanie kontroli przy takim napięciu było najtrudniejsze, i walczyła teraz o panowanie nad własnymi mięśniami.- Myślę, że ci się udało, Aylo.Odetchnęła głęboko kilka razy, spojrzała na niego i uśmiechnęła się szerokim, szczęśliwym uśmiechem zwycięzcy.- Tak, myślę, że mi się udało - powiedziała.- Teraz muszę założyć łubki.- Ostrożnie przeciągnęła dłonią wzdłuż prostego ramienia, które wyglądało zupełnie inaczej niż przedtem.- Jeśli się dobrze zagoi, jeśli nie uszkodziłam za silnie, kiedy było bez czucia, to myślę, że będzie go mogła używać, ale na razie będzie bardzo posiniaczone i spuchnie.Ayla zamoczyła pasy koźlej skóry w gorącej wodzie, położyła na nich zapaliczkę oraz krwawnik i luźno owinęła je na ramieniu, a potem powiedziała Jondalarowi, żeby zapytał Dolanda, czy łubki są już gotowe.Kiedy Jondalar wyszedł przed chatę, powitał go tłum ludzi.Nie tylko Dolando, ale wszyscy pozostali, Shamudoi i Ramudoi, czuwali na miejscu zgromadzeń obok dużego paleniska.- Ayli potrzebne są łubki, Dolando.- Udało się? - spytał przywódca, wręczając mu kawałki wygładzonego drewna.Jondalar uważał, że to powinna powiedzieć Ayla, ale uśmiechnął się.Dolando przymknął oczy, odetchnął głęboko i poczuł niezmierną ulgę.Ayla założyła łubki i owinęła wokół nich dodatkowe pasy skóry.Ramię spuchnie i okład trzeba będzie zmienić.Łubki miały utrzymywać ramię, aby ruchy Roshario nie naruszyły świeżego złamania.Później, kiedy opuchlizna zejdzie i Roshario zechce chodzić, zamoczona w gorącej wodzie kora brzozowa, owinięta wokół ramienia, zastygnie w sztywny odlew.Jeszcze raz zbadała oddech chorej, puls na szyi i przegubie, przyłożyła ucho do piersi i uniosła powieki, po czym wyszła przed chatę.- Dolando, teraz możesz wejść - powiedziała do mężczyzny, który stał tuż przed wejściem.- Czy nic się jej nie stało?- Wejdź i sam zobacz.Mężczyzna wszedł, uklęknął przy śpiącej kobiecie i wpatrzył się w jej twarz.Obserwował ją chwilę, upewniając się, że naprawdę oddycha, a potem spojrzał na jej ramię.Zarys ramienia pod opatrunkami był inny niż przed zabiegiem.- Wygląda świetnie! Czy będzie go znowu mogła używać?- Zrobiłam, co mogłam.Z pomocą duchów i Wielkiej Matki Ziemi będzie mogła się nim posługiwać.Może nie w pełni, jak przedtem, ale będzie nim poruszać.A teraz musi spać.- Zostanę z nią - oznajmił Dolando, starając się przekonać ją autorytatywnym tonem, ale wiedział, że gdyby nalegała, wyszedłby.- Tak myślałam, że zechcesz - zgodziła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]